JAKE LA MOTTA SKOŃCZYŁ 90 LAT
Dziś obchodzimy jubileusz jednego z największych pięściarzy w historii zawodowego boksu, a z pewnością jednego z najsłynniejszych i najbardziej widowiskowo walczących. Dokładnie 90 lat temu, 10 lipca 1921 roku w nowojorskim Bronksie przyszedł na świat Jake La Motta, późniejszy zawodowy mistrz świata wagi średniej w latach 1949-51, znany jako "Byk z Bronksu" a przede wszystkim "Wściekły Byk". Swój przydomek zawdzięczał wyniszczającemu (także dla samego siebie) stylowi walki, opartemu na nieustannej presji na przeciwniku, zasypywaniu gradem ciosów bitych z półdystansu i niesłychanie twardej szczęce, którą blokował uderzenia równie często jak rękawicami. Jego postać stała się doskonale znana nie tylko kibicom boksu na całym świecie, dzięki wspaniałemu filmowi Martina Scorsese z 1980 roku - "The Raging Bull", w którym w rolę La Motty wcielił się Robert De Niro, tworząc jedną z najwspanialszych kreacji aktorskich w dziejach kinach.
La Motta stoczył w swojej karierze 106 walk, z których 83 wygrał (30 przez nokaut). Choć mistrzem świata był krótko, po tym jak zdemolował Marcela Cerdana (w jednej z rund zadał mu 104 celne ciosy!) i swój pas obronił zaledwie dwa razy, przeszedł do historii boksu jako wielka postać, członek International Boxing Hall of Fame, 52. na liście 80 najlepszych pięściarzy ostatnich 80 lat, ogłoszonej przez magazyn The Ring w 2002 oraz uznany przez Biblię Boksu za jednego z 10 najlepszych pięściarzy wagi średniej w historii. Aby stoczyć mistrzowską walkę z Cerdanem, La Motta (co sam przyznał w swojej autobiografii) zgodził się na ustawienie przez mafię swojego pojedynku z Billy Foxem, dzięki czemu nowojorscy gangsterzy zarobili tysiące dolarów na zakładach bukmacherskich. Po zdobyciu tytułu "Wściekły Byk" stoczył kilka walk rankingowych (jedną nawet przegrał), a następnie przystąpił do dwóch udanych obron, z których druga, z Laurentem Dauthuille uznana została za Walkę Roku 1950. Zgodził się na rewanż z Cerdanem, niestety francuski pięściarz zginął w katastrofie lotniczej lecąc na walkę do USA. Tytuł mistrzowski La Motta złożył w trzeciej obronie w ręce asa nad asami, Sugara Raya Robinsona, a ich pojedynek z 1951 roku zamykał jedną z najbardziej epickich epopei ringowych w historii zawodowego boksu. Była to szósta walka obu pięściarzy, nazywana "Masakrą w dniu św. Walentego". La Motta straszliwie porozbijany, przyjmował dziesiątki wściekłych uderzeń Robinsona prosto na głowę, z której rozcięć tryskały strugi krwi. Robinson stwierdził, że nie zna człowieka, który mógłby przyjąć tyle ciosów i nie paść martwy. La Motta nie upadł. Straszliwą egzekucję zastopował sędzia w 13 rundzie. We wcześniejszych pięciu walkach Sugar Ray zwyciężył cztery razy, przegrywając w 1943 roku ich drugi pojedynek, a La Motta stał się tym, który pierwszy pokonał i pierwszy miał na deskach wielkiego Robinsona.
Po zakończeniu kariery "Byk z Bronksu" stał się właścicielem baru, w którym prezentował kabaretowe skecze własnego autorstwa, wystąpił także w epizodycznych rolach w kilkunastu filmach. Był 6-krotnie żonaty, dochował się sześciorga dzieci (dwóch synów już nie żyje), nadal pozostae aktywny udzielając wywiadów, rozdając autografy i publikując wspomnieniowe książki. Niedawno pojawił się wśród członków Boxing Hall of Fame, podczas uroczystości przyjęcia do ich grona m.in Sylvestra Stallone i Mike'a Tysona. Natomiast starsi kibice boksu mogą odczuwać swoiste deja vu, gdy widzą w ringu... polskiego "Wściekłego Byka" Pawła Wolaka, który swoim stylem walki bardzo przypomnina Jake'a La Mottę.
Chyba jeden z największych twardzieli w Historii Boksu.
Dla mnie on zawsze będzie kojarzył się z "Masakrą w dniu św. Walentego". Od ósmej rundy to dosłownie była masakra. LaMotta nawet nie blokował potężnych uderzeń Robinsona, wszystko brał na twarz. Sugar pakował w niego ile wlezie, a LaMotta nie miał zamiaru pójść na deski. Jedna z najbrutalniejszych walk jakie widziałem, ale też symboliczna jeżeli chodzi o LaMottę.
Np. Julio Ceasar Chavez sr. tyle walk, również wojen i wygląda doskonale.
Ale skutki ciosów zależą chyba też od człowieka. Jeden po walkach ma problemy np. z mową, wzrokiem(Gołota, Ali, Bowe, Corey Sanders) a na przykład zawodnicy po wielu równie ciężkich bojach nie mają żadnych trwałych obrażeń(Adamek, michalczewski, Holmes, Foreman) Miejmy nadzieję że Paweł Wolak, taki współczesny La Motta made in Poland, po zakończeniu kariery będzie mógł w pełni zdrowia korzystać z emerytury.
Pozdrawiam;)
Ale nagle pojawia się taki bokser jak Paweł Wolak,który pokazuję,ze stare metody są do dziś sprawdzone(praca na budowie,zapierdol,serce,presja HARDCORE OLDSCHOOL).
Moim zdaniem wypadliby zaskakujaco dobrze...
Myślę, że agresja, wydolność i odporność LaMotty pozwoliłby mu także dzisiaj odnosić sukcesy. Taki styl jest chyba ponad czasowy, zawsze będzie stwarzał problemy.