WŁODARCZYK DZWONIŁ DO BABILOŃSKIEGO
Krzysiek przedawkował leki antydepresyjne - powiedział promotor Krzysztofa Włodarczyka (45-2-1, 32 KO) Andrzej Wasilewski. Mistrz świata federacji WBC w kategorii junior ciężkiej w piątek wieczorem w szpitalu odzyskał przytomność.
W czwartkowe popołudnie do mieszkania Krzysztofa Włodarczyka w podwarszawskim Piasecznie dotarli jego koledzy – Paweł Kołodziej i Tomasz Hutkowski.
– Rozmawialiśmy telefonicznie, wymienialiśmy smsy i wiedziałem, że coś jest nie tak. Krzysiek był w bardzo złym stanie. Często pisał mi różne rzeczy, ale tym razem wyczułem jego całą sytuację psychiczną. Podobnie jak Paweł Kołodziej z Tomkiem Hutkowskim – mówi Wasilewski, który przebywa za granicą.
To właśnie ci dwaj wymienieni przez niego bokserzy z grupy 12 Rounds KnockOut Promotions dotarli do Włodarczyka jako pierwsi. Chwilę po nich dojechał brat żony boksera Tomasz Babiloński. Wtedy „Diablo" był już jednak nieprzytomny. Natychmiast wezwano karetkę pogotowia.
– Około godziny trzynastej Krzysiek zadzwonił do mnie i powiedział, że wziął dużą ilość leków. Stwierdził, że bardzo źle się czuje i poprosił, abym jak najszybciej przyjechał. Znam go szesnaście lat i wyczułem, że stało się coś strasznego. W tym samym czasie skontaktował się też z Hutkowskim, kolegą z grupy – powiedział Babiloński.
Karetka zawiozła Włodarczyka do szpitala w Piasecznie, następnie przetransportowano go do Szpitala Praskiego na oddział toksykologii. Sytuacja była naprawdę groźna.
W piątek, niedługo po godz. 19 dostaliśmy informację, że nasz bokser wybudził się ze śpiączki. Nie był jednak całkiem świadomy, co chwilę zasypiał, majaczył, ale poznawał najbliższych. Zdaniem lekarzy, jeśli nie nastąpi nic nieoczekiwanego, powinien wyjść do domu za dwa, trzy dni. Oczywiście będzie musiał zająć się nim psychiatra.
Więcej przeczytasz w dzisiejszym "Przeglądzie Sportowym".
Przyjaciela poznaje sie w bedzie
anie podczas Zwyciestw czy a już napewno nie po podczas pijaństw
czy imprez !
takie jest życie!!