MARES NOWYM KRÓLEM WAGI KOGUCIEJ
Abner Mares (22-0-1, 13 KO) pokonał stosunkiem głosów dwa do remisu Josepha Agbeko (28-3, 22 KO). Tym samym 25-letni Meksykanin nie tylko zgarnął dwa pasy mistrzowskie wagi koguciej - IBF oraz WBC, lecz przede wszystkim wygrał cały turniej organizowany przez stację Showtime. Było jednak sporo zastrzeżeń do pracy sędziego ringowego.
Abner zaczął imponująco. Wygrał wyraźnie w pierwszych trzech rundach, a do tego jeszcze w końcówce pierwszej odsłony zaliczył nokdaun, choć jego rywal po prostu źle stał na nogach. Agbeko wrócił do gry w czwartym starciu, kiedy zranił przeciwnika potężnym prawym overhandem. Nie poszedł jednak za ciosem i dał przetrwać oponentowi trudne chwile.
Sędzia ringowy - pan Russell Mora, w ogóle nie zwracał uwagi na powtarzające się ciosy Maresa poniżej pasa. W szóstej rundzie po zderzeniu głowami Meksykaninowi pękł lewy łuk brwiowy. Cały czas to on przeważał. Był aktywniejszy, szybszy i dokładniejszy niż pięściarz z Ghany, który wyraźnie polował na jeden, kończący cios. W końcu odżył trochę w ósmym starciu i zepchnął Meksykanina do obrony, ale ten znów przejął inicjatywę po przerwie. Cały czas bił jednak poniżej pasa, na co nie reagował niestety ringowy. Właśnie po takim uderzeniu w jedenastym starciu Agbeko przyklęknął, ale Mora zamiast ukarać Maresa ostrzeżeniem, wyliczył Josepha do ośmiu.
Agbeko ostro finiszował w ostatnich sekundach, lecz nie zdążył już odrobić strat. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 113:113 i dwukrotnie 115:111 na korzyść Maresa.
Agbeko nie miał szans wygrac na punkty. Sędziemu ringowemu wydłubałbym oczy z chęcią.
Gdyby ktoś inny był sędzią ringowym Mares przegrałby przez DQ albo w każdej rundzie -1 punkt za serie poniżej pasa. Dwa Liczenia z kosmosu.
Walka wspaniała. Polecam każdemu miłośnikowi HW żeby zobaczył co to prawdzwy boks a nie zapasy 100 kilowych grubasów typu Arreola, Peter, Tua.
Po tej walce przekonałem się do niższych kategorii wagowych.
Już w drugiej rundzie powinno być ostrzeżenie za ciosy poniżej pasa, w sumie uzbierało się ich pond 20, a tylko raz sędzia powiedział "keep it up!".
Mares dużo lepszy w pierwszej części walki, o wiele więcej ciosów zadał (nawet nie licząc tych nieczystych). Moim zdaniem wygrał przynajmniej 7 rund.
Oczywiście, można dyskutować, co by było, gdyby Agbeko nie zgarnął tylu ciosów w okolice podbrzusza (na pewno go osłabiły), ale to Mares od początku dominował w tej walce, narzucił swój styl gry i wygrywał kolejne rundy.
A sędzia ringowy oczywiście do odstrzału.
Dobry sędzia szybko by utemperował Maresa (i przy okazji Agbeko za ściąganie głowy przeciwnika, choć to było mniejsze przewinienie w przekroju walki) i nie dopuścił do skandalicznej zupełnie sytuacji w 11 rundzie.
Redakcja też dała się nabrać. To nie był pas WBC, tylko bękart meksykańskich układów, śmieszny WBC silver. Co nie przeszkadzało panu Sulaimanowi osobiście stawić się w roli supervisora WBC. Taka drobna złośliwość wymierzona w IBF i jej szefa - pana Darryla J. Peoplesa, który również pełnił taką funkcję z ramienia swojej federacji.
A werdykt:
113-113, 115-111, 115-111
... i sami sobie przeliczcie jakby to wyglądało bez wałków.
Mares był lepszy, bo wygrał więcej niż połowę rund - 7 wygrał z pewnością, a bardzo możliwe, że 8. Tylko, że jakby ta walka była sędziowana normalnie, to straciłby ze dwa punkty za faule i tyle byłoby z jego przewagi. A 2 punkty, to powinien być najmniejszy wymiar kary i scenariusz, że tak powiem optymistyczny, bo przez całą walkę Mares pewnie nie przeboksował 2 rund bez low blows. Do tego były trzy oddzielne sytuacje, w której faule były wyjątkowo wyraźne - kombinacja na jajka w zwarciu, lewy bezpośredni na dół (po którym sędzia nawet raczył przemówić do Maresa heh) i skandaliczny knockdown. To plus szereg pojedynczych akcji w zasadzie w każdej rundzie sprawia, że realistyczny scenariusz powinien być taki, że że on tego nie wygrał zasłużenie, bo powinien przegrać przez DQ. Tak by się stało, gdyby walka była sędziowana, a nie wałowana w żywe oczy.
Ten "sędzia" nie powinien był wyjść żywy z tamtej gali! A jego ścierwo powinno zostać wydane rodzinie dopiero po publicznym zbezczeszczeniu. To, że nie doszło nawet do próby jego zabicia, świadczy o skali upadku moralnego współczesnego człowieka. Współczesny człowiek to bydle, któremu można napluć w twarz. Okazuje się, że kibice, to takie same cioty jak wszyscy pozostali.
To nie wszystko. Sędziowie, którzy punktowali zwycięstwo Mares-a powinni również ponieść jakąś karę - przynajmniej dostać po ryju. Sędzia ringowy jest od tego, żeby ułatwić sprawiedliwe sędziowanie sędziom punktowym. Ma zwracać uwagę na to, co z daleko jest trudniej widoczne, ale to nie on wskazuje zwycięzcę! W przeciwnym razie tych trzech błaznów nie byłoby potrzebnych. Poza pierwszą rundą nie dałbym Mares-owi żadnej. Same faule. Tymczasem, Agbeko trafiał czysto i mocno, mimo tylu ciosów poniżej pasa, jakie przyjmował w każdej rundzie. Powinien był gładko wygrać nawet zaliczając Mares-owi oba z tych dwóch trefnych nokdaunów.