SKANDAL NA RINGU W MAGDEBURGU
W zakończonym przed momentem pojedynku Robert Stieglitz (40-2, 23 KO) już po raz czwarty obronił tytuł mistrza świata federacji WBO kategorii super średniej. Jego rywal, Khoren Gevor (31-6, 16 KO), został zdyskwalifikowany w dziesiątej rindzie.
Pretendent w swoim stylu ostro natarł na championa, lecz ten szybko opanował sytuację i z czasem coraz bardziej dochodził do głosu. Miał przewagę, ale Khoren ciągle pozostawał bardzo niebezpieczny. Sprawy nabrały nieoczekiwanego zwrotu w dziesiątej rundzie. Po zapaśniczych przepychankach obaj bokserzy przewrócili się na matę, w skutek czego Stieglitzowi (na zdjęciu) pękł prawy łuk brwiowy. Wielokrotnie już krytykowany w przeszłości sędzia Manfred Kuechler postanowił zdyskwalifikować Gevora, co tak go rozsierdziło, że... rzucił się z pięściami na sędziego. Szybko interweniowała ochrona, a Ormianin został wyprowadzony z hali przez ochroniarzy.
Mimo wszelkich niejasności z 10 rundy, Stieglitz zdecydowanie zasłużył na zwycięstwo. Poza tym chwała mu za to, że walczył z zawodnikiem, o którym dowiedział się zaledwie na kilka dni przed walką. Gevor zastąpił jego planowanego, pierwotnego rywala, nie miał nic do stracenia i agresywnie nacierał, to taki brawler.
A Stieglitz to solidny pięściarz, nie walczy z kelnerami, dostaje mocnych przeciwników (vide ostatnia walka z Ornelasem).