BRINKLEY O SWOJĄ PRZYSZŁOŚĆ
Po latach dobijania się do czołówki kategorii super średniej Jesse Brinkley (35-6, 22 KO) w końcu dostał swoją życiową szansę, ale ciosy Luciana Bute okazały się zbyt mocne i obchodzący w tym roku 35. urodziny Amerykanin poległ mimo dzielnej postawy w dziewiątej rundzie. Niemal dokładnie pół roku po tamtych wydarzeniach Brinkley powróci do rywalizacji.
Jesse (na zdjęciu) wyjdzie na ring już w najbliższy piątek w Reno, a jego rywalem będzie niepokonany Peter Quillin (23-0, 17 KO).
- Nie mamy czasu na to, by systematycznie i powoli odbudowywać moją pozycję w świecie boksu, dlatego od razu wziąłem tak ciężką walkę z Quillinem. Potrzebowałem czegoś takiego, bo jeśli go pokonam, powrócę do ścisłej światowej czołówki i przybliżę się do kolejnego pojedynku o tytuł - przekonuje zmotywowany Brinkley.