HOPKINS, BERNARD
Wczoraj Bernard Hopkins ponownie zapisał swoje nazwisko na kartach historii boksu. Amerykanin, dzięki zwycięstwu nad Jeanem Pascalem, został najstarszym mistrzem świata w historii zawodowego pięściarstwa, w wieku 46 lat i 126 dni. Nazwisko ‘Kata’ jest znajome każdemu, kto choć trochę interesuje się boksem, warto jednak przyjrzeć się bliżej sylwetce legendarnego boksera, gdyż nie wszystkie fakty jego kariery mogą być każdemu znajome.
Hopkins przyszedł na świat 15 stycznia 1965 roku w Filadelfii. Jako nastolatek często wpadał w tarapaty z lokalną policją, przyłączając się do kolejnych młodzieżowych gangów. Gdy miał 13 lat podczas jednego z rabunków został aż 3-krotnie ugodzony nożem, jednak udało mu się ujść z życiem. W wieku 17 lat Hopkins popełnił kolejny rozbój i został aresztowany. Za to przestępstwo został skazany na 18 lat pozbawienia wolności.
W więzieniu Bernard przeszedł przemianę duchową. Oprócz przejścia na islam, udało mu się też zdobyć dyplom szkoły średniej; tam też zaczęła się na dobre jego przygoda z boksem. Wcześniej miał z nim do czynienia, sporadycznie trenował, jednak to za kratkami odniósł pierwszy sukces, zostając więziennym mistrzem kraju w wadze średniej. Na szczęście dla świata boksu Hopkinsa wypuszczono na zwolnienie warunkowe w pierwszym, dozwolonym z prawnego punktu widzenia momencie - w roku 1988, po odbycie 6 lat kary. Więzienie Bernard opuścił jako nowo narodzony człowiek, pragnący się odciąć od swojej mrocznej przeszłości. Nawet dziś, po latach wciąż wspiera finansowo wszelkie programy pomocy dzieciom z filadelfijskich gett. Jest też twarzą miejskiej kampanii zwalczania narkotykowych i alkoholowych uzależnień wśród młodzieży. B-Hop wielokrotnie podkreślał rolę jaką odegrał w jego życiu pobyt za kratkami. Mówił ze w ringu nie przestraszy się żadnego rywala, gdyż widział gwałt na współwięźniu i morderstwo na innym, tylko po to, aby zdobyć paczkę papierosów.
Zaraz po wyjściu Hopkins przysiągł sobie, że do więzienia już nigdy nie wróci. Nie mając za sobą żadnej przygody z boksem amatorskim, został zawodowcem, zaczynając przygodę z tym sportem w wadze półciężkiej. Swoją pierwszą walkę, 11 października 1988 roku przegrał z nieznanym Clintonem Mitchellem. Po tej porażce zastanawiał się nad kontynuowaniem kariery. Mimo przegranej, Bernard zwrócił na siebie uwagę trenera Louie Fishera, który wziął go pod swoje skrzydła. Po 16 miesiącach czujnego treningu pod okiem nowego coacha, Hopkins wrócił na ring już jako pięściarz wagi średniej.
Między rokiem 1990 a 1992 nasz bohater rozpoczął wspinanie się w górę rankingów bokserskich. Stoczył w tym czasie 20 walk i za każdym razem zwyciężał. Aż 15 ze wspomnianych 20 walk wygrywał bowiem przez nokaut, z czego 11 razy posyłał rywala na deski już w pierwszej rundzie. W pełni zapracował też na swój ringowy przydomek – ‘Kat’ (The Executioner), który wziął się od jego słynnego gestu wykonywanego przed każdą walką, pokazującemu przeciwnikowi jego dekapitację.
Kiedy jednak miał szansę po raz pierwszy wspiąć się na bokserski szczyt i sięgnąć po wakujący mistrzowski tytuł federacji IBF 22 maja 1993 roku, na jego drodze stanęła ściana. Ściana dla ta nazywała się Roy Jones Jr. (najlepszy pięściarz lat 90-tych wg. magazynu "Ring") i Hopkins przegrał na punkty. Nie chciał się pogodzić z porażką z rodakiem, wielokrotnie nawołując do rewanżu, co jak wiemy udało mu się dopiero po 17 latach. Rok później Jones przeszedł do wyższej kategorii wagowej i pas IBF w średniej znów był do wzięcia.
Kolejną szansę, by po niego sięgnąć dostali Hopkins i Ekwadorczyk Segundo Mercado. Hopkins, mimo faktu iż w 5. i 7. rundzie znalazł się na deskach, zdołał zremisować walkę. W rewanżu sam załatwił jednak sprawę już w 7. rundzie, sięgając wreszcie po wymarzony tytuł. Bernard pierwszą obronę stoczył dopiero w 1996 r., ze Steve`em Frankiem, którego znokautował już w 1. rundzie, ale dopiero w 1997 roku stoczył walki z bardzo dobrymi pięściarzami. Najpierw pokonał byłego wieloletniego mistrza, Johna Davida Jacksona ( TKO w 7. rundzie), oraz przyszłego mistrza w wadze półciężkiej - Glena Johnsona (TKO w 11. rundzie). W 1998 r. Hopkins mógł dopisać do swego rekordu zwycięstwo nad kolejnym czempionem, którym był Simon Brown - były mistrz IBF i WBC w wadze półśredniej, oraz WBA w wadze jr. średniej. W następnym pojedynku z Robertem Allenem, doszło do dość niecodziennego zdarzenia. Sędzia Mills Lane, podczas próby oderwania klinczujących bokserów, zrobił to w taki sposób, że Bernard wypadł po za ring. ‘Kat’ na tyle mocno się poobijał, że nie mógł kontynuować walki, która ostatecznie została uznana za nieodbytą. Zorganizowano rewanż w lutym 1999 r. i tym razem padał już tylko Allen, tyle, że po ciosach Hopkinsa w 2. i w 6. rundzie, ostatecznie przegrywając w 7. przez TKO. Po kolejnych trzech obronach pasa IBF, Hopkins po raz pierwszy stanął do walki unifikacyjnej. W kwietniu 2001 dorzucił bowiem do kolekcji pas federacji WBC, pokonując jednogłośnie na punkty Keitha Holmesa.
Najwidoczniej do swojego tytułu bardzo się przyzwyczaił, gdyż do 2000 roku bronił go 12 razy, czasem w dramatycznych okolicznościach, jak w czasie swojej drugiej walki z Antwunem Echolsem. Padając wówczas ofiarą zapaśniczego chwytu, Bernard uszkodził sobie w 6. rundzie ramię. Sędzia stwierdził, że faul kwalifikuje się do dyskwalifikacji Echolsa i tym samym przyznania zwycięstwa Hopkinsowi. Ten jednak stwierdził, że chce walczyć dalej i nie dość, że wytrwał z bólem, to jeszcze zmasakrował przeciwnika używając niemal wyłącznie lewej ręki. Cała walka zakończyła się przez techniczny nokaut pretendenta w rundzie numer 10.
Hopkins był bezdyskusyjnym mistrzem świata, lecz osiągnął już 35 lat i powoli wszyscy zaczynali go wysyłać na sportową emeryturę. Tymczasem Bernard miał trochę inne zdanie, gdyż jak już wcześniej napisałam, do swojej kolekcji dołączył należące do Holmesa trofeum WBC. Do niekwestionowanego mistrzostwa świata w wadze średniej brakowało mu więc tylko tytułu WBA, którego posiadaczem był niepokonany Portorykańczyk - Felix ‘Tito’ Trinidad. Ich wyznaczony na 29 wrzesień 2001 pojedynek poprzedzało ciągłe podgrzewanie atmosfery i obrażanie się obu pięściarzy. Szczytem była zaś sytuacja, gdy Hopkins znieważył portorykańską flagę, wyrywając ją z ręki promotora swojego rywala, Dona Kinga, rzucając ją o ziemię. Fakt ten oburzył wielu mieszkańców wyspy, którzy rozpoczęli szturm na budynek, w którym odbywała się konferencja prasowa. Cała sytuacja zakończyła się jednak dla Hopkinsa szczęśliwie, gdyż został on ewakuowany z budynku helikopterem. W końcu jednak obaj stanęli w ringu w nowojorskim Madison Square Garden. Pojedynek trwał 12 rund i skończył się zwycięstwem Amerykanina przez techniczny nokaut.
Swych trofeów skutecznie bronił sześciokrotnie. Do jednego z najciekawszych pojedynków doszło 18 września 2004 roku, gdy naprzeciwko ‘Kata’ stanął Oscar De La Hoya noszący pas prestiżowej federacji WBO. W walkę wpompowano miliony dolarów i odpowiednio nagłośniono jako jedno z największych wydarzeń bokserskich ostatnich lat. Wszyscy fani pięściarstwa ostrzyli sobie więc zęby na ten pojedynek. Zakontraktowana na 12 rund walka potrwała tylko 9 i skończyła się w najgorszy z możliwych dla ‘Złotego Chłopca’ sposób. To, że został pokonany nie było wielką niespodzianką, jednak nie dość, że pierwszy raz w karierze przegrał przez nokaut, to padł po ciosie na korpus, konkretne idealnym uderzeniu pod prawy łokieć - wprost na wątrobę, był tak bolesny, że De La Hoya nie mógł już dalej walczyć. Bernard Hopkins był więc pierwszym od 1987 roku niekwestionowanym mistrzem wagi średniej. Jako jedyny w historii zdobył wszystkie pasy jeden po drugim.
Najwidoczniej De La Hoya nie chował do swego pogromcy urazy, gdyż jeszcze przed końcem 2004 roku obaj pięściarze zjednoczyli siły i Bernard został na czele oddziału na Wschodnim Wybrzeżu, należącego do Oscara Golden Boy Promotions. Ostatnią skuteczną obronę swej kolekcji pasów mistrzowskich Bernard zanotował na początku 2005 roku pokonując Howarda Eastmana.
Kolejnym rywalem czterdziestoletniego już Kata był niepokonany 26-latek Jermain Taylor, kreowany przez amerykanów na wielkiego mistrza i nadzieję boksu. Walka trwała 12 rund i przed ogłoszeniem werdyktu żaden z zawodniku nie mógł być pewien swego. Dwóch z trzech sędziów uznało, że zwyciężyła młodość. Hopkins został pozbawiony, po 10 latach panowania, mistrzowskich tytułów - zdaniem wielu ekspertów niesłusznie. Musiało więc dojść do rewanżu. Stało się tak po 5 miesiącach, w 2005 roku. Tym razem werdykt był jednogłośny - znów na korzyść Jermaina. Pojedynek był ponownie bardzo zacięty i znów wg. wielu wywołał wiele kontrowersji. Po tej porażce wszyscy twierdzili, że Hopkins powinien powiesić rękawice na kołku i w wolnych chwilach wyszukiwać młode talenty dla Golden Boy Promotions.
Były skazaniec po raz kolejny pokazał jednak, że na emeryturę się nie wybiera i na ring wrócił już pół roku później. Tym razem w wadze półciężkiej skrzyżował rękawice z pogromcą Roya Jonesa Juniora - Antonio Tarverem. Stawka w porównaniu z tym, o co wcześniej mieli okazję walczyć obaj bokserzy, nie była imponująca. Stanowiły ją niewiele znaczący pas IBO i NBA. Pojedynek był bardzo jednostronny. Trwał pełne 12 rund, przez które Hopkins niemiłosiernie obijał rywala, by zdecydowanie zwyciężyć na sędziowskich kartach. Podobnie było z kolejną walką ‘Kata’. W lipcu 2007 roku zmierzył się z byłym niekwestionowanym mistrzem wagi jr średniej, mającym na rozkładzie między innymi Shane'a Mosley'a i Felixa Trinidada - Ronaldem ‘Winky’ Wrightem. Także i tym razem sędziowie nie mieli problemu i znów jednogłośnie zwyciężył Hopkins. Następną walką stoczoną przez B-Hopa był pojedynek z Joe Calzaghe. Mimo iż ‘Włoski Smok’ był w 1. rundzie liczony, ostatecznie wygrał walkę.
Hopkins nie zapomniał też o swoim pogromcy sprzed lat, Roy’u Jonesie, z którym porażka nadal głęboko w nim tkwiła. 3 kwietnia obie bokserskie legendy ponownie skrzyżowały rękawice w ringu. Ale sama walka rozczarowała, mimo iż pięściarze zapowiadali nokaut i walkę pełną emocji, to jednak ani pierwszego ani drugiego nie było można zobaczyć. Od samego początku starcie było nudnawe, choć to ze strony Hopkinsa było można zauważyć większą chęć do walki. Najwięcej emocji było w 6. rundzie i to nie z powodu dobrej walki, a faulu ze strony Roya Jonesa, który uderzył w tył głowy "Kata". Ten długo nie mógł się pozbierać, a walkę przerwano na kilka minut odbierając jednocześnie punkt Royowi. Po wznowieniu pojedynku wściekły Hopkins rzucił się na Jonesa, nie zważając na gong kończący rundę. Aby rozdzielić obu bokserów, na ring musieli wkroczyć ochroniarze. Zrobiło się zamieszanie i przepychanka. W dalszej części pojedynku również dochodziło do nieprzepisowych zachowań z obu stron. Końcowy werdykt był raczej oczywisty, jednogłośnie na punkty wygrał Bernard Hopkins, tym samym rewanżując się za porażkę sprzed lat.
Hopkins wielokrotnie w trakcie trwania swojej kariery wysyłany był na emeryturę. Oprócz wspomnianych już sytuacjach po walkach z Taylorem czy Echolsem, wiele takich głosów pojawiło się po jego walce z Tarverem, utwierdzając, że lepszego momentu już dla takiej decyzji nie będzie. Kolejny raz głosy krytyków podniosły się po walce z Walijczykiem Joe Calzaghe, mimo tego iż Hopkins spisał się bardzo dobrze. Bernard jednak powtarzał, że sam chce podjąć tą decyzję, zamykając tym samym usta wszystkim swoim doradcom. Okazję do utarcia nosa swoim przeciwnikom miał w walce z Kelly Pavlikiem. W walce z dużo młodszym, niekwestionowanym królem wagi średniej Hopkins był skazywany na pożarcie. Mimo to całkowicie zdominował rywala, a po jej zakończeniu podszedł do miejsca, w którym zasiadali dziennikarze zajmujący się boksem, każdemu z nich bez słowa wpatrując się w oczy w geście triumfu. Ci jednak nie dali za wygraną, ponownie nawołując ‘Kata’ do zawieszenia rękawic na kołku po stojącym na niskim poziomie rewanżu z Royem Jonesem.
Jednak mimo upływającego czasu, Bernard Hopkins wyznaczył sobie kolejne wyzwanie - zostanie najstarszym zawodowym mistrzem świata w historii. 18 grudnia 2010 roku zmierzył się z kanadyjskim czempionem WBC wagi półciężkiej, Jeanem Pascalem, mając w dniu walki 45 lat 11 miesięcy i 3 dni (o 38 więcej od Foremana). Pojedynek odbył się na terenie Pascala - w Quebec City w Kanadzie. Od pierwszych sekund starcia to Hopkins nacierał, a Pascal walczył z defensywy, udało mu się trafić Amerykanina silnym prawym sierpowym, po którym ugięły się pod Hopkinsem nogi. Pod koniec 1. rundy kanadyjski bokser uderzył Hopkinsa w tył głowy, po czym Amerykanin wpadł w liny i się przewrócił. Sędzia, niesłusznie uznał to za nokdaun i liczył Hopkinsa. W 3. rundzie Jean Pascal już czysto trafił Amerykanina i Hopkins był liczony po raz drugi (po raz ostatni ostatnim "Kat" był liczony w 1994 roku!). Wydawało się, że walka zmierza w kierunku wygranej aktualnego mistrza, ale Bernard w kolejnych rundach zaczął przejmować inicjatywę, popisując się znakomita techniką, szybkością i umiejętnościami. Kanadyjczykowi wyraźnie zabrakło pomysłu na walkę ze starym mistrzem. Gdy wybił gong kończący 12. rundę, Bernard Hopkins podniósł ręce w geście triumfu, będąc przekonany o swojej wygranej. Niestety radość była za wczesna, tylko jeden sędzia przyznał zwycięstwo dwoma punktami Hopkinsowi, a dwaj pozostali remis, co oznaczało, że pojedynek jest remisowy, a pas mistrzowski zachowa Pascal. Hopkins i wielu obserwatorów nie kryło rozczarowania takim werdyktem, a sam pięściarz powiedział, że sędziowie go zwyczajnie okradli.
Dość szybko, bo już 21 maja 2011 roku, zorganizowano rewanż. Obaj pięściarze ponownie stanęli naprzeciw siebie w ringu, a stawką był ten sam pas, co parę miesięcy wcześniej. Przed samą walką bokserzy nie kryli niechęci do siebie, wielokrotnie się nawzajem obrażając. Starcie ponownie odbyło się w Kanadzie, tym razem w Montrealu, a w dniu walki Hopkins miał 46 lat i 126 dni. Obaj pięściarze byli bardzo zdeterminowani aby wygrać, Pascal nastawił się na swoje silne sierpy, którym kilkukrotnie trafił Amerykanina, ale i ten nie pozostawał mu dłużny zaskakując Kanadyjczyka silny prawym prostym i punktując lewym. Bernard również prowokował rywala, a w przerwie między 6. i 7. rundą zrobił nawet kilka pompek dając do zrozumienia, że jest w znakomitej formie fizycznej. Pascal miał co raz mniej pomysłu na sprytnie walczącego rywala i mimo prób zadania czystego ciosu na szczękę ‘Kata’ ta sztuka się nie udała. Po zakończeniu walki, tym razem sędziowie sprawiedliwie orzekli jednogłośne zwycięstwo Hopkinsa, który zapomniał o złej krwi przed walką i symbolicznie wręczył pas Pascalowi uznając jego klasę.
Bernard Hopkins został najstarszym pięściarzem w historii, który zdobył tytuł mistrzowski, zostaje mu do pobicia jedynie rekord Archie Moore'a, który bronił tytułu mając 49 lat. Również i teraz pewnie wiele osób chciałoby odejścia w chwale wielkiego mistrza. Widząc jednak to, jak na ringu sprawuje się Hopkins i porównując jego dyspozycję do innych wielkich mistrzów z lat 90-tych XX w., powinno się jednak pozostawić tę decyzje w rękach samego zainteresowanego. Z całą pewnością swoją postawa zasłużył na to, by mu to oddać.
Dlatego Hopkins nie pobije pozostałych mistrzów półciężkiej, dlatego też Martinez nie powalczy ze Sturmem, czy Chavezem.
Na szczęście stacje telewizyjne dostrzegają, że nie pasy się liczą i zaczynają powoli naciskać promotorów, żeby ci wybierali klasowych rywali dla swych bokserów. Cała nadzieja w tym, że w HBO, czy Showtime wiele do powiedzenia mają eksperci.
A co do samego Hopkinsa, to, pomimo, że nic nowego się z artykułu nie dowiedziałem, warto było sobie pewne rzeczy przypomnieć, przeczytać jeszcze raz zestawienie nazwisk pokonanych przeciwników. Robi niesamowite wrażenie.
Laura czy jest możliwe ,żebyś przygotowała artykuł o Bute ,pytam z wiadomych przyczyn?
Przecież Cygan jest dopiero na dotarciu,jeszcze 10 lat i zawalczy w końcu o pas(prawdziwy).
A poważnie to Hopek pokazał KLASĘ!!!
Czy ktoś kiedyś zdominował Hopkinsa?
Facet łamie wszelkie kanony starości.
Legenda pełną gębą.
niestety na wymarciu
ale mimo pobytu w wiezieniu 5 lat ! wyszedł i zdobył bardzo wiele !
jet legendą moze taką jak roy w tym wieku mieć taką forme to fenomen!! neipodobało mi się że nazwał Czghe Białasem i że biały nigdy go nie pokona! moze już odejśc jako wielki Mistrz!!
został niepokonany Joe Lipsey. Całą walkę można zobaczyć na Youtube.
Lipsey nigdy więcej nie stanął w ringu....Zapraszam do przyłączenia się do Armii Bernarda - http://www.youtube.com/watch?v=FArNi5KVVCc&feature=channel_video_title komentujcie i subskrybujcie.
nie wiem skąd taka informacja?
Archie urodził się 13 grudnia 1913 (według boxrec 1916)
ostatni raz bronił mistrzowski pas w wadze półciężkiej w wieku 47 lat i to był jego ostatni pojedynek w tej kategorii wagowej
w wieku 49 lat to skończył karierę (zresztą w wadze cięzkiej)
Wystarczy popatrzec w rekord Hopkinsa... nazwiska robią ogromne wrażenie.
Zdecydowanie Hopkins powinien miec teraz miejsce w P4P.
Tak sobie myślę że on nigdy nie miał takiej swojej koronnej umiejętności,za to balans wszystkich umiejętności czyni go tym kim jest.Po prosu żywa(aktywna)ikona boksu.Forever Young Legend!
Co prawda wyżej sobie cenię w primie Roya Jonesa Jr niż Hopkinsa za jego czasów świetności, ale Bernard pokazał ostatnio kawał dobrego boksu i pojawił się nowy, najstarszy mistrz świata. Pascal to czołówka, pokonał Dawsona, choć ten go zlekceważył. Na pewno B-Hop nie obił 'buma' czy solidnego kelnera, ostatni przeciwnik był naprawdę dobrej klasy bokserem. Przez tyle lat B-Hop pokazał jak walczyć, przez tyle lat był w formie. Dla mnie to prawdziwy fenomen, można by zrobić film o nim !
Ale pewnie najprędzej pojawi się autobiografia, gdzie będzie jak to byłem biedny, wpadłem w złe towarzystwo - punkt zwrotny pod prysznicem - stałem się dobry i pomagam wszystkim dookoła, jestem i tak nierozumiany i krytykowany, a przecież najfajniejszy.
Co mnie wkurza, to że i tak wydam na to ciężko zarobiony grosz.
Chociaż... De La Hoi po przeczytaniu pierwszego rozdziału nie tknąłem dalej.
Koleś jest niewiarygodny.
Jest absolutnym mistrzem balansowania na granicy tego co legalne i nielegalne, wykorzystywania przestrzeni na interpretację sędziego ringowego, różnorakich "szarych stref" walki bokserskiej, wywierania presji na sędziach, wytrącania z równowagi przeciwników.
Plus, oczywiście, posiada pewne umiejętności bokserskie.
Podziwam go od lat, i bardzo dawno nie kibicowałem nikomu z takim zaangażowaniem, jak jemu podczas ostatniej walki.
No, może McBridowi:)
Laura - klasa!
Potrzebyny był ktoś taki.
Choć z drugiej strony... To nie ty dorwałaś się w ostatnich dniach do czerwnego mazaka? :)
Absolutnie nie ja. Jak widzisz, przy moim nicku nie pisze nawet że jestem redaktorem - nie mam możliwości udzielania ostrzeżeń
wojkal
W miarę możliwości chcę pisać takie artykuły. Kto będzie następny jeszcze nie wiem :)
Co do Bute, to jeśli czas mi pozwoli, chętnie wybrałabym się do Bukaresztu na następną walkę, w takiej sytuacji być może spróbowałabym coś wykonać przy okazji.
Pozdrawiam
Super artykuł.
Jak byś pisała też o nie aktywnych bokserach to bym się ucieszył jak by kiedyś się ukazał taki artykuł o Eubanku(mam straszną słabość do niego).
Pozdro.
Liczę,że coś napiszesz o Lucjanie,w ostatnim czasie to pięściarz który mnie niesamowicie elektryzuje i chętnie dowiem się o nim czegoś więcej.pzdr.
W trakcie czytania rzuciły mi się w oczy jeszcze takie błędy:
"po raz ostatni ostatnim "Kat" był liczony w 1994 roku!)"
"45 lat 11 miesięcy i 3 dni (o 38 więcej od Foremana)"
Swoją drogą pamiętam, jak przed walką z Pascalem prawie wszyscy stawiali na zwycięstwo Pascala (w tym ja), niektórzy nawet przez KO, a Laura jako jedyna mówiła o tym, że pasujący Hopkinsowi Pascal zostanie zdominowany. Jak się to skończyło wszyscy widzieliśmy.
ja też wtedy stawiałem na Pascala i też pamiętam, że Laura jako jedna z nielicznych stawiała na Hopkinsa. Myślałem, że to raczej przez sentyment do tego pięściarza.
Mimo wszystko uważam, że kierowałem się wtedy racjonalnymi argumentami i normalny człowiek postawiłby wówczas na zwycięstwo Pascala. Teraz wiem, że podczas typowania wyników walk Hopkinsa zdrowy rozsądek trzeba odłożyć na bok.
zdrowy rozsądek podpowiada, że bokser, który ma 46 lat powinien być już na sportowej emeryturze, a szanse na zdobycie prestiżowego pasa w tym wieku są niewielkie. Hopkins oszukał czas. Wiem, można to wytłumaczyć dyscypliną, doborem przeciwników, zdrowym stylem życia itd. ale i tak jego ostatnie wyczyny są naprawdę godne podziwu.
Ktoś pisał powyżej, że skończył karierę w wieku 47 lat - również sprawdziłem na boxrecu i jest to prawda, ostatni raz walczył o mistrzostwo w 1961 roku a więc miał 45 lat. Także albo błąd jest na boxrec.com albo na bokser.org - PROSZĘ O WYJAŚNIENIE!
Niby racja,ale on od dawna przeczył rozsądkowi i ten rozsądek podpowiadał mi że i tym razem tak będzie.
Skoro na boxrecu pisze że w wieku 45 lat to należy kierować się boxrec.
Przyznam że nie sprawdziłam tej informacji, zaufałam Kostyrze i temu co mówił podczas walki.
Mea culpa.
Pani Lauro - dzięki za biografię. Poprzednicy napisali tyle pozytywnych komentarzy, że się do nich tylko przyłączam.
Zresztą...wazeliny nigdy za wiele. Nie tylko dla bokserów. :#
Nie wiem czy sformułowanie: "w roku 1988, po odbycie 6 lat kary"
zostało napisane celowo
ale fakt faktem że po 6 latach w pierdlu
może być już po odbycie he he