CZY WOJOWNIK POSKROMI KOBRĘ?
Już za kilka godzin na ringu w Atlantic City naprzeciwko siebie staną mistrz świata federacji WBC Carl Froch (27-1, 20 KO) i ambitny Glen Johnson (51-14-2, 35 KO). Stawką tego ciekawego starcia oprócz mistrzowskiego pasa dywizji super średniej, będzie także miejsce w wielkim finale turnieju ‘Super Six’.
Pochodzący z Jamajki, a zamieszkały na Florydzie 42-letni Johnson, jeszcze 22 lata temu był otyłym i zapuszczonym facetem, jakich wielu. Mając dość drwiących docinków swojej byłej żony Rosemary na temat swojego wyglądu, postanowił wziąć się za siebie i zrzucić nadmiar tłuszczu. W tym celu udał się do pobliskiej sali bokserskiej, gdzie rozpoczął treningi. Od tego czasu minęło 67 walk. Gdy Johnson zaczynał swoją bokserską przygodę, jego dzisiejszy rywal chodził jeszcze do szkoły.
- Gdy miałem 20 lat moja żona żartowała z mojego brzucha i nazywała mnie grubasem. Muszę jej za to teraz podziękować, bo gdyby nie ona nie było by mnie tutaj.- Wyjaśnia z uśmiechem Glen.- Wiedziałem, że żartuje, ale mimo wszystko czułem się urażony i postanowiłem coś z tym zrobić. Zacząłem trenować amatorsko boks i ani się obejrzałem, a zostałem zawodowcem.
Wędrowny twardziel.
Johnson nigdy nie bał się wyzwań i stawał do pojedynków z każdym i wszędzie. Często brał walki w ostatniej chwili i zwiedził kawał świata, zyskując przydomek ‘Wędrowny Wojownik’. Przez 18 lat kariery zdążył znokautować Roya Jonesa Jr. (54-8, 40 KO), pokonać Antonio Tarvera (28-6, 19 KO), a młodemu Chadowi Dawsonowi (30-1, 17 KO) zgotował jedną z najcięższych walk w jego karierze. Podczas licznych wojaży odwiedził między innymi takie kraje jak Anglia (zwycięstwo nad Tokos Owohem w 6 rundzie), Włochy (przegrana z Silvio Branco na punkty), Niemcy (przegrana ze Svenem Ottke na punkty i zwycięstwo nad Thomasem Ulrichem w 6 rundzie), a także Bahamy, Holandię czy Kajmany. Oczywiście nie można zapomnieć jego trylogii (remis, zwycięstwo i przegrana), z pochodzącym z Sheffield byłym mistrzem świata federacji IBF w wadze półciężkiej Clintonem Woodsem (42-5-1, 24 KO). Bez wątpienia można go opisać za pomocą jednego słowa- twardziel. Jeżeli już przegrywał to tylko po zaciętych wojnach, zmuszając swoich pogromców do maksymalnego wysiłku.
Oczywiście większość znawców i dziennikarzy stawia go dzisiaj na straconej pozycji. Z powodu jego wieku, na pierwszy rzut oka słabego rekordu oraz tego, że przez dekadę walczył w wadze półciężkiej i musi teraz zrzucać zbędne kilogramy. Jednakże ‘Wędrowny Wojownik’, lub ‘Gentleman’, jak zwykło się nazywać Johnsona, nie raz i nie dwa, wbrew wszystkim lubił stawiać na swoim. Dlatego do ringu w Atlantic City zamierza wyjść po to żeby walczyć i zwyciężyć.
- Froch to twardy walczak, który nie boi się pójść na wymianę, ale również pokazał, że jest świetnym bokserem.- Komplementuje swojego rywala Jamajczyk.- Dlatego przygotowaliśmy się na obie możliwości. Wiem, że on zamierza wejść do ringu po to, aby walczyć. Ja również. Wszyscy wiedzą, że Froch jest niezły i to samo mówią o mnie, dlatego zapowiada się niezwykle ciekawy pojedynek. Obaj zamierzamy zaserwować kibicom widowisko warte pieniędzy, które wydali na bilety.- Kończy pewny siebie i optymistyczny Johnson.
Kto zmierzy się z Wardem?
Równie optymistycznie nastawiony jest Carl Froch. Mistrz świata federacji WBC stanie do pierwszej obrony swojego pasa, który wywalczył pokonując Arthura Abrahama (32-3, 26 KO) w listopadzie zeszłego roku. Swój pierwszy mistrzowski tytuł zdobył na ostatniej ofierze Bernarda Hopkinsa, pochodzącemu z Haiti, a zamieszkałemu w Kanadzie Jeanie Pascalu (26-2-1, 16 KO). Następnie obronił go w ciężkich starciach z Jermainem Taylorem (28-4-1, 17 KO) i Andre Dirrellem (19-1, 13 KO). Pierwszą porażkę w karierze zafundował mu bohater Duńczyków Mikkel Kessler (43-2, 32 KO). Walka z Dirrellem była pierwszą jaką Froch stoczył w turnieju ‘Super Six’, a dzisiejsza z Johnsonem zadecyduje, który z nich zmierzy się z oczekującym już w finale utalentowanym Kalifornijczykiem, mistrzem świata federacji WBA Andre Wardem (24-0, 13 KO).
W przeciwieństwie do ‘Kobry z Nottingham’, ‘Wędrowny Wojownik’ wskoczył do turnieju dosyć niespodziewanie, zostając zastępcom kontuzjowanego Dirrella. W swojej ostatniej walce potrzebował tylko 8 rund na zastopowanie faworyzowanego Allana Greena (29-3, 20 KO). Potwierdzając tym, że mimo upływu lat wciąż reprezentuje wysoką formę. Dlatego nie ma się co dziwić, że Anglik z polskimi korzeniami oczekuje ciężkiej przeprawy w ringu.
- To stary i cwany lis.- Stwierdza bez ogródek Froch.- Na pewno go nie zlekceważę, ale wiem, że to pojedynek który mogę i muszę wygrać. On będzie nacierał ostrzej niż Abraham i będzie nieustępliwy, ale będę na to gotowy.
W przygotowaniach do tego ważnego pojedynku, Carlowi pomagali zawodnicy z kadry olimpijskiej Wielkiej Brytanii, a w USA korzystał z usług między innymi utalentowanego pięściarza wagi średniej Petera ‘Kid Chocolate’ Quillina (24-0, 18 KO).
Niech wreszcie zabrzmi gong!
Czy to wystarczy, aby zatrzymać ‘Wojownika’, który z pewnością od pierwszych rund ruszy do ataku, szukając okazji do ulokowania potężnego prawego, nad nisko opuszczoną lewą ręką ‘Kobry’? Froch nie ukrywa, że zastosuje podobną taktykę do tej, która doskonale sprawdziła się w walce z Abrahamem. Czyli trzymanie niższego rywala na dystans i umiejętne poruszanie się po ringu. Musi przy tym pamiętać cały czas o skupieniu i uniknąć najmniejszych błędów. Przecież doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że będąc w ringu z kimś takim jak Johnson, każda chwila nieuwagi grozi katastrofą. Wystarczy spytać o to Roya Jonesa Jr.
Czy ‘Wędrowny Wojownik’ zdoła po raz kolejny wprawić w osłupienie bokserski świat i poskromi groźną ‘Kobrę’? Wydaje się to mało prawdopodobne, ale z pewnością widowisko zapowiada się wyśmienite. Dlatego nie pozostaje nam nic innego, jak oczekiwać z niecierpliwością na pierwszy gong.
E.Miranda - Saunders to najciekawsze nazwiska
Fajnie,dzięki!