SUGAR RAY LEONARD MOLESTOWANY SEKSUALNIE
Wielokrotny mistrz świata w pięciu różnych kategoriach wagowych i złoty medalista olimpijski, Sugar Ray Leonard (36-3-1, 25 KO), ujawnia w swojej książce autobiograficznej, że był molestowany seksualnie. Żywa legenda boksu zawodowego na kartach książki, która ma się ukazać w przyszłym miesiącu, stwierdza, że miał się tego dopuścić jeden z olimpijskich trenerów kadry USA.
Do pierwszego incydentu miało dojść gdy 55-letni dziś "Sugar" miał 15 lat, a do kolejnego w 1976 roku, gdy Leonard przygotowywał się do Igrzysk Olimpijskich w Montrealu. W swojej książce wybitny pięściarz przyznaje się również do brania kokainy.
- Zdałem sobie sprawę, że nigdy nie będę tak naprawdę wolny do czasu, gdy nie ujawnię całej prawdy. Bez względu na to jak bardzo będzie bolesna - komentuje swoje szokujące sekrety Leonard.
Po co? To z pewnością nie przyniesie nic dodatniego.
Zgadzam się z tobą,sam koki nie biorę(kiedyś się zdarzało)ale znam takich co potrafią na sylwka pojechać z koksem,a cały rok zero.To jak alkohol jedni piją inni chlają.Trzeba znać umiar i tyle.Ja tam wolę raz na jakiś czas spalić sobie małego Jointa.W końcu nikomu krzywdy tym nie robię.
Tak dla zasady!Ktoś kto ma takie skłonności powinien być bity i kopany.Po prostu takie mam zdanie.
Takich już się nie da wyleczyć niestety,mają to zakodowane w genach i chcąc ,nie chcąc dalej będą to robić.
Rozumem. Ale pytałem o to, jakie to ma korzyści? Każda negatywna emocja szkodzi NAM - każda. Zemsta wbrew pozorom nie przynosi ulgi.
Pongsaklek
Zgadzam się z Tobą w 100%. Więźniowie powinni pracować na swoje utrzymanie.
"(...) pytałem o to, jakie to ma korzyści? Każda negatywna emocja szkodzi NAM - każda. Zemsta wbrew pozorom nie przynosi ulgi.
Zależy, jednym przynosi, innym nie. Ale nie o to tu chodzi. Celem życia nie jest zresztą szczęście osobiste. Zemsta jest obowiązkiem moralnym, jaki na człowieka nakłada poprawnie sformułowany humanizm. Ktoś ci wyrządził krzywdę, wiec musisz go powstrzymać, by nie wyrządził krzywdy również innym. Jeśli nie masz możliwości wyrównania rachunków to trudno, bezsilność towarzyszy nam przez większość życia. Ale nie mamy prawa wybaczać.
Wybaczanie to pusty frazes, który nic nie znaczy. Bo czym niby jest to wyświechtane wybaczanie?
Ale zacznijmy od tego, że zemsta nigdy nie przynosi korzyści. Powód jest porosty, wymaga to negatywnych emocji, myśli, uczuć - a to, przede wszystkim szkodzi mi.
Po drugie - życie nie ma żadnego celu. Spuścizna Arystotelesa o przyczynach celowych już dawno została zdewaluowana przez nowożytność. Jedyne przyczyny to te sprawcze.
Zemsta nie jest powstrzymywaniem kogoś przed wyrządzaniem krzywdy innym - mylisz pojęcia. Zemsta jest niczym innym, jak rewanżem za zło. Ochrona zaś przed złem, to zupełnie co innego.
"Ale nie mamy prawa wybaczać". - Taka postawa ubezwłasnowolnia, skazuje nas samych na bycie poddanym. To uwłaczające kiedy człowiek z uwagi na kogoś, kto wyrządził mu krzywdę, konstruuje swoją postawę mentalną.
To wręcz samoupodlenie etyczne, jeśli swoją postawę uzależniam od człowieka, który wyrządził mi krzywdę.
To jest naprawdę matematycznie proste. Negatywne emocje szkodzą - jeśli kogoś tylko nie lubimy... to przecież nie on, ale my na tym tracimy. Właśnie z uwagi na owe negatywne emocje.
"Wybaczanie to pusty frazes, który nic nie znaczy. Bo czym niby jest to wyświechtane wybaczanie?"
Wybaczenie to taki stan ducha, który się tworzy, gdy pamiętamy krzywdę, ale nie jest ona dla nas aktualna. Przykładowo: pamiętam, że rzuciła mnie dziewczyna i że zadała mi wówczas duży ból, ale teraz nie ma to dla mnie znaczenia, bo nie jest już dla mnie atrakcyjna.
"Ale zacznijmy od tego, że zemsta nigdy nie przynosi korzyści. Powód jest porosty, wymaga to negatywnych emocji, myśli, uczuć - a to, przede wszystkim szkodzi mi."
I tu się mylisz. Zemsta przynosi korzyści anonimowym osobom. Jeśli zabiję gwałciciela swojej córki, to córki innych ojców nie zostaną zgwałcone. Jest to oczywista korzyść społeczna, której świadomość może sprawić, że nawet "brudna robota" może wzbudzać pozytywne emocje. Oczywiście, kobiety nie powinny się mścić, i duża część mężczyzn też nie. Ale ludzie są różni - stwierdzenie, że "brudna robota" jest dla każdego przykra jest ignorowaniem różnorodności wśród ludzi.
"Po drugie - życie nie ma żadnego celu. Spuścizna Arystotelesa o przyczynach celowych już dawno została zdewaluowana przez nowożytność. Jedyne przyczyny to te sprawcze."
Życie nie ma żadnego celu? Z tego, co piszesz, celem życia jest szczęście osobiste. Bo skoro mam się powstrzymać od zemsty, bo będę się musiał zmierzyć z przykrymi uczuciami, które odczuwaniu szczęścia przeczą, to celem życia jest szczęście i komfort osobisty.
"Zemsta nie jest powstrzymywaniem kogoś przed wyrządzaniem krzywdy innym - mylisz pojęcia. Zemsta jest niczym innym, jak rewanżem za zło. Ochrona zaś przed złem, to zupełnie co innego."
Nie mylę pojęć, lecz je naciągam. Zemsta to nie to samo, co ochrona przed złem, ale ochrona przed złem jest nie do wyobrażenia w społeczeństwie bez instytucji zemsty.
""Ale nie mamy prawa wybaczać". - Taka postawa ubezwłasnowolnia, skazuje nas samych na bycie poddanym. To uwłaczające kiedy człowiek z uwagi na kogoś, kto wyrządził mu krzywdę, konstruuje swoją postawę mentalną.
To wręcz samoupodlenie etyczne, jeśli swoją postawę uzależniam od człowieka, który wyrządził mi krzywdę."
Poddany jesteś również prawu powszechnego ciążenia. A wiesz, czemu nie protestujesz? Bo za prawem powszechnego ciążenia nie stoi człowiek, który nakazuje Ci trzymać się ziemi i zabrania Ci sobie polatać. I tu tak samo. Człowiek jest istotą moralną z definicji. Ma to swoje daleko idące implikacje. Człowiek nie może tworzyć zasad i żyć w środowisku z zasadami, które przeczą jego naturze - bo czeka go zagłada. Człowiek jako istota moralna, czyli dzieląca czyny na dobre i złe, nie może żyć w świecie, gdzie czyny złe nie są karane, a dobre nagradzane. Dlatego człowiek nie ma prawa wybaczać. I tu nie chodzi o innych, lecz o zasady. Jesteś poddany nie ludziom, lecz zasadom. A zasad nie możesz zmienić, bo nie możesz zmienić swojej natury, jako człowieka.
"To jest naprawdę matematycznie proste. Negatywne emocje szkodzą - jeśli kogoś tylko nie lubimy... to przecież nie on, ale my na tym tracimy. Właśnie z uwagi na owe negatywne emocje."
Nie tracimy na tym, bo negatywne emocje pomagają nam w tym świecie zawierać owocne sojusze. Uczucie wyprzedza ( zazwyczaj ) rozum i daje nam do zrozumienia, z jakimi ludźmi powinniśmy dać sobie spokój.
Odnośnie wybaczania.
Dopóki nie dopadnie mnie demencja starcza albo alzheimer, to pamiętam co działo się w moim życiu. Z kolei mówienie, że przeszłe zjawiska mają być dla mnie aktualne, to już wyraz upodobania do samookaleczenia psychicznego.
Przykład z dziewczyną bardzo egocentryczny i egoistyczny. Żywienie urazy do kogoś tylko dlatego, że nie chce spełniać naszych emocjonalnych zachcianek (bycie razem), to szczyt właśnie egoizmu.
Odnośnie zemsty - czytaj ze zrozumieniem.
Mylisz się Ty. Utożsamiając eliminację gwałciciela z zemstą, popełniasz radykalny błąd. Znów mylisz zemstę z ochroną innych - zemsta ze swej istoty jest agresywnym odreagowaniem własnej krzywdy. Ochrona innych nie jest odreagowaniem, ale właśnie ochroną innych.
Odnośnie celu.
Nie istnieją przyczyny celowe. Już od czasów Galileusza a zwłaszcza Newtona, pojęcie przyczyny celowej zostało usunięte z potocznego i filozoficznego myślenia.
Otóż w rzeczywistości realnej nie istnieją przyczyny celowe, są tylko sprawcze. Życie oczywiście nie ma żadnego celu (tak jak absolutnie wszystko inne).
Kolejny Twój błąd wynika z ponownego utożsamienia zemsty z podziałem na czyny dobre i złe, oraz zasadami i niekaraniem czynów złych. Twoje argumenty więc nie odnoszą się do tezy.
Otóż podział na czyny dobre i złe, tworzenie zasad, karanie za złe i nagradzanie za dobre - nie ma absolutnie nic wspólnego z zemstą. Mylisz podstawowe kategorie.
Piszesz o naturze, a działasz właśnie w niezgodzie z nią. Kiedy ktoś zrobi Ci coś złego, to akt zemsty wymaga negatywnych emocji, myśli i uczuć. A negatywne emocje, myśli i uczucia - po prostu szkodzą. To jest brutalnie prosty naturalizm, wręcz biologizm. Złe myśli i emocje szkodzą.
Sojusze nie wynikają z negatywnych emocji, a przynajmniej nie powinny. Sojusze winny wynikać ze zwyczajnej ochrony.
PS Mówienie o zwróceniu się ku naturze, to również pusty frazes - mało tego, to błąd logiczny. Niestety ogromna ilość prób tworzenia systemów etycznych zawierają błąd zasady deontycznej Hume`a. Ze zdań opisowych (X jest), nie wynikają zdania normatywne (X powinien być).
Gdybyśmy musieli skłonić się ku naturze - to jakiej i w jakim stopniu? Czy nasz gatunek biologicznie sprzed 10 tys. lat? Czy może sprzed 100 tys. lat? Czy może sięgając wstecz ewolucji - nasza natura to to, co było 100 milionów lat temu?
I w jakim stopniu mamy być naturalni? W 100% i robić DOKŁADNIE to, co dawni ludzie, czy może 75%?
I na koniec. Mówienie, że powinniśmy robić to, co jest naturalne... uniemożliwia tworzenie etyki. Etyka musi nam odpowiedzieć na pytanie - co robić. Natura powie nam tylko to, co ludzie robili kiedyś.
W czasach Epikura to "przechodziło" - ów postulat, że etyka uniwersalistyczna wynika ze wspólnej natury. No ale nie dziś.
mma
Wyrok sądowy nie jest (a przynajmniej nie powinien) być zemstą. Nawet kara śmierci nie jest aktem zemsty. Do więzienia ludzi wsadza się po to, żeby ochronić innych, żeby społeczeństwo było bezpieczne. Człowiek, którego skazujemy na wyrok, jest NAJMNIEJ ISTOTNY w tym momencie. Takie zachowania regulacyjne wynikają z ochrony społeczeństwa w imię sprawiedliwości.
Proponuję nieco zagłębić się w socjobiologię. Człowiek żyjący w grupie, stadzie czy jakimkolwiek społeczeństwie "stworzył" dobro i zło dlatego, by chronić siebie. Kiedy widzisz, że w stadzie ludzie się dla zabawy mordują, to zaczynasz myśleć "a może mnie tak zabiją"? No i tworzy się moralność - "to jest złe".
- - -
Bez odbioru w temacie etyki. Chętnych zapraszam na gg - 8293412.
Nie odpisuję w tym temacie, bo bokser.org to nie miejsce na dysputy filozoficzne.
---
"beniaminGT - groch z kapustą :)"
Źle do tego podchodzisz. Stawiasz się na pozycji nauczyciela, zamiast się zastanowić, czy nie możesz się czegoś ode mnie nauczyć.
Po drugie, na GG nie będę prywatnie dyskutował, bo mnie pobieranie lekcyj od jakiegoś mądrali nie interesuje. Ewentualnie mogę na arenie publicznej się wypowiedzieć, by ktoś trzeci mógł wyciągnąć dla siebie jakieś wnioski.
Deter:
"Dopóki nie dopadnie mnie demencja starcza albo alzheimer, to pamiętam co działo się w moim życiu. Z kolei mówienie, że przeszłe zjawiska mają być dla mnie aktualne, to już wyraz upodobania do samookaleczenia psychicznego."
A ja nie pamiętam wszystkich krzywd, które mnie spotkały. Większość pewnie pamiętam, żadnej specjalnie nie rozpamiętuję, ale były takie czasy, kiedy to i owo rozpamiętywałem. Nie sadze by było to upodobaniem do "samookaleczania psychicznego". Ma to raczej związek z poczuciem doznanej krzywdy, wrażliwością, czy niespełnionymi oczekiwaniami.
Deter:
"Przykład z dziewczyną bardzo egocentryczny i egoistyczny. Żywienie urazy do kogoś tylko dlatego, że nie chce spełniać naszych emocjonalnych zachcianek (bycie razem), to szczyt właśnie egoizmu."
Jakbyś się nie zamotał, to byś zauważył, ze ja również uważam pojęcie wybaczenia za puste. Jeśli krzywda jest aktualna - to mamy za złe, jeśli przestaje "być" aktualna - odpuszczamy. Nazywamy to wybaczeniem, choć nie wychodzi to od nas, lecz od czynników zewnętrznych. Po prostu sobie schlebiamy ( co nie jest czymś bardzo zdrożnym ). Poznałem lepszą dziewczynę, więc wybaczam tamtej :) Nie poznałbym, nie wybaczyłbym. To był przykład. Na marginesie dodam, że szczyt egoizmu, to bawić się czyimiś uczuciami i wprowadzać kogoś w błąd swoim zachowaniem. "Bycie razem" to nie jest zachcianka emocjonalna, lecz zadanie, jaki stoi przed kobietą i mężczyzną. Jest to poważne zadanie, bo dotyczy większości życia i jest związane z wychowywaniem dzieci - jeśli więc ktoś to traktuje "na żarty" i krzywdzi w ten sposób drugą osobę, to on ponosi winę, a nie "egoizm" tej drugiej strony.
Deter:
"Kolejny Twój błąd wynika z ponownego utożsamienia zemsty z podziałem na czyny dobre i złe, oraz zasadami i niekaraniem czynów złych. Twoje argumenty więc nie odnoszą się do tezy.
Otóż podział na czyny dobre i złe, tworzenie zasad, karanie za złe i nagradzanie za dobre - nie ma absolutnie nic wspólnego z zemstą. Mylisz podstawowe kategorie."
Szczerze, to nie za bardzo rozumiem, o co Ci chodzi. Musiałbyś podeprzeć się moimi cytatami, w jaki sposób wprowadzam taki zamęt pojęciowy. Wypowiem się więc jeszcze raz, bo chyba chodzi o to, że ja od razu wplątuję kontekst społeczno-polityczny, a Ty widzisz człowieka w jakimiś próżniowym zawieszeniu. Otóż, żyjemy w społeczeństwie, które pozwoliło sobie narzucić, że zemsta czy też samosąd jest czymś złym - i to bez względu na okolicznościi. I ten pogląd jest poglądem złym, generuje niebotyczną niesprawiedliwość w społeczeństwie i robi z nas bandę baranów, które nie mogą dochodzić swoich praw. Natomiast, ja nie twierdzę, że zemsta = dobro. Brak zemsty = zło. Ale z całą pewnością, że odbieram człowiekowi prawa do prawidłowego osądzenia we własnej sprawie. Jest to przesąd, że człowiek taki jest niezdolny do sprawiedliwego osądu.
Deter:
"Odnośnie celu.
Nie istnieją przyczyny celowe. Już od czasów Galileusza a zwłaszcza Newtona, pojęcie przyczyny celowej zostało usunięte z potocznego i filozoficznego myślenia.
Otóż w rzeczywistości realnej nie istnieją przyczyny celowe, są tylko sprawcze. Życie oczywiście nie ma żadnego celu (tak jak absolutnie wszystko inne)."
Może twoje nie ma celu?... ( żart :)
Twierdzisz, że determinizm jest filozofią dominującą od kilku wieków. Umknęło mi to. Determinizm jest logiczny i właściwie chyba nie do obalenia. Ale, choć "prawda jest zwykle użyteczna, to użyteczność jest ważniejsza od prawdy". Jeśli nawet wolna wola jest złudzeniem, to należy to złudzenie podtrzymywać. Ale nie wiem, czy o to Ci chodzi, więc nie będę się rozpisywał.
Deter:
"Piszesz o naturze, a działasz właśnie w niezgodzie z nią. Kiedy ktoś zrobi Ci coś złego, to akt zemsty wymaga negatywnych emocji, myśli i uczuć. A negatywne emocje, myśli i uczucia - po prostu szkodzą. To jest brutalnie prosty naturalizm, wręcz biologizm. Złe myśli i emocje szkodzą."
Ale człowiek jest istotą społeczną. Cała jego potęga wynika z tego faktu. Dlatego tam, gdzie interes społeczny wchodzi w kolizję z interesem osobistym, ten drugi jest poświęcany. Jeśli pozwolisz grasować bandycie to szkodzisz społeczeństwu. Nie ma znaczenia w tym momencie, że tak jest ci wygodniej. Twój interes musi ustąpić miejsca. Przy czym od razu muszę tutaj zaznaczyć, że interes państwa nie ma nic wspólnego z interesem społeczeństwa. Są to właściwie przeciwieństwa.
Deter:
"Mówienie o zwróceniu się ku naturze, to również pusty frazes - mało tego, to błąd logiczny. Niestety ogromna ilość prób tworzenia systemów etycznych zawierają błąd zasady deontycznej Hume`a. Ze zdań opisowych (X jest), nie wynikają zdania normatywne (X powinien być).
Gdybyśmy musieli skłonić się ku naturze - to jakiej i w jakim stopniu? Czy nasz gatunek biologicznie sprzed 10 tys. lat? Czy może sprzed 100 tys. lat? Czy może sięgając wstecz ewolucji - nasza natura to to, co było 100 milionów lat temu?
I w jakim stopniu mamy być naturalni? W 100% i robić DOKŁADNIE to, co dawni ludzie, czy może 75%?"
Zdaje się, że ja mówiłem tylko, że człowiek ma pewną naturę i że jego działanie jest przez tą naturę na określonych polach związane. Ta natura, to zmysł moralny. To to, że człowiek widzi świat, jako moralny. Że interpretuje czyny, jako dobre i złe - i to w sensie obiektywnym. W związku z czym, możemy się spierać co jest dobre, a co złe, ale nie mamy prawa opowiedzieć się za relatywizmem. Technicznie możemy - ale przez fakt, że jest to niezgodne z naszą naturą, będzie to dla nas oznaczało katastrofę. Dlatego powinnością człowieka jest szkolenie się w osądzaniu. W wyszukiwaniu dobra i zła na każdym kroku. W nagradzaniu dobra, a karaniu zła. Stwierdzenie, że tego nie możemy robić, to stwierdzenie, że nie możemy "być" sobą.
Deter:
"Proponuję nieco zagłębić się w socjobiologię. Człowiek żyjący w grupie, stadzie czy jakimkolwiek społeczeństwie "stworzył" dobro i zło dlatego, by chronić siebie. Kiedy widzisz, że w stadzie ludzie się dla zabawy mordują, to zaczynasz myśleć "a może mnie tak zabiją"? No i tworzy się moralność - "to jest złe"."
Ja jestem humanistą. Coś, co się nazywa socjobiologia samą nazwą się dyskredytuje. Mnie interesuje człowiek, a nie małpa na drzewie, czy dziki knur w zaroślach, albo "społeczność mrówek"
Człowiek nie "stworzył" dobra i zła, lecz je rozpoznał, dlatego przyjęło się ono powszechnie. Człowiek nie pomyślał: wymyślę sobie dobro i zło, bo mogę zginąć. Nikt by go wówczas nie posłuchał: powiedzieliby mu, przecież to ty zginiesz, więc weź sobie do grobu ten wynalazek.
"Wyrok sądowy nie jest (a przynajmniej nie powinien) być zemstą. Nawet kara śmierci nie jest aktem zemsty. Do więzienia ludzi wsadza się po to, żeby ochronić innych, żeby społeczeństwo było bezpieczne."
Państwo po to wsadza ludzi do więzienia, żeby zastraszyć społeczeństwo. W normalnym społeczeństwie bandzior jest jeden na 1000 zdrowych, silnych, uzbrojonych mężczyzn - więc jest bezbronny. W chorym, bandziory są trzymane razem, przez co się integrują ze sobą i stanowią realną siłę. Odosobnienie nie chroni przed bandziorem ( poza wyrokami dożywocia, ale to też nie zawsze ), lecz przeciwnie - bandzior po 10 latach leżenia na pryczy nie wróci do uczciwego, pracowitego życia w dynamicznie zmieniającym się społeczeństwie, na bank będzie dalej niebezpieczny.
I jeszcze jedno. To, że wyrok sądowy ( sądu państwowego ) nie jest formą sprawiedliwej zemsty uświadamia nam nasz status. Policja łapie bandziora, a sędzia go wsadza do kryminału, nie dlatego, że nas skrzywdził, ale dlatego, że złamał "prawo państwowe". My żądamy zadośćuczynienia, ale nie otrzymujemy go, bo nie my jesteśmy klientami "wymiaru sprawiedliwości". Gdybyśmy byli, moglibyśmy żądać dowolnego zadośćuczynienia: pieniędzy, chłosty, kastracji, śmierci, gwałtu, pracy; sędzia by decydował. Ale sędzia nie reprezentuje sprawiedliwości, lecz państwo - i to jest problem, którym trzeba się zająć ( A skąd się wziął ten problem?! Ano stąd, że ktoś uznał, że sprawiedliwość - jedna z form dobra - nie ma charakteru obiektywnego, więc trzeba ją ustalić i spisać w "Kodeksie Karnym"; no i oczywiście trzeba założyć parlament i dać pracę politykom, żeby się tym zajęli. No, i zajęli się. )