ZDETERMINOWANY ORTIZ ZAPOWIADA ZWYCIĘSTWO
W ostatnich dwóch latach Victor Ortiz (28-2-2, 22 KO) pokazał co najmniej dwa zgoła odmienne oblicza.
W czerwcu 2009 roku "Vicious" poddał się w szóstej rundzie kapitalnej walki z Marcosem Rene Maidaną (30-2, 27 KO). Już w pierwszej rundzie Ortiz posłał twardego Argentyńczyka na deski, ale i sam był liczony. W kolejnej odsłonie Maidana jeszcze dwa razy lądował na macie ringu. W szóstej odsłonie 22-letni wówczas Ortiz był liczony po raz drugi. Victor powstał i choć u wszystkich sędziów prowadził na punkty, postanowił się poddać.
Po porażce, która odbiła się szerokim echem w bokserskim świecie, "Vicious" zanotował dwa zwycięstwa przed czasem i zmierzył się z Natem Campbellem (33-8-1, 25 KO) - mającym najlepsze lata za sobą byłym królem wagi lekkiej. Ortiz nie dał Amerykaninowi szans i gładko wypunktował go na dystansie dziesięciu rund, już w pierwszej fundując rywalowi nokdaun. Następny w kolejce był inny były mistrz świata - Vivian Harris (29-6-1, 19 KO). Victor przetoczył się po nim jak huragan i wygrał przez nokaut w trzeciej rundzie.
W grudniu Ortiz stanął do walki z Lamontem Petersonem (28-1-1, 14 KO). Przebieg pierwszej fazy pojedynku w żaden sposób nie wskazywał na końcowy rezultat. "Vicious" zdominował przeciwnika i po trzech nokdaunach w trzeciej rundzie zdawać się mogło, że Peterson jest bardzo bliski poddania się lub porażki przez nokaut. Kreowany niegdyś na następcę Oscara De La Hoyi pięściarz po raz kolejny kompletnie zignorował rady trenerów i za wszelką cenę próbował urwać głowę ostrożnego w defensywie Petersona. Z czasem Ortiz osłabł i przewagę zyskiwać zaczął Lamont. Do samego końca Victor nie zmienił taktyki i niemal wszystkie jego ataki kończyły się w identyczny sposób - Peterson bezlitośnie kontrował i wykorzystywał błędy krewkiego mańkuta. Po ostatnim gongu wydawało się, że dwa nokdauny przeważą szalę na korzyść Ortiza, lecz sędziowie wypunktowali remis.
Dość nieoczekiwanie Ortiz dostał propozycję walki z mistrzem WBC w wadze półśredniej - Andre Berto (27-0, 21 KO). Przyjął ją i już w najbliższą sobotę na ringu w Mashantucket (Connecticut) stanie przed szansą zdobycia pierwszego tytułu. 24-letni "Vicious" twierdzi, że dojrzał jako bokser i choć większość ekspertów faworyzuje obecnego championa, Ortiz jest przekonany o swej wyższości. Victor przygotowywał się do pojedynku przez trzy miesiące.
- Trenowałem ciężko, jak zwykle - zapewnia Ortiz. - Sparowałem z Francisco Santaną. To najsilniejszy i najszybszy zawodnik jaki pomagał mi w przygotowaniach. Był dla mnie wyzwaniem zarówno fizycznie, jak i mentalnie. Słuchałem wskazówek trenera i jestem w możliwie najlepszej dyspozycji.
Po porażce z rąk Maidany Ortiz stał się celem ataków ze strony mediów. Wszyscy kwestionują jego serce do walki oraz psychikę. "Vicious" twierdzi, że nie zwraca na to uwagi.
- Nie interesuje mnie ich zdanie. Nie liczę się z tym. Wiem czego chcę i jestem gotowy do walki - skomentował Ortiz. Nikt nie wie jednak, jakiego Victora zobaczymy w sobotnią noc. - Zamierzam zdobyć tytuł i zostać w półśredniej.
Czy cierpiący na "syndrom Jermaina Taylora" Ortiz zdoła uciszyć krytyków, pokazując dlaczego zasługuje na pseudonim "Vicious", czy po raz kolejny zawiedzie po znakomitym początku? A może równie krytykowany Berto uczyni kolejny krok przybliżający go do walk z Pacquiao i Mayweatherem, tym razem deklasując rywala o znanym nazwisku?
Natomiast, jeżeli zwycięży Victor, to już będziemy wiedzieć, że Berto to kolejny średniak z napompowanym rekordem.