WOLAK: NIE ZLEKCEWAŻYŁEM RODRIGUEZA
Kilkadziesiąt minut po zakończonym remisem pojedynku z Delvinem Rodriguezem (25-5-3, 14 KO), nasz redakcyjny kolega Marcin Filipowski rozmawiał z Pawłem Wolakiem (29-1-1, 19 KO), który opowiedział mu o najtrudnieszych momentach walki, wielkiej opuchliźnie nad prawym okiem oraz o tym, czy z Dominikańczykiem chciałby się spotkać w rewanżu. Wywiad w wersji video zaprezentujemy wam wieczorem.
- Chyba najcięższa w całym pojedynku była trzecia runda, w której przyjąłeś mnóstwo ciosów?
Paweł Wolak: Nie pamiętam dokładnie, co stało się w trzeciej rundzie, ale najbardziej denerwowało mnie to, co zaczęło się dziać od szóstej rundy. Wtedy zaczęło mi się zamykać oko i nic przez nie nie widziałem już do końca. Na początku walki czułem się dobrze. Czułem się mocny, silny. Myślę, że powinienem był wtedy więcej atakować, zadawać więcej uderzeń na korpus. Na pewno nie byłem jednak uderzony przez rywala tak, aby mną zachwiało. Najgorsze było jednak to, co działo się pod koniec. Nic nie widziałem na prawe oko.
- Jak doszło do powstania tej wielkiej opuchlizny nad prawym okiem?
PW: Myślę, że wszystko zaczęło się od zderzenia głowami już na początku walki.
- Przed walką Rodriguez odgrażał się, że postawi wszystko na jedną kartę. Wiedziałeś, że jest to trudny przeciwnik. Czy mimo wszystko trochę go nie zlekceważyłeś?
PW: Nie, na pewno nie można mówić o lekceważeniu. Wiedzieliśmy, że rywal będzie twardy. Słyszeliśmy, że odbył dobre sparingi z dobrymi bokserami. Wiedziałem, że walka będzie ciężka, niemniej szkoda, że tak wyszło. Na pewno lepiej byłoby wygrać. Być może przyjdzie nam walczyć jeszcze raz.
- Będziesz chciał, aby doprowadzono do rewanżu z Delvinem?
PW: Na pewno. Musimy jednak zaczekać na to, co zdecydują promotorzy. Na razie muszę sprawdzić, co tak naprawdę stało się z moim okiem, a potem wrócić do zdrowia. Myślę, że za parę tygodni będziemy już wiedzieć, co dalej.
Bardzo chciałbym, aby nie był to szczyt jego możliwości, aby jeszcze rozwinął w sobie pewne elementy rzemiosła bokserskiego. Bo w tej chwili pozostaje nam cieszenie się, że jest "bardziej widowiskowy, niż Adamek", ponieważ nie walczy z facetami cięższymi od siebie o 10-30 kg.
Wiem ale niestety nie posiadam no coz musze obejść sie smakiem :)
niestety mi na ie tez nie smiga
Zero emocji..
Data: 16-07-2011 18:34:57
Głos Pindery nadaje się do zapowiadania przyjazdu pociągów na dworcach a nie do boksu..
Zero emocji..
HAHAHAHA Dokładnie. Ale pod względem merytorycznym jest najlepszym polskim komentatorem. Ciekaw jestem jakby wyglądał z Kostyrą w duecie.
Szkoda choć póki co nic ciekawego nie ma jakaś słaba walka.Niestety teraz na otwartych kanałach dostępnych dla każdego prawie nic nie ma
http://www.boxingscene.com/forums/view.php?pg=wolak-rodoriguez-compubox
Tu się z Tobą zgodzę, ale tylko w temacie komentowania większych walk.
Pan Janusz jest najlepszym EKSPERTEM boksu w Polsce, ale jeżeli chodzi o komentowanie to już nie. Ja na przykład wolę bardziej słuchać Kostyry, bo nadaje większych emocji gdy się ogląda wielkie starcia.
Jedyne co mi się nie podoba w galach transmitowanych przez Polsat, to zbyt przyciszony głos komentatorów - da się to bardzo odczuć w trakcie oglądania transmisji.
http://www.magedtv.net/ch2.html
http://atdhe.ws/
Macie tu działa na chromie!
Paweł jest wojownikiem, nie wiem czy będzie mistrzem, to chyba nie jest materiał na mistrza. Czy to źle? Gdzie tam...Boks pamięta wielkich wojowników a nie mistrzów z wieloma obronami. Takich zawodników jak Sven Ottke mało kto pamięta a takiego Micky'ego Warda każdy fan boksu zna, mimo iż miał kilkanaście porażek.
Paweł jest dla mnie takim nowym Mickym Wardem, waleczny, idący do przodu, zapewniające wielkie widowisko i otwarty wynik. Nigdy się nie poddaje. Takich zawodników fani boksu kochają, takich kochają również wielkie stacje jak HBO czy Showtime i lubią ich pokazywać. Kwestia dobrego wypromowania się. Jeśli druga walka z Rodriguezem dojdzie do skutku i będzie równie zacięta to obaj pięściarze, niezależnie od wyniku zyskają wielki szacunek i uznanie w USA. A to chyba dla każdego pięściarza jest najważniejsze, bo powiedzmy sobie szczerze. Zdobycie tytułu to w dzisiejszych czasach kwestia świetnej promocji i wykorzystania kontaktów. Można z byle buma zrobić Mistrza Świata, ale nie wojownika którego kochają fani boksu.
Dzieki wielkie :))