POPISOWY DeGALE
Najmniejszych problemów nie miał James DeGale (10-0, 8 KO) z odniesieniem jubileuszowego zwycięstwa. Wszak Alpay Kobal (7-13-2, 5 KO) okazał się wyjątkowo twardy, to jednak przepaść pomiędzy oboma zawodnikami była tak duża, że sędzia w piątym starciu zdecydował się poddać krwawiącego i spuchniętego Francuza.
Już na samym początku mistrz olimpijski z Pekinu "przywitał" rywala podwójnym prawym podbródkowym. Od drugiej rundy pojedynek był już wyjątkowo jednostronny, a DeGale na zmianę obijał bezkarnie tułów i głowę bezbronnego przeciwnika. W końcu ringowy zlitował się nad porozbijanym Kobalem i po kilejnym mocnym ciosie zastopował walkę.
Teraz Jamesa czeka krótki odpoczynek i szybko wraca na salę treningową, bo już 9 kwietnia czeka go z pewnością trudniejsza przeprawa z inną wschodzącą gwiazdą kategorii super średniej, swoim rodakiem George Grovesem (12-0, 10 KO).
To tak dla wyjaśnienia, jakiego kalibru przeciwnika załatwili "największej nadziei brytyjskiego boksu"...
A jutro na 8 do pracy.
A Burns walczył nieźle, ale zbyt długo się nie napracował. Czas na poważnego rywala.
Ale zes to ujął:):):):):):):)