SAM WEBB PAŁA ŻĄDZĄ REWANŻU
Po porażce z rąk niedocenianego Prince Arrona (21-3-1, 4 KO) i utracie tytułu mistrza Wielkiej Brytanii w wadze lekko średniej, Sam Webb (17-2, 5 KO) pała żądzą odwetu. Do niespodziewanego rozstrzygnięcia doszło 13 maja na ringu w Gillingham, gdzie 23-letni Prince zastopował w 12. rundzie dotychczasowego mistrza.
Dotychczas największym osiągnięciem Arrona było zwycięstwo w popularnym na wyspach turnieju "Prizefighter" w lutym 2010 roku. Do tego sukcesu kilka miesięcy później dorzucił wygraną przed czasem nad byłym mistrzem świata - Węgrem Mihaly Kotaiem (36-5-1, 16 KO). Mimo bohaterskiej postawy i zaciętej bitwy, również i Webb nie znalazł recepty na łapiącego wyraźnie wiatr w żagle pięściarza z Droylsden. Kolejne zwycięstwo przed czasem i to nad tak wymagającym rywalem, musiało bardzo ucieszyć "Księcia", który dotychczas uznawany był w środowisku za technika, a nie punchera.
Dla 30-letniego Sama jest to już druga porażka i druga przed czasem. Jego pierwszym pogromcą okazał się anonimowy journeyman Aleksei Stoda (2-10, 2 KO). Estończyk zastopował Brytyjczyka w 3. rundzie pojedynku rozgrywanego w 2006 roku w Londynie. Od tego czasu Webb stoczył 13 zwycięskich walk. Przegraną z Princem traktuje jako wypadek przy pracy i wciąż nie może się z nią pogodzić. Dlatego po krótkim odpoczynku wznowił treningi i zapowiada, że za wszelką cenę będzie dążył do rewanżu.
- Wiem, że wszyscy we mnie zwątpili, ale założę się, iż w przypadku ponownego starcia na pewno go pokonam! - zapowiada rozgoryczony porażką Webb.