GOŁOTA: CIAGNIE WILKA DO LASU
Andrzej Gołota ma już 43 lata. Ostatni raz, po rocznej przerwie, walczył w październiku 2009 roku. Przegrał w polskiej walce stulecia z Tomaszem Adamkiem przez TKO w piątej rundzie. A teraz znów mówi, że brakuje mu boksu, znów pojawia się codziennie w sali treningowej...
Andrzej Gołota: Porozmawiać? Możemy, tylko o czym?
"Magazyn PS": Zacznijmy od pana. "Gołota codziennie przyjeżdża do gymu" – tak mówi pana trener Sam Colonna. Naprawdę znowu pan trenuje?
AG: Naprawdę. A co w tym dziwnego? Przez 30 lat to robiłem. Z dnia na dzień trudno zmienić tryb życia.
- Zgoda, ale trening boksera nie jest ani łatwy, ani przyjemny. Po co pan się nadal tak męczy, zamiast zostać emerytem i korzystać z życia?
AG: Brakuje mi boksu. Zawsze kiedy nie trenuję, czegoś mi brakuje. Więc ruszam się, przerzucam ciężarki, staram się utrzymywać w formie. Takie tam...
- Trenuje pan tylko dla zdrowia czy zamierza pan wrócić do boksu?
AG: Hmm... Zobaczymy.
- A co z kontuzjowanym barkiem, na który narzeka pan od lat? Colonna powiedział, że jeżeli coś będzie nie tak z pana zdrowiem, pierwszy odradzi panu powrót do boksu.
AG: Daj spokój, bark jest zrobiony. Zdrowy jestem. Na razie mogę powiedzieć, że trochę ciągnie wilka do lasu. A nawet bardzo.
- Na zawodowym ringu debiutował pan 19 lat temu, stoczył pan 51 pojedynków. Z którego jest pan najbardziej zadowolony?
AG: Kurczę, nigdy o tym nie myślałem. Parę tych walk w karierze było. Ale żebym po którejś był zadowolony? Chwila, zastanowię się... Na przykład po tej z Coreyem Sandersem. Pamiętasz taką walkę?
- Pewnie, pokonał go pan w 1998 roku w Atlantic City, jednogłośnie na punkty. Obydwaj byliście zalani krwią, spływała nawet na papiery sędziów, siedzących obok ringu. Pana białe spodenki zrobiły się czerwone od krwi.
AG: Łatwo nie było. Sanders to olbrzym, ze dwa metry wzrostu. Wybieram tę walkę, bo dużo się w niej działo. No i wygrałem.
- W 1995 roku, też w Atlantic City, znokautował pan Samsona Po'uhę. To mniej znana walka, ale też bardzo dramatyczna. Jeden z pana trenerów, Roger Bloodworth, mówił mi o niej tak: "Po'uha to był wielki koleś, prawie 140 kg i potworny cios. Przed walką tłumaczyłem Andrew, że ten facet wygląda jak tłusty Hawajczyk, ale ma szybkie ręce. Andrew wszedł do ringu i położył go na deski dwa razy. Samson przetrwał i przywalił Gołocie tak, że obróciło go wokół własnej osi, prawie o 360 stopni. Andrew dostał też z byka, pękła mu skóra. W przerwie sędzia przyszedł do naszego narożnika i powiedział, że przez to rozcięcie przerywa walkę. Poprosiłem o jeszcze jedną rundę. Andrew przyłożył mu, Samson znowu wylądował na deskach". To był trudny pojedynek?
AG: Bardzo. W trzech pierwszych rundach wszystko było OK. W czwartej tak mnie zmasakrował, że w głowie się nie mieści. Kurczę, dostałem w twarz 40 ciosów. Czterdzieści!!! Wyobrażasz to sobie?
- I stał pan. Nie próbował pan uciekać. Próbował pan za to go ugryźć.
AG: Bardzo dużo, bardzo mocno dostałem. Można to zobaczyć w internecie. Byłem zamroczony. Lou Duva, główny trener, mówi mi w przerwie, że teraz to muszę go znokautować. Jestem tak porozcinany, że nie ma szans, by to trwało długo, że nie dam rady wygrać na punkty. Ja na to: "yeah". Łatwo się mówi, kurczę. Ale ten Po'uha się do mnie zbliżył i dzięki temu go znokautowałem.
- Kto jest teraz najlepszym pięściarzem świata?
AG: A wiesz, że akurat o tym ostatnio myślałem? Najciekawszą osobą w boksie jest ten gość z Filipin. Pacquiao. Miło się go ogląda.
- Wybiera pan malutkiego Manny'ego Pacquiao? A nikt z wagi ciężkiej nie robi na panu wrażenia?
AG: Najlepszy jest Pacquiao, bije wszystkich naokoło. Najbardziej ekscytujący. Co z tego, że waży z połowę tego, co ci z ciężkiej. Jest super. Tak niewinnie wygląda, a leje wszystkich. Wygrał z Cotto. Widziałeś tę walkę? Rewelacyjna. Teraz pobił Mosleya. Nie ma lepszego boksera. Pacquiao umie wszystko.
- A kto jest najlepszym pięściarzem w historii?
AG: No Pacquiao chyba nie. Nie wiem. Trudno o jedno nazwisko. Każdy bokser jest inny, walczą w innych czasach. W takich klasyfikacjach wszystko ma znaczenie.
- Kiedyś powiedział pan, że George Foreman to był gość.
AG: No tak, Foreman był niesamowity. Ta jego walka z Alim w Kinszasie... On miał kontuzję, siedzieli tam chyba przez sześć tygodni. Foreman, jak był młody, w ogóle nie ćwiczył kondycji, nie biegał. Nokautował wszystkich bardzo szybko, więc nie uważał tego za potrzebne. Geniusz. Lubię go. W Foremanie podoba mi się to, że wrócił do boksu po tylu latach. W wielkim stylu, mistrzem świata został, kurczę. I zmienił osobowość. Wcześniej był taki mean guy, właściwie wcielenie zła, a potem zrobił się z niego spokojny człowiek. Pastor, wcielenie dobroci. Ciekawa historia.
- Foreman powiedział mi, ze wszedł do ringu mając 45 lat, bo był głupi. Pan uważa, że takie ryzyko ma sens?
AG: W jego przypadku tak. Był bardzo silny. Ten skurczybyk cały czas był bardzo dobry. Lepszy, niż norma wymagała.
- Podoba się panu to, co teraz dzieje się w kategorii ciężkiej?
AG: Za bardzo tego nie śledzę.
- Rządzą w niej Witalij i Władymir Kliczkowie.
AG: Są we dwóch, dlatego jest o nich głośno.
- Tylko dlatego? Trochę szacunku dla mistrzów.
AG: Przedtem to były takie dwie tyki. A teraz są dużo lepsi. Ale do historii przejdą chyba tylko dlatego, że są braćmi.
- Który z nich jest lepszy?
AG: Pewnie Witalij. Więcej osiągnął.
- Co pan powie? To Władymir zdobył mistrzostwo olimpijskie, to Władymir jest mistrzem dwóch federacji – IBF i WBO. A Witalij jednej – WBC.
AG: Dwóch? Wiesz, WBO to taka mniejsza federacja. Różnica między WBO a WBC jest ogromna. Dobra, niech ci będzie, że to Władymir jest lepszy.
- Podobają się panu walki Kliczków? Emocjonuje się pan nimi?
AG: Oni są niesamowicie nudni. Obydwaj. Ale wygrywają, a to najważniejsze.
- Witalij ma prawie 40 lat i nikt nie potrafi go pobić. Teraz spróbuje tego dokonać Tomasz Adamek. Po panu i Albercie Sosnowskim to trzeci Polak walczący o tytuł mistrza świata w wadze ciężkiej. Jak pan widzi szanse Adamka?
AG: Nie widzę ich. Nie wiem... Może voodoo? Kliczko jest za wielki, za silny. Chyba w tej chwili nie ma boksera, który mógłby tego Witalija pobić. Chociaż, cholera, Adamek niby wygrał ze mną, tak? To dobry musi być. No, może wystarczy tego boksu?
- To słówko o pana ulubionym sporcie – tenisie. Grywa pan jeszcze z synem?
AG: Nie mam po co, jestem bez szans. Kurczę, on już trzy turnieje wygrał w tym roku. Ostatnio przegrał, ale rywalizuje przecież ze starszymi. Nie wiem, czy to będzie coś poważnego, ale niech chłopak gra. Ważne, że trenuje.
- Skoro pan tak lubi trenować, to może zamiast wracać do boksu, lepiej zająć się bieganiem? Można to robić w każdym wieku, a boksować już nie. U siebie w Chicago ma pan jeden z największych maratonów świata. Podjąłby pan wyzwanie?
AG: Maraton? A kiedy to jest?
- W październiku.
AG: Cholera, trzeba by się poruszać. Nie wiem, czy to realne. Ale... Słuchaj, mój kolega przebiegł na swoje 60. urodziny maraton. W tym roku skończył te 60 lat. A dobiegł do mety w czasie poniżej czterech godzin, wiesz? Dobry jest. A facet nigdy wcześniej nie biegał. To znaczy nie biegał na takich długich dystansach. Może tylko raz w tygodniu trenował, dopiero przed maratonem zaczął się solidniej przykładać. I dał radę, na dodatek w takim świetnym czasie. Bokserzy, przygotowując się do walki, biegają, ale bez przesady – nie na tak długich dystansach. Muszę się zastanowić, czy to zabawa dla mnie.
Rozmawiał Rafał Kazimierczak
Z wyboru najlepszych walk wyszło co go motywowało. Gdyby taki Ruiz czy Bird mieli po 140 kg to byśmy mieli mistrza świata ;)
To fakt ale fajnie to określił,musiał to cholernie odczuć
Uważam że zbyt surowo go oceniasz co do inteligencji z pewnością ponadprzeciętnie inteligentny nie jest (zresztą Adamek też prosty facet dużo bokserów nie było inteligentnych)ale ma mądrą żonę i niby jest ustawiony finansowo ale w boksie stoczył kilka naprawdę dobrych walk i tego nikt mu nie odbierze
Lepiej mieć przeciętne IQ i prosty intelekt, niż być niemiłym.
Tim
Każdy kto ma pojęcie o maratonach ten wie, że nie ma ŻADNEGO problemu w tym, żeby Andrzej biegał maratony - nawet mając 100kg. A swoją drogą jak zacznie się przygotowywać (o ile to nastąpi), to najprawdopodobniej zadba o masę ciała.
idz kołku lekcje odrabiac i sie nie wypowiadaj o starszych
A co to znaczy być nikim????
Ciekawe kim ty jesteś żeby stwierdzać kto jest kimś,a kto nikim.
Masz jakieś kryteria którymi się kierujesz w swojej wyrafinowanej ocenie ludzi?
w ramach przypomnienia, akcja zaczyna sie w 5.00 minucie
szacun Andrzej
http://www.youtube.com/watch?v=q6j__ZN3q2I
Jestem tu dosłownie na chwileczke ale musze tobie przyznać że napisałeś to mądrze!!!
POZDRAWIAM i DOBRANOC!!!!
Niech da ta walke pozegnalna, ostatnia w karierze w Polsce i tyle. Nie wiem na co on czeka? Az bedzie mial 50 lat.
Chlopie sprezaj sie albo dajesz jak najszybciej walke pozegnalna albo konczysz oficjalnie kariere a nie stoisz w mentalnym rozkroku.
ciekawe jaki ty masz poziom inteligencji??
ty i bez tego szczęścia jesteś nikim, i na tym forum wszyscy ci jadą....
zawistny , mały , zakompleksiony polaczek....
http://maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=3&action=5&code=20696&bieganie
"Teraz nie ma co rozgrzebywać konfliktu pomiędzy Gołotą i Adamkiem,bo ta książka co wyszła oczerniająca Adamka i w pewnym stopniu opisująca niby prawdziwe przyczyny ich konfliktu to jakiś stek bzdur coś jak "dzieło" "SB,a Lech Wałęsa"."
To ciekawe, widze, że Kolega dogłębnie analizował dokumenty archiwalne dot. byłego prezydenta, że z całą pewnością stwierdza, że książka opisująca związki L.W. z SB to stek bzdur... ale to tak na marginesie, pozdrawiam
Ksiązka "SB,a Lech Wałęsa" nie jest poparta żadnymi konkretnymi dowodami tylko milionami domysłów,bzdur,pomówień,szukaniem sensacji.