ORTIZ GOTOWY NA NAJLEPSZYCH
Victor Ortiz (29-2-2, 22 KO), mistrz federacji WBC w wadze półśredniej, uważa, że nadszedł najwyższy czas na walki z najlepszymi pięściarzami P4P. Po nieoczekiwanym, ale bardzo przekonujacym zwycięstwie nad Andre Berto (27-1, 21 KO), "Vicious" rzucił wyzwanie dwóm największym gwiazdom zawodowego boksu - Floydowi Mayweatherowi Jr. (41-0, 25 KO) i Manny'emu Pacquiao (52-3-2, 38 KO).
24-letni Ortiz nie przejmuje się już czołówką wagi junior półśredniej. Zdaniem młodego mistrza najlepsi zawodnicy z kategorii do 140 funtów zawsze go unikali.
- Mam dość unikających mnie junior półśrednich, nie będę dłużej ich gonił - stwierdza Ortiz. - Chcę walczyć z najlepszymi pięściarzami P4P, interesuje mnie tylko elita. Nie muszę nawet wymieniać nazwisk, bo wszyscy wiedzą kogo mam na myśli. Naprawdę jestem gotowy. Jestem młody, głodny sukcesów, nie można mnie zatrzymać.
Zorganizowanie pojedynku z gwiazdą Top Rank, Mannym Pacquiao, będzie bardzo trudne z dwóch powodów. Bob Arum, szef konkurencyjnej dla Golden Boy Promotions grupy, nie zamierza podejmować współpracy ze stajnią należącą do Oscara De La Hoyi. Dodatkowo Arum w przeszłości niepochlebnie wypowiadał się o Ortizie, co może oznaczać jego niechęć do młodego pięściarza.
- Nie obchodzą mnie wypowiedzi Boba. Tak długo jak jestem mistrzem WBC, to ja pociągam za sznurki - oświadczył "Vicious". - Nie obchodzi mnie czy będzie to Pacquiao, czy Mayweather. Po prostu chcę dostać swą szansę.
Twoim zdaniem co powinien robić? Obijać leszczy i czekać? To chyba dobrze, że chce walczyć z najlepszymi. Lepsza porażka z Pacmanem po efektownej walce niż obicie kogoś słabego.
Nie napisałem leszczy daleko mi do tego ale dla mnie n.p. Maidana bardziej zasługuje na Pacmana.W tych kręgach wagowych jest wielu zajebistych zawodników więc opcji jest sporo.
Również uważam, że rewanż z Maidaną byłby niezwykle ciekawy.
PS W temacie o Prescott`cie odniosłem się do Twoich apostrofów, które wmontowujesz wszędzie :)
Wychodzenie z założenia, że poprawność językowa jest niekulturalna, jest rażąco błędne. Nazwiska nie są ani czymś prywatnym, ani nie są czyjąś własnością - podlegają takim samym regułom jak język w ogóle.
Nie ma żadnego znaczenia to, czy chodzi o nazwiska czy o cokolwiek innego. Język podlega regułom, które należy przestrzegać. Jeśli ich nie przestrzegasz, to robisz błędy - nie ma na to usprawiedliwienia.
Językiem rządzą prawa języka - a zatem nie tylko mamy prawo odmieniać nazwiska, ale mamy taki obowiązek.
To co Ty robisz, nie różni się niczym od pisania "ktury".
Nie wychodzę z założenia, że poprawność językowa jest niekulturalna, tylko piszę tak, jak uważam za kulturalne, nawet, jeśli ktoś zarzuci mi, że jest to niepoprawne. Język jest konwencją - nie ma czegoś takiego, jak błąd w sensie absolutnym. Przyjęło się, że "ktury" jest błędem, równie dobrze "który" mogłoby bydź błędem. Ktoś powie "chodzi o odmianę". Pisze się: "żołnierz", bo odmienia się "żołnierski"; a ja mogę pisać "żołnież", bo odmienię sobie "żołnieżowy". Co więcej, to co jest błędem teraz, wcale nie musi bydź błędem za jakiś czas. Język podlega zmianom ( nie twierdzę, że zawsze na lepsze ). Obcych nazwisk staram się nie przeinaczać ( nie zawsze się da ), bo sam bym nie chciał, by ktoś w jakimś dziwnym kraju napisał Dęborskiouex, bo tam mu nakazują reguły jego języka. Wolę, by napisał Dęborski'ouex.
Absolutnie nie zgadzam się, że mam jakieś obowiązki językowe. Język jest dobrem społecznym. Nikt go nie wymyślił i nikt nie ma praw do niego, które by były większe, niż prawa innych.
Bycie konwencją odnosi się do genezy. Owszem - język jest konwencją. Ale z faktu bycia konwencją nie można wnioskować, że występuje w niej dowolność. To właśnie w obrębie tejże konwencji należy przestrzegać reguł.
To, że na czerwonym świetle się zatrzymujemy, to też konwencja - równie dobrze mogłoby być to zielone albo niebieskie światło. Ale nie zmienia to faktu, że takie są prawa ruchu drogowego. Czy się to komuś podoba czy nie, takie są reguły na drodze.
Obce nazwiska przeinaczasz, robisz to nagminnie. Pisząc Khan`em - właśnie je przeinaczasz. Nie dość, że rezygnujesz z odmiany w macierzystym języku, to na dodatek źle je odmieniasz w języku polskim. Więc robisz im większą krzywdę niż gdybyś nie odmieniał.
Ponadto - to co Ty wolisz, jest naprawdę najmniej istotne. Tak jak z czerwonym i zielonym światłem. To, że wolałbyś żeby pisano "ktury" nie oznacza, że masz prawo uważać to za poprawność. To jest po prostu wtórny analfabetyzm - nie obraź się.
Jeśli chcesz być poprawny językowo - to oczywiście masz obowiązki językowe. Jeśli jednak preferujesz wtórny analfabetyzm - Twoja sprawa. Jednak nie masz żadnych praw uważać, iż jest to poprawne.
Dobrej nocki życzę - pozdrawiam, bez odbioru :)
Czasami poprawność językowa kłóci się z poprawnością rozumową. Nie będę protestował przeciwko zielonemu światłu, bo nie znam żadnych argumentów, które by przemawiały za tym, by zmieniać kolor oświetlenia na drodze. W przypadku odmiany obcych nazwisk podałem Ci jednak argument, który powinieneś przynajmniej zaliczyć, jako coś więcej niż moje widzi-mi-się. Ale przyznaję, traktuję tą formułę, jako mniejsze zło - nie uważam jej za coś znakomitego. Przykładowo, "Khan'a", "Khan'em" odmieniam z "zadowoleniem", ale już Prescott'a muszę przeinaczyć, a dokładnie obciąć: nie napiszę: " o Prescott'cie", lecz: "o Presco'cie". Można to obejść, jeśli się pisze w dwukolorowym edytorze, albo ewentualnie tak: "Presco(tt)cie - ale nie jest to rozwiązanie dobre w świecie internetu. Wyszukiwarka będzie szukała "Prescott", a nie "Presco(tt)".
O języku, jako konwencji pisałem dlatego, że Polacy mają jakąś straszną fiksację na punkcie języka i jego poprawności, tak jakby były jakieś absolutne prawidła błędu i poprawności. Owszem, są pewne bardzo podstawowe zasady, bez przestrzegania których nie możnaby zbudować żadnej gramatyki, ale poza nimi, większość jest umowna. Wiem, że dla osoby tak wprawnej w języku polskim, jak zapewne jesteś Ty, elastyczne podejście jawi się, jako niechlujstwo, ale cóż poradzę?! Ja takie podejście uważam za słuszne.
Z "błędów" innych można się na prawdę wiele nauczyć. Kiedyś przeczytałem, jak mój siostrzeniec napisał ćoća - uświadomiłem sobie wówczas, w jak rażący sposób pisownia języka polskiego może bydź niezgodna z jego wymową - a przecież powiadają, że taka zgodność istnieje. Jeśli więc zobaczę, że ktoś pisze "ćoća", a zapytany odpowie, że nie pisze "ciocia", bo może to napisać krócej i pozostając w zgodzie z postulatem zbieżności wymowy z pisownią - to przyjmę to uzasadnienie, jako wystarczające.
Żyjemy w świecie monopolów, więc takie stanowisko trudne jest do przyjęcia i za'akceptowania. Wydaje nam się za normalne, że jest jakiś centralny mózg w każdej dziedzinie, który rozstrzyga kwestie sporne w danej problematyce. Istnieje na przykład Komisja Języka Polskiego, która decyduje co jest błędem, a co nie. Uznajemy to za normalne, ale to nie jest normalne - to patologia. Język powstał spontanicznie i jeśli nie mamy się zatrzymać w rozwoju, albo wręcz cofnąć - spontaniczność musi zostać zachowana. Autorytety są potrzebne, ale nie monopole.
mi nie przeszkadza jak ktos pisze po swojemu ale mozna go bez problemu zrozumiec. sam czesto nie pisze wielkich liter, nie uzywam polskich znakow a wszystko dlatego ze tak jest szybciej. w twojej pisowni razi mnie tylko 'bydź' zamiast 'być' hehe to naprawde uderza mnie w oczy i glowe;] i nie da sie tego podciagnac nawet pod ćoća bo dź to badz co badz inaczej sie wymawia niz ć. ale generalnie to mam to gdzies;] pzdr
Jako zaangażowanego językowego purystę chcę cię poprosić o przeprowadzenie jeszcze jednej krucjaty, do której brakuje mi cierpliwości i zapału. Chodzi o nagminny na tym forum zwyczaj pisania nazwisk rosyjskich, ukraińskich i innych w angielskiej transkrypcji z cyrylicy zamiast w polskiej. Jak czytam: Chagaev, Bakhtov, Sukhotsky to aż mnie skręca. To tak jakby ktoś pisał Khrushchev, Brezhnev zamiast Chruszczow, Breżniew. Jak się widzi pisownię np. Khavazi Khatsyhau to można pomyśleć, że to jakiś Buszmen z pustyni Kalahari.
Zależy od wymawiającego, można wymawiać "bydź", albo "być", tak jak można wymawiać "bądź" albo "bąć".
Podobnie większość wymawia "bendę" a nie "będę". Ale taka rozbieżność pisowni z wymową jest tak minimalna, że trudno zwracać na to większą uwagę.
Jest jeszcze jedno w pisaniu po swojemu. Gdy ktoś pisze standardowo, to łatwiej się za niego podszyć. Jeśli komuś coś takiego grozi, a chciałby zminimalizować ryzyko tego, to może to właśnie uczynić wprowadzając pewne modyfikacje do swojej pisowni.
Zgadzam się rewanż z Maidaną pokaże jego wartość i jak u niego z psychiką.Berto nigdy nie był wielkim mistrzem.