DZIESIĘCIU ZŁOTYCH MISTRZÓW
Poniżej prezentujemy listę dziesięciu utalentowanych mistrzów olimpijskich, którzy po przejściu na zawodowstwo wywalczyli mistrzostwo świata królewskiej kategorii. Oto i oni.
1. Cassius Clay/ Muhammad Ali (56-5, 37 KO).
Pochodzący z Louisville chłopak, w finale igrzysk olimpijskich w Rzymie w 1960 roku pokonał doświadczonego Zbigniewa Pietrzykowskiego. W niedługi czas później cały świat usłyszał o Muhammadzie Alim. Charyzmatyczny champion wywalczył trzy tytuły mistrzowskie wagi ciężkiej i stoczył walki, które zrobiły z niego legendę.
2. Joe Frazier (32-4-1, 27 KO).
"Smokin Joe" złoto olimpijskie zdobył 4 lata później (Tokio 1964), niż jego odwieczny rywal Ali. Chociaż w 1971 roku pokonał go na punkty, to jednak zawsze pozostawał w jego cieniu. Mimo tego, przez wielu uważany jako jeden z najlepszych ciężkich wszechczasów.
3. George Foreman (76-5, 68 KO).
27 lat po tym jak "Big George" powiewał amerykańską flagą ciesząc się ze złota igrzysk olimpijskich w Meksyku (1968), znokautował straszliwym prawym Michaela Moorera (52-4-1, 40 KO), zostając tym samym ponownie mistrzem świata wszechwag. Co ciekawe, miał na sobie wówczas te same spodenki, które nosił podczas przegranego pojedynku z Muhammadem Alim w 1974 roku, kiedy to został zdetronizowany.
4. Lennox Lewis (41-2-1, 32 KO).
W 1988 roku reprezentując Kanadę na olimpiadzie w Seulu, w drodze po złoty medal pokonał przed czasem niejakiego Riddicka Bowe z Ameryki. Jako zawodowiec zdominował kategorię ciężką, tocząc wiele zaciętych i widowiskowych pojedynków, jak chociażby ten ostatni z Witalijem Kliczko w 2003 roku.
5. Floyd Patterson (55-8-1, 40 KO).
Podczas olimpiady w Helsinkach w 1952 roku, pięściarz z Brooklynu zachwycił kibiców stylem, w jakim sięgnął po złoto w wadze średniej. Niesamowicie szybki i zwinny, obdarzony potężnym lewym sierpowym, również na ringach zawodowych wprawiał tłumy w podziw. Dwukrotnie zdobywał mistrzostwo świata najcięższej kategorii.
6. Władimir Kliczko (55-3, 49 KO).
W 1996 roku w Atlancie nie miał sobie równych w wadze super ciężkiej. Jako zawodowiec już 2 lipca będzie miał okazję dołączyć do swoich mistrzowskich pasów IBF, WBO i IBO, kolejny tytuł federacji WBA, należący do Londyńczyka Davida Haye (25-1, 23 KO).
7. Michael Spinks (31-1, 21 KO).
Młodszy z braci Spinksów najlepiej prezentował się w wadze półciężkiej, ale całkiem nieźle radził sobie także w ciężkiej. Czego dowodem było zdobycie pasa IBF w pojedynku z Larry Holmesem (69-6, 44 KO) w 1985 roku. Niestety 3 lata później na ringu w Atlantic City brutalnie znokautował go bezlitosny Mike Tyson (50-6, 44 KO).
8. Ray Mercer (36-7-1, 26 KO).
Mistrz olimpijski z Seulu w wadze ciężkiej, który dysponował potężnym ciosem. Jeżeli wychodził do walki odpowiednio zmotywowany, sprawiał rywalom nie lada problemy. Po mistrzowski pas federacji WBO sięgnął w 1991 roku, nokautując w 9. rundzie Włocha Francesco Damiani (30-2, 24 KO).
9. Leon Spinks (26-17-3, 14 KO).
Mistrzem świata zawodowców został pokonując sensacyjnie Muhammada Alego w 1978 roku na ringu w Las Vegas. Na uwagę zasługuje fakt, że dokonał tego mając na koncie zaledwie siedem walk. Wcześniej, w 1976 roku, świat leżał u jego stóp, gdy wywalczył złoty medal olimpijski w Montrealu. Po tych sukcesach (i jak sam zawodnik stwierdził po latach, wodzie sodowej, która uderzyła mu do głowy) przyszły także liczne porażki. Stąd, mimo ogromnego talentu, niezbyt imponujący ringowy rekord.
10. Audley Harrison (27-5, 20 KO).
Jego medal z igrzysk olimpijskich w Sydney w 2000 roku był z najcenniejszego kruszcu. Pas mistrza świata peryferyjnej federacji WBF prawdopodobnie był z papieru. Jednakże Audley wywalczył powyższy tytuł w 2004 roku, pokonując Rachela Hersisię (32-3, 25 KO) przez nokaut w 4. rundzie.
Oczwyscie bardziej znani sa bokserzy zawodowi (choc sa wyjatki - jak Dawid Michelus, o ktorym byl artykul w Polityce), ale to jest taka renoma jak kiedy Beckham jedzie grac w lidze amerykanskiej. :)
A w boksie zawodowym, to nie? Jakoś Ajemdechempion jest mistrzem świata, a do tego jest nim po raz drugi.
To zależy, co kto lubi w boksie. Ja doceniam szermierkę na pięści, ale za kwintesencję boksu uważam nokauty i nokdauny, które w boksie amatorskim stały się rzadkością. Zawodnicy typu slugger, którzy dla mnie od zawsze stanowili w boksie najbardziej malowniczą grupę, w dzisiejszym boksie amatorskim nie mają w ogóle co szukać. Taki George Foreman to na dzisiejszej olimpiadzie odpadłby w 1 walce.
Pamietam jego walki z Holyfieldem , Lewisem i Witherspoonem .
Z Holym i Lewisem to były bardzo równe walki .
Gdyby sędziowie zadecydowali w drugą stronę nikt nie powiedziałby że to wałek a kariera Marcera potoczyła by się pewnie zupełnie inaczej .
Co do Leona Spinksa to widziałem na powtórkach pare jego walk i we wszystkich był naprwde bardzo bardzo słaby . Szczególnie pamietam tą gdzie po prostu osmieszył go mój ulubieniec Qawi ( gość 165cm w juniorciężkiej)