WOLAK: NIE MA JUŻ NA CO CZEKAĆ
Paweł Wolak (29-1-1, 19 KO) przebojem wdziera się na bokserskie szczyty, a przy tym nie rezygnuje z pracy na budowie. 29-letni bokser pochodzący z Dębicy planuje zdobycie mistrzowskiego tytułu i bronienie go przez lata. 3 grudnia na gali w nowojorskiej Madison Square Garden przeciwnikiem polskiego zawodnika ma być Vanes Martirosyan (30-0, 19 KO).
- Po zwycięstwie z Yurim Foremanem i remisie z Delvinem Rodriguezem ciągle o panu głośno.
Paweł Wolak: Faktycznie, ciągle coś się dzieje i sam jestem ciekaw, co z tego wyjdzie. Fajnie, że jest szum, bo ludzie się wtedy zaczynają bardziej przyglądać wydarzeniom. O, nawet pan zadzwonił do mnie. Nie ukrywam, że w tej chwili interesuje mnie walka o pas mistrza świata.
- Kiedy znowu zobaczymy pana w ringu? Mówi się o 3 grudnia, a miejscem miałby być Nowy Jork.
PW: Wszystko wskazuje, że właśnie w tym terminie stoczę kolejną walkę. Gdyby jeszcze mojemu obozowi udało się dogadać z Corneliusem Bundrage'em byłoby super. Na razie on mnie obraża, ja też na niego mówię różne dziwne rzeczy. To taki element walki psychologicznej w boksie na tak wysokim poziomie. Robi się gorąca atmosfera i może promotorzy uznają, że warto doprowadzić do naszego starcia.
- Jest pan już gotowy, aby walczyć o pas mistrza świata?
PW: Każda moja walka powoduje, że idę w górę rankingów, rozwijam się i jestem coraz lepszy. Znajduję się na takim etapie, że naprawdę nie ma już na co czekać.
- Słuchając pana, można dojść do wniosku, że jest pan jednym z najlepszych w kategorii junior średniej.
PW: Patrzę na to inaczej: wśród najlepszych wszyscy mają podobne umiejętności. Dużo zależy od przygotowań, samopoczucia w dniu walki i masy innych czynników. Dochodzą do tego kontuzje oraz sprawy, na które nie ma się wpływu. W tym wszystkim potrzeba też sporo szczęścia. Cóż, mam już 29 lat. Jak zaczynałem boksować, wyobrażałem sobie, że kiedy będę dobiegał trzydziestki, spróbuję zdobyć pas. I trzymam się tego. W takim wieku jest się w świetnej formie fizycznej i psychicznej. Kombinuję więc tak, że jeśli zdobędę tytuł, przez kilka lat mógłbym go bronić. Myślę, że stać mnie na wykonanie tego planu.
- Może jak już zdobędzie pan wymarzony pas, to zrezygnuje pan z pracy na budowie?
PW: Ale po co? W ogóle takiego rozumowania nie uznaję. Pytam, dlaczego nie mogę pracować? Przecież to lubię. Teraz są wakacje, więc pracujemy rano, a nie w nocy. Kiedy rozmawiamy jestem już po robocie i z przyjemnością jadę na trening. Gdybym nie miał tej pracy, szedłbym może dwa razy dziennie na trening i co robiłbym przez resztę dnia? OK, moja praca jest ciężka, ale przecież cież kiedy mam walkę, to siedem czy osiem tygodni zajmuję się wyłącznie treningiem. Szef zawsze pyta, czy chcę wyjść wcześniej z roboty i jeśli mam taką potrzebę, nie ma problemu. Do tego na budowie nieźle zarabiam, a dzięki tej pracy mam ubezpieczenie dla żony i dziecka. To są ważne sprawy.
- Polska na razie żyje najbliższą walką Tomasza Adamka. Jaki jest pana typ na ten pojedynek?
PW: Uważam, że Tomek nie jest bez szans. W ringu będzie znacznie szybszy niż 40-letni rywal, a jeśli mądrze poboksuje, to dlaczego miałby nie wygrać? Adamkowi mogę dać jedną radę. Niech przedzwoni do mnie 10 września po pierwszej rundzie. Wtedy będę dużo mądrzejszy.
Pozdrawiam i życzę poprawy w obronie, bo twoja gwiazda może tak szybko zgasnąć jak zabłysła.Mam nadzieje że tak się nie stanie.Liczę na to że będzie błyszczała jak najdłużej.
''Niech przedzwoni do mnie 10 września po pierwszej rundzie. Wtedy będę dużo mądrzejszy''. - To była ironia...
Uprzedziłeś mnie ;P
tak na wszelki wypadek - to był żart. wyluzuj:)
"Ty co ci się stało w nos...a nic takiego,chciałem nim złamać kolesiowi rękę..."
A następnie zadał mu pytania,dlaczego :
1. ma teraz takie problemy ze zdrowiem
2. mieszka w Polsce.
A odpowiedzi są takie:
1. Walczył, zbierając dużo ciosów na głowę.
2. Ubezpieczenie w USA, nie pozwoliło mu na leczenie, więc musiał wracać do Polski. Tu ma szansę na jakiś powrót do zdrowia.
Paweł jest uparty i nie da sobie wytłumaczyć aby znalazł lżejszą pracę np. magazynier, i poświęcił czas na treningi.
Ryj nie szklanka, nie zbije się...
ale z mózgu można zrobić kotlet mielony.
Chce walczyć z mistrzami świata, mając średniego trenera.
Do tego amatorskie podejście do treningów.
Za mało zarabia jeszcze jako bokser, żeby pięściarstwo stało się jego jedynym źródłem dochodu- a za dużo ma do stracenia, gdyby zrezygnował z pracy na budowie i nie powiodło mu się na ringu.
Żonaci i dzieciaci wiedzą o czym piszę. Gdyby Paweł był kawalerem już dawno nie oglądałby placu budowy.
Sytuacji finansowej nie poprawiła wygrana z Foeremanem, ani zmiana "stajni". Widać Rios, czy Pawlik są dla promotora duuuuuuuużo ważniejsi.
Paweł da jeszcze dobre walki, ale niestety przegrane. Będzie jurnaymanem, ale nikim poza tym. Na budowie techniki się nie nauczy. Mam nadzieję, że na walkach z nim wypłynie kilku przyszłych mistrzów.