JACKSON, JULIAN
Przez wielu ekspertów bokserskich 51-letni dzisiaj Julian Jackson (55-6, 49 KO) uznawany jest wciąż za najsilniej bijącego pięściarza kategorii średniej. Ten trzykrotny mistrz świata przeszedł do historii, jako właściciel potężnego uderzenia, którym brutalnie usypiał swoich przeciwników.
Jackson urodził się 12 września 1960 roku na Wyspach Dziewiczych w głęboko religijnej rodzinie. Na ringach zawodowych zadebiutował w 1981 roku zwyciężając na punkty niejakiego Inocencio Carmona. Z początku często walczył w Portoryko, gdzie przeprowadził się na pewien czas, by kontynuować swoją pięściarską karierę. Bardzo szybko dał się poznać jako prawdziwy ringowy postrach, który w ciągu jednej sekundy przy pomocy potwornego ciosu, odwraca losy pojedynku na swoją korzyść.
W 1986 roku po raz pierwszy stanął przed szansą wywalczenia mistrzowskiego pasa WBA w wadze junior średniej, który należał do niepokonanego wówczas Mike’a McCalluma (49-5-1, 36 KO). Jackson, którego nazywano 'Jastrzębiem z Wysp', miał wówczas na koncie 29 zwycięstw z których 27 zakończył nokautami. Niestety, kto mieczem wojuje ten od miecza ginie. Urodzony na Jamajce, a zamieszkały w Nowym Jorku McCallum, pokonał Juliana przez TKO w 2. rundzie, mimo że w pierwszej był w niemałych opałach po straszliwych ciosach oponenta.
To co nie udało się z McCallumem, wyszło Jacksonowi w starciu z innym ringowym bombardierem, In Chul Baekiem (47-3, 43 KO). Pochodzącego z Południowej Korei zawodnika 'Jastrząb' znokautował w 3. rundzie, zdobywając tym samym wakujący pas WBA dywizji junior średniej. Po znokautowaniu kolejnych ośmiu rywali, w 1990 roku Julian przeszedł do kategorii średniej, w której zmierzył się z Herolem Grahamem (48-6, 28 KO) o wakujący pas federacji WBC. To właśnie podczas tego pojedynku rozgrywanego na ringu w Hiszpanii, Jackson w czwartej odsłonie zademonstrował swój straszliwy cios z prawej ręki, który o mały włos nie pozbawił Brytyjczyka życia. Na szczęście po kilku minutach 'Bomber' odzyskał świadomość i powrócił do krainy żywych.
Po wywalczeniu tytułu w tak spektakularny sposób 'Jastrząb' nie zwalniał tempa i odprawił z kwitkiem pięciu kolejnych pretendentów, z których tylko Teksańczyk Thomas Tate (41-7, 28 KO) wytrzymał z nim w ringu pełen dystans. Kolejna klęska przyszła w 1993 roku, a jej autorem został Amerykanin Gerald McClellan (31-3, 29 KO) - ten sam, który zaledwie dwa lata później po brutalnej wojnie z Nigelem Bennem (42-5-1, 35 KO) został częściowo sparaliżowany i praktycznie stracił wzrok oraz słuch na skutek potwornej ilości przyjętych ciosów. Jednakże tego dnia to on sprawił Jacksonowi lanie, odbierając mu tytuł w 5. odsłonie niezwykłej bitwy rozegranej w Las Vegas.
Julian nie mógł pogodzić się z tą porażką i równo rok później doszło do rewanżu. Znowu na ringu w Las Vegas i znowu z tym samym skutkiem, przegraną 'Jastrzębia' przed czasem. Tym razem Gerald dokonał tego już w 1. rundzie. Ponowna okazja do zdobycia tronu wagi średniej pojawiła się w roku 1995, kiedy to wspomniany McClellan przeniósł się do wyższej dywizji, a o pozostawione przez niego trofeum zmierzyli się właśnie Jackson i Agostino Cardamone (33-3, 15 KO). 'Jastrząb' pewnie wykorzystał nadarzającą się okazję i bez ceregieli znokautował Włocha w 2. rundzie. Co ciekawe tytuł stracił już w pierwszej obronie, padając pod ciosami mańkuta z Dallas - Quincy’ego Taylora (28-4, 24 KO).
Julian od czasu porażki z Taylorem odniósł cztery zwycięstwa, jednakże po porażkach przed czasem w 1998 roku z Verno Phillipsem (42-11-1, 21 KO) i Anthony Jonesem (44-11-2, 31 KO), zakończył sportową karierę. Według 'Biblii Boksu' czyli magazynu 'The Ring', Julian znajduje się na 25 miejscu wśród 80 największych bombardierów w historii boksu zawodowego. Mimo ogromnej siły ciosu, prawdziwą piętą Achillesową Jacksona była jego szklana szczęka. Gdyby nie to, prawdopodobnie odniósłby jeszcze więcej sukcesów i zwyciężył jeszcze więcej rywali. Niestety, nikt nie jest doskonały.
Aktualnie były trzykrotny mistrz świata zajmuje się trenowaniem młodzieży w mieście St. Thomas na Wyspach Dziewiczych. W ślady ojca poszło dwóch jego synów Julius (11-0, 7 KO) i John (10-0, 9 KO), którzy wystąpili nawet w 2008 roku na olimpiadzie w Pekinie, a aktualnie walczą na ringach zawodowych. Ciekawe, czy osiągną na nich tyle, co przed laty ich sławny ojciec?
Dla zainteresowanych - oto lista (swoją drogą moim zdaniem MOCNO kontrowersyjna), o której możemy przeczytać w artykule: http://boxing.about.com/od/history/a/ring_punchers.htm
Podobnego jestem zdania bardzo kontrowersyjna jak dla mnie ta lista...
oprocz Georga Foremana kto miał w ręce powera najwiekszego?
mozecie podrzucic jakies linki dyskusji z for zagranicznych albo ciekawe artykuly?