McCLOSKEY: PRESCOTT JEST NIEBEZPIECZNY
Zaledwie trzy miesiące temu Paul McCloskey (22-1, 12 KO) stanął przed największą szansą w karierze, krzyżując rękawice z mistrzem świata federacji WBA Amirem Khanem. Niestety, pechowe zderzenie głowami i decyzja sędziego ringowego przekreśliły jego marzenia o zdobyciu tronu wagi junior półśredniej. Jednak tamto niepowodzenie nie załamało byłego mistrza Europy i już 10 września bojowy Irlandczyk chce wrócić do gry pojedynkiem z niebezpiecznym Breidisem Prescottem (24-2, 19 KO).
Walka z Kolumbijczykiem, który przypomnijmy, jako jedyny pokonał dotychczas Khana, odbędzie się na ringu w Belfaście, w tamtejszej Odyssey Arena. Stawka pojedynku będzie wysoka, gdyż będzie to oficjalny eliminator federacji WBA.
- Jako bokser chcę zostać na wysokim poziomie - tłumaczy Paul - Oczywiście, że mogłem powrócić walką ze słabszym rywalem, ale ja nie chcę obniżać lotów. Dlatego taki rywal zagwarantuje progres i mierząc się z nim czegoś się przy okazji nauczę.
Oczywiście 31-letni Irlandczyk zdaje sobie sprawę, że bitwa z tej klasy przeciwnikiem, tuż po porażce, niesie ze sobą ryzyko.
- Wszyscy wiedzą, że Prescott jest niebezpieczny, ale na pewno jest do pokonania. Przecież przegrał z Kevinem Mitchellem i Miguelem Vazquezem. Nie oszukujmy się, to nie jest najlepszy pięściarz świata - stwierdza szczerze McCloskey - Mimo wszystko obejrzałem kilka jego ostatnich pojedynków i muszę przyznać, że jego umiejętności są naprawdę wysokie. Dysponuje nie tylko mocnym ciosem, ale potrafi też ładnie boksować. Dla mnie będzie to szansa na pokonanie dobrej klasy oponenta o rozpoznawalnym nazwisku.
Paul już nie może doczekać się wrześniowego występu. Zwłaszcza, że walcząc w Belfaście będzie mógł liczyć na tysiące swoich fanów i fantastyczny doping.
- Podczas pojedynku z Khanem w Manchesterze moi kibice byli niesamowici. Teraz pragnę, aby boks zagościł ponownie w Irlandii Północnej. Chcę dać w końcu moim fanom dużo świetnej zabawy - kończy optymistycznie nastawiony zawodnik. Ciekawe tylko, czy wspaniałego powrotu nie pokrzyżuje mu Kolumbijczyk, który z pewnością zrobi wszystko aby po raz drugi niemiło zaskoczyć "wyspiarzy".
Tak? A ja myślałem, że to jednak fakt, że nie wygrał ani jednej rundy sprawił, że jego marzenia prysły? Co miała z tym wspólnego kontuzja, jak się przegrywa u wszystkich po 60-54?
Ano choćby to że walki o MŚ mają rund 12 i znokautować rywala zawsze można,np.w końcowych rundach.
Co do tej walki,to zapowiada się dość ciekawie.Myślę że jak by Breidis to wygrał w niezłym stylu to by się przybliżył do rewanżu z Khanem.
Mój typ to Prescott.
Po za tym lanie to chyba za dużo powiedziane,bo Paul nawet nie był porządnie draśnięty w tej walce.Więc jak najbardziej może mieć podstawy do twierdzenia że miał pecha.Wiem że szansę na wygranie przed czasem nie były wielkie,ale jednak były.
Tu chodzi o to ze walka przerwana nie ze nie było faulu