GRZEGORZ PROKSA: WYKORZYSTAM KAŻDY, NAWET NAJMNIEJSZY BŁĄD RYWALA
- Grzegorz, w najbliższy piątek czeka Cię pojedynek z mającym ciekawy bilans walk Hiszpanem Pablo Navascuesem. Co wiesz na temat swojego rywala?
GP: Wiem właściwie tyle, ile pokazują nagrania z jego kilku walk. Jest zawodnikiem obdarzonym mocnym ciosem, trudnym stylem. Będziemy starać się swoją taktyką całkowicie zniwelować jego atuty, żeby boksował jak my tego chcemy.
- Będziecie rywalizować w Madrycie, gdzie gospodarzowi mogą pomagać ściany...
GP: Owszem, ale jestem na to mentalnie przygotowany. Wyruszając na teren rywala, do jego rodzinnego miasta, trudno liczyć na sympatię kibiców. Moim zadaniem jest jednak obrona tytułu mistrza Unii Europejskiej. Postaram się o to, by atmosfera była raczej spokojna choć przy moim stylu boksowania nie będzie to łatwe. Myślę, że nie tylko ściany, ale i sędziowie również będą mało pomocni, bo wiemy jak wygląda punktowanie w Hiszpanii. Skupiam się jednak na swoich mocnych stronach i postaram się wykorzystać każdy, nawet najmniejszy błąd mojego rywala
- Często ostatnio narzekałeś na jakość swoich przeciwników. Czy Navascues to rywal na miarę Twoich oczekiwań?
GP: To ciekawe pytanie, bo zarówno dla mnie, jak i dla niego, nie będzie to walka o żaden pas EU-EBU, tylko tak naprawdę furtka do walk o prawdziwe tytuły i prestiż. Hiszpan już miał okazję rok temu walczyć z Sebastianem Sylvestrem, ale się nie popisał, bo złapali go na dopingu. Zresztą jestem pewien, że ta jego dopingowa wpadka nie będzie miała żadnego wpływu na przebieg naszej walki. Nie ma bowiem środka dopingującego, który mógłby pomóc Hiszpanowi mnie pokonać. Ja na swoją szansę czekam już kilka lat. Teraz udało się doprowadzić do walki z zawodnikiem, który będzie chciał mi zrobić krzywdę i nawet kiedy będzie zraniony, będzie chciał cały czas ze mną wygrać. To wyzwanie, na które czekałem - tym bardziej, że rywal będzie czuł wsparcie swojej publiczności. Jakby na to nie patrzeć - będzie gorąco!
- Zwycięstwo z Hiszpanem powinno znacznie wywindować Cię w rankingach, choćby WBC, gdzie Navascues jest klasyfikowany na 16. pozycji. Wierzysz w to, że to może być przełom w Twojej karierze?
GP: Tak. Wszystko zależy od wyniku tej walki. Jestem blisko EBU, ale w każdej chwili może wyskoczyć ktoś inny z wielkim nazwiskiem i zaproponować temu łatwemu do trafienia, bo przecież boksującemu bez gardy Polakowi, łatwą obronę swojego tytułu…
- Znasz skuteczny przepis na pokonanie Hiszpana?
GP: Odpowiem po walce. Wydaje mi się, że znam.
- Ostatnie 8 walk wygrałeś przed czasem. Po raz ostatni 10 rund przewalczyłeś 5 lat temu w walce z Ignacio Fragą. Możemy być spokojni o Twoją kondycję?
GP: Myślę, że boksowanie na dłuższym dystansie, mimo słabego doświadczenia, nie stanowi dla mnie problemu, tym bardziej, że przeważnie to ja narzucam własny styl boksowania. Nie będę ukrywał, że jadę podtrzymać serię zwycięstw przed czasem, aby po walce nie było wątpliwości i nerwówki. Wiesz o czym mówię, nie jeden cyrk w życiu widziałem.
- W jaki sposób przygotowywałeś do najbliższego pojedynku? Wiemy, że przez pewien czas przebywałeś w Niemczech, na zaproszenie Roberta Stieglitza.
GP: Ostatni pojedynek stoczyłem 5 tygodni temu. Przez kilka dni po walce aktywnie spędzałem czas i wtedy zadzwonił telefon od Dirka Dzemskiego z pytaniem-prośbą: czy byłbym w stanie pomóc Robertowi w przygotowaniach, naśladując styl walki Dimitri Sartisona. Jako, że nie miałem z tym problemów, poleciałem do Magdeburga na 3-tygodniowy obóz, z myślą, że mógłby się on także przydać do moich przygotowań. W związku z tym, że Hiszpanie wygrali przetarg na organizację walki i czekaliśmy na nowy ranking EBU, przekonałem agenta do tego, by polecieć do Madrytu i zaboksować, bo szkoda mi było marnować tak fajnych sparingów i tego całego czasu spędzonego w Niemczech. Po przylocie do Polski, pozostał mi więc jeszcze tydzień sparingów. Nie będę ukrywał, że był on już lżejszy, bo nie oszczędzałem się w Magdeburgu i była wielka potrzeba, żeby złapać jak najwięcej świeżości. Było przez to trochę walki z wagą, ale myślę, że wszystko dobrze się ułożyło i w piątek wzniosę się na wyżyny swoich umiejętności.
- Zakładając, że wygrasz najbliższą walkę, jaki będzie Twój kolejny krok? Temat walki z mistrzem Europy, Darrenem Barkerem jest nadal aktualny?
GP: Jest aktualny, ale skupiam się na piątku i nie wybiegam myślami dalej.
- Nasi Czytelnicy od wielu miesięcy "wysyłają" Cię do USA, byś tam kontynuował swoją karierę. Jak odbierasz tego typu sygnały? Byłeś przed laty za Oceanem. Nie odczuwasz czasem pokusy, by znów tam zaboksować?
GP: Nie mam nic przeciwko temu, ale póki co mam kontrakt ważny do końca roku i muszę go wypełnić. Jego założeniem jest m.in. pas EBU i chcemy to osiągnąć. Co będzie dalej - zobaczymy. Nie ma co ukrywać, że opcji już jest kilka, ale akurat mnie to cieszy.
- Minęło pół roku, od kiedy nad Twoim treningiem czuwa Fiodor Łapin. Jesteś zadowolony z tej współpracy? Co przez ten czas udało Wam się poprawić w Twoim boksowaniu?
GP: Widzę ogólny progres. Bardzo cenię warsztat trenerski Fiodora Łapina. Dwa lata przed śmiercią mój trener Robert Kopytek powiedział mi, że chciałby żebym trenował właśnie z nim, bo uważał, że dysponuje on największym potencjałem trenerskim w Polsce. Nie wierzyłem, że kiedykolwiek uda mi się z nim pracować, wydawało się to zbyt odległe, niemożliwe do zrealizowania. Czas jednak pokazał, że udało się nawiązać współpracę. Ba, system pracy bardzo mi się podoba i pasuje. Niemniej jednak przez te pół roku pracowaliśmy razem tylko przez połowę tego czasu. Mimo wszystko są spore rezultaty. Monitoruję swoją pracę co jakiś czas i widzę różnice jak na dłoni. Jednak tego wspólnie przepracowanego czasu chciałoby się mieć znacznie więcej...
- Byłeś bardzo blisko Alberta Sosnowskiego, kiedy ten leżał na ringu po ciosie Aleksandra Dimitrenko... Takie chwile jak tamta niosą ze sobą jakąś refleksję?
GP: Niosą. To był bardzo ciężki nokaut, ale boks nie jest łatwą dyscypliną i nie każdy może boksować. My, wychodząc do klatki, wiemy jakie to może nieść za sobą konsekwencje.
- W jaki sposób znajdujesz spokój i koncentrację przed walką? Jak wyglądają Twoje ostatnie chwile przed wyjściem z szatni?
GP: Staram się nie pompować sztucznie. Słucham muzyki, trochę potańczę... Myślę o mojej rodzinie, żonie i dzieciach, bo dla nich walczę i wychodzę pokazywać to, nad czym pracowałem.
- Dziękuję za rozmowę i życzę kolejnej efektownej i przede wszystkim zwycięskiej walki.
Dziękuje i pozdrawiam.
Rozmawial: Jarosław Drozd
POWODZENIE I TRZYMAM KCIUKI MOCNOO!!!!!!!
W Hiszpanii będzie bez większych problemów.
Wygra przed czasem.
Mam nadzieję że to koniec cichych zwycięstw. Bez telewizji, bez fanów.
Bez dużej kasy.
Niech mu potem zorganizują walkę w USA.
Poleci, wygra.
Tak jak do tej pory miało to miejsce w Wielkiej Brytanii.
Walczy tak widowiskowo że każda grupa w niego zainwestuje.
To nie jest nieznany nikomu Paweł Wolak który przyjechał, przegrał walkę i nie miał szans na sponsorów. Musiał się potem przebijać od nowa.
Proksa ma nazwisko i olbrzymi potencjał.
Co do trenera. Skoro pasuje mu Łapin to jego sprawa.
Ćwiczył z Gmitrukiem i jakoś go do niego nie ciągnie.
Ok, koniec gadania, do końca roku w Polsce potem USA !!!
Trzymamy za słowo
No i czemu nasz "Talent The Great" jeździ do Hiszpani jak samotny Don Kichot zamiast walczyć pod skrzydłami jakiegoś poważnego promotora na lepiej przygotowanym gruncie?
To co robi Proksa to jedna wielka zagadka - nieporozumienie.