SENSACJA - ANDRADE POKONANY
Tego chyba nikt się nie spodziewał. Jeden z największych twardzieli kategorii super średniej i niedoszły pogromca Luciana Bute - Librado Andrade (29-4, 22 KO), przegrał nieoczekiwanie z niedocenianym Aaronem Pryorem Jr (16-3, 11 KO), który dotąd kojarzony był jedynie z tego, że jest synem prawdziwej legendy boksu. Junior tymczasem dzięki świetnej pracy nóg unikał niepotrzebnych wymian z silnym rywalem i boksował z dystansu, często ładnie kontrując z defensywy. Trzykrotny pretendent do mistrzostwa świata nie miał najlepszego dnia, wydawał się dziwnie ospały i po gongu kończącym dziesiąte starcie dwóch sędziów typowało sukces Pryora 96:94, a trzeci dał remis 95:95.
O krok od porażki był równie znany kuzyn Andrade - Enrique Ornelas (31-7, 20 KO). Już w pierwszej rundzie na deski potężnym podbródkowym posłał go nieznany Hector Hernandez (10-4, 4 KO), jednak Ornelas zebrał się w sobie i w kolejnych odsłonach spokojnie odrobił straty, wygrywając jednogłośnie na punkty po ośmiu rundach.
Tego samego wieczoru kolejne szybkie zwycięstwo zanotował Deontay Wilder (16-0, 16 KO). Medalista olimpijski z Pekinu już w pierwszym starciu zastopował Reggie Penę (6-7, 1 KO).
Nie wiem, co chce osiągnąć Wilder, tocząc jednorundowe potyczki z bumami. Najwyższy czas na jakiegoś trudniejszego przeciwnika.
Ale niewalczył z nikim nawet dobrym:-l