CABALLERO: BARROS OBUDZIŁ WE MNIE INSTYNKT ZABÓJCY
Już w najbliższą sobotę Celestino Caballero (34-3, 23 KO) stanie przed szansą zdobycia tytułu federacji WBA w wadze piórkowej. Na ringu w Junin (Menoza, Argentyna) "Pelenchin" skrzyżuje rękawice z Jonathanem Victorem Barrosem (32-1-1, 18 KO). 35-letni Caballero zapowiedział, że w przypadku porażki zawiesi rękawice na kołku i decyzja ta z całą pewnością nie ulegnie zmianie. Przed jednym z najważniejszych w karierze występów pięściarzowi towarzyszą żona, trener Jeff Mayweather oraz osobisty lekarz.
- Dziękuję Bogu za wszystkie tytuły, które zdobyłem poza granicami mojego kraju - powiedział Caballero, który swoje mistrzowskie pojedynki toczył w Tajlandii, Kanadzie, Stanach Zjednoczonych i Wenezueli. - Jestem w bardzo dobrej formie. To był udany obóz przygotowawczy i nie będę ukrywał, że ma to dla mnie ogromne znaczenie. Mam już 35 lat i wyznaczyłem sobie cel. Nie mogę doczekać się dnia walki, bo zdobycie tytułu przez zaawansowanego wiekowo Panamczyka jest rzadkością. Wydaje mi się, że przede mną dokonali tego tylko Roberto Duran i Guillermo Jones. Będę też trzecim lub czwartym Panamczykiem, któremu udało się zdobyć pasy w dwóch kategoriach. Tego samego dnia obchodzę szóstą rocznicę ślubu z moją żoną. Wierzę, że Bóg to wszystko zaplanował i zwycięstwo mam w zasięgu ręki.
- Jak już mówiłem na konferencji prasowej, Barros będzie miał ze mną gorzej, niż Steve Molitor. On obudził we mnie coś, co czułem tylko wobec Juana Manuela Lopeza. To dla Barrosa obowiązkowa obrona. On nie chciał ze mną walczyć, lecz nie mógł tego uniknąć. To budzi we mnie instynkt zabójcy - dodaje "Pelenchin". - Mam tylko nadzieję, że Barros nie będzie uciekał. On nazywa mnie gadułą, ale ja wyjdę między liny i stanę na środku ringu, a gdy zacznę go trafiać, wszystko się wyjaśni. Jestem gotowy na wspaniałą walkę. Oby tylko nie uciekał i nie zamieniał pojedynku w gonitwę kota i myszy.