ARTYŚCI RINGU: CARLOS MONZON
Zapraszam Was do lektury pierwszej części cyklu, w którym będę przedstawiał wielkich twórców sztuki bokserskiej. Zachęcam do zgłębiania ich biografii, ''Artyści ringu'' są bowiem tylko impresjami. W dwóch pierwszych częściach opowiem o Argentyńczykach - Carlosie Monzonie i Nicolino Locche. Czekam na Wasze propozycje dotyczące kolejnych części - w tej chwili myślę o Zbigniewie Pietrzykowskim i Dariuszu Michalczewskim.
Według Mario Vargasa Llosy, przemoc jest w Ameryce Łacińskiej ''istotą stosunków między ludźmi''. Brutalna kultura machismo to nieodłączny element latynoskiej tradycji. Jej koronny przedstawiciel w świecie sportu, ''boski'' (Dios) Diego Maradona jako swojego idola wymienia Carlosa Monzona, jednego z najbardziej zimnokrwistych zabójców w historii boksu. Źródłem fascynacji Maradony jest z pewnością nie tylko najwyższy sportowy poziom reprezentowany przez pięściarza, ale także pokrewieństwo duchowe, łączące ludzi, którzy na zawsze pozostali dziećmi ulicy. Mimo wszystkich swoich ekscesów, Diego nigdy nie zbliżył się jednak do gwałtowności Carlosa - osobowość ''Escopety'' była bardziej mroczna i okrutna. Sutener, złodziej, dobrze znany policji w Santa Fe młody Monzon wyróżniał się również urodą, która poźniej pomogła mu w uzyskaniu statusu gwiazdy filmowej. Można powiedzieć, że ''Escopeta'' był archetypem prawdziwego macho (mężczyzny dominującego), a jego pełne barokowej przesady, obfitujące w przemoc życie mogłoby służyć Jeanowi Genetowi za materiał literacki.
Spójrzmy na fragmenty opisu Stilitana, jednego z genetowskich bandytów: Był prawdziwym gangsterem, a jednak była to dla niego zabawa, cały czas bawił się w gangstera (...). Cieszyło go, że jest wyjęty spod prawa albo zagrożony. Był to odruch estety. Próbował naśladować Stilitana - idealnego bohatera, którego obraz był już wypisany w niebieskim Panteonie (...). Olśniony jego wyniosłą samotnością, jego gwałtownością i spokojem sądziłem zrazu, że sam siebie tworzy, ale bezładnie, pchany jedynie upajającą bezczelnością własnego zachowania. Tymczasem on szukał stylu. Genet opisuje również sposób, w jaki Stilitano pluje. Nino Benvenuti wspominał dzikiego, przeklinającego i plującego Monzona z ich pierwszego spotkania. Jednocześnie zwracał uwagę na świadomą kreację, jaką zdawał się być wizerunek Argentyńczyka. Demony Monzona nie wymykały się spod kontroli bez zgody swego pana. Szczodrość jego charakteru zawsze ustępowała miejsca machismo. Podczas szokującego społeczeństwo procesu, w którym został skazany za zabójstwo własnej żony, Carlos nie wyraził skruchy. Filmowe role pozytywnych bohaterów były psychologiczną fasadą, być może także częścią podwójnej natury ''Escopety''. W ringu natomiast Monzon pozostał wykutym z granitu geniuszem.
Nigdy nie został znokautowany ani prawdziwie pobity. Trwał niepokonany przez ostatnie 13 lat (80 walk) swojej kariery. Na liście jego ofiar można znaleźć wielkich bokserów - Benvenutiego, Napolesa, Griffitha, Briscoe'a. Obok Harry'ego Greba, Marvina Haglera i Bernarda Hopkinsa (który pobił monzonowski rekord obron tytułu) jest najczęściej wymienianym kandydatem do miana najlepszego boksera wagi średniej w historii. Styl walki Monzona był całkowicie pozbawiony efekciarstwa, maksymalnie efektywny i oszczędny, swoim utylitarnym pięknem przypominał plakaty El Lissitzky'ego. Walki ''Escopety'' to bokserski produktywizm. Argentyńczyk nie imponował szybkością, ale jego timing, precyzja i praca nóg pozwalały mu na zniwelowanie tego mankamentu. Ulubionymi ciosami były prawy prosty i lewy sierpowy, którego potrafił używać zarówno w walce na dystans (kościsty Monzon niemal zawsze miał przewagę zasięgu ramion nad swoimi przeciwnikami), jak i w półdystansie. Oba ciosy miały niszczycielską moc, podczas gdy uderzenia rywali zazwyczaj nie robiły na Monzonie żadnego wrażenia. Legenda mówi, że po przegranej przez Nicolino Locche walce z Kolumbijczykiem Cervantesem w Wenezueli, Monzon i Locche zostali napadnięci w czasie wspólnego powrotu do hotelu. Bandyta wyciągnął broń i krzyknął: ''Stać skurwysyny!''. Monzon rozpiął koszulę i powiedział: ''Zabij mnie albo uciekaj''. Bandyta natychmiast uciekł.
Llosa ocenia machismo według reguł kultury zachodnioeuoropejskiej, za co jest krytykowany przez wielu latynoskich pisarzy. Czytelnicy książek Peruwiańczyka otrzymują fałszywy, pozornie obiektywny obraz rzeczywistości - mówił Julio Cortazar. Myślę, że krytycy Llosy mają w pewnym sensie rację. Postać Carlosa Monzona wymyka się jednoznacznym ocenom, nie możemy przecież patrzeć na sportowców tylko przez pryzmat filozofii humanistycznej. ''Escopeta'' machismo ucieleśnia - jego witalność, okrucieństwo i elegancja doskonale wyrażają to zjawisko. Brutalna estetyka stylu Monzona jest artystycznie ważna.
Fragmenty ''Dziennika złodzieja'' Jeana Geneta w przekładzie Piotra Kamińskiego.
Chylę czoła przed autorem.
No i dobrze sobie przypomnieć takiego ringowego mistrza!
śmierć na przepustce z więzienia w wypadku samochodowym doskonale pasuje do jego postaci.
może Leonard, Robinson czy Hearns byli wyraźnie lepsi boksersko, ale oni w średniej walczyli tylko "przejściowo" Monzon był średnim od pierwszej do ostatniej walki.
- Battling Siki - zabijaka który praktycznie bez treningu zatłukł największą sławę Francji.
- ze współczesnych Miranda - ten to miał żywot.
Dobrze przypominać starych, znakomitych mistrzów. Monzon, świetny średni, prawdziwy mistrz i chyba posiadacz najbardziej żelaznych płuc w historii boksu (z tego co pamiętam to dziennie wypalał 80 papierosów, a w cyklu treningowym „tylko” 50”).
Latynoscy mistrzowie mają to coś, walki np. Arguello, czy Durana zawsze oglądam z przyjemnością.
StonkaKartoflana masz rację Greb też idealnie by pasował do tego cyklu! Chłop miał niesamowity życiorys niski zbity posiadający naturalny talent do boksu nie poparty solidnym treningiem (lubił używać pięści na ulicy) do tego faulował chętnie te jego słynne wsadzanie kciuków w oczy (dziwnie brzmi ale tak czytałem) umarł młodo zaledwie po trzydziestce. Mimo że walczył w średniej to chciał walczyć z samym Dempseyem! Prywatnie swoim przyjacielem.
Senegalczyk Siki to też ciekawa postać surowy technik który znokautował samego Carpentiera. Był strasznym pijakiem do tego służył we Francuskiej armii bardzo dzielnie umarł w Stanach również młodo, był podobno niesamowicie ekstrawaganckim facetem który lubił się dziwnie ubierać.
Mnie osobiście najbardziej fascynują tacy jak Vitali, który oprócz tego, że jest twardy psychicznie, fizycznie i strasznie zawzięty to jest do tego obdarzony inteligencją zarówno ringową - naturalny fighter, jak i poza ringiem - życiowa zaradność, dobre wykształcenie, znajomość języków. połącznie inteligencji, dyscypliny i cech ciemnego, impulsywnego mężczyzny to chyba rzadko spotykana mieszanka.
Mnie też bardziej intrygują pięściarze o trudnych życiorysach. Z takich przykładów mogę przytoczyć np. Corralesa, który z nizin doszedł na szczyt, zleciał z niego, potem powrócił, a wszystko to i tak zakończyło się tragicznie. Dzisiaj wizerunek medialny jest dosyć łatwy do wykreowania. Pod przykrywką idealnego sportowca może kryć się łajdak, lub na odwrót. Niejednokrotnie czytając wywiady zastanawiam się ile w tym prawdy, a ile kreacji-prowokacji. Dawniej też to działało. Np. Sonny Liston. W tym przypadku prasa zrobiła z niego najgorszego człowieka na świecie, nie dała mu szansy. Oczywiście Liston nie był idealny, jego kontakty ze światem przestępczym nie podlegają wątpliwościom, ale w rzeczywistości nie był taki zły jak go ukazywano.
oczywiście Edvin Valero to jedna z najciekawszych i chyba najbardziej fascynujących postaci w boksie. nieokrzesany, bez wyszkolenia technicznego, bazujący chyba na swoim "szóstym zmyśle" był w ringu wyjątkowo skuteczny, a poza ringiem jego życie mogłoby być dobrym źródłem do nakręcenia filmu. zabójstwo żony a następnie samobójstwo to były dla mnie chyba najbardziej szokujące informacje na bokser.org jakie przeczytałem. kłopot w tym, że tacy ludzie marnie kończą. oni żyją szybko, nie zastanawiają sie nad swoimi decyzjami, często działają pod wpływem impulsu, są nieprzewidywalini nie do końca ujarzmieni przez zasady współżycia społecznego, często skazani na wykluczenie, może samotnicy - takie osobowości są nietuzinkowe i fascynują, ale nie jest to przykład do naśladowania.
Vitali to trochę inny gatunek ludzi. to w moim rozumieniu zwierzak, który bardzo dobrze radzi sobie w ringu jak i poza nim. człowiek, który zawsze wypłynie na wierzch, ma dużą determinację do działania. może być tak, że po trupach dąży do celu, może być bezkompromisowy, a tam gdzie chodzi o pieniądze staje się twardym graczem, pozbawionym sentymentów. kawał skurczybyka. on nie musi być podziwiany, chyba, że ten podziw przyniesie mu wymierne korzyści. oczywiście duża część jego wizerunku jest wykreowana przez speców od PR, bo skoro taki Włodarczyk ich ma to z pewności VIt ma ich więcej i lepszych. ja lubiłem bardziej młodego Vitalija, wtedy gdy rozwalał każdego po kolei na swojej drodze i nie okazywał żadnej pokory kolejnym rywalom. ostatnio Vitali robi się coraz bardziej sentymentalny. potrafi po walce podejść do przeciwnika i poklepać go po plecach, odwiedzić Briggsa w szpitalu, być może żeby ocieplić swój wizerunek.
nie dziwię się Ukraińcom, którzy z Tobą pracowali, że nie lubią Vita bo myślę, że on taki jest jakim go przedstawiają. ale niestety Ci najbardziej beszczelni i bezkompromisowi najdalej zajdą. moralność w polityce jest niewskazana, a wytrzymują tylko najtwardsi. gdyby tak było to rządziłby nami pewnie Gabriel Janowski, który chyba naprawdę przeżywał te prywatyzacje ale wychodził medialnie na kompletnego pajaca.