BENAVIDEZ: TRENING U ROACHA TO SZALEŃSTWO!
Do bokserskiego klubu "Wild Card Gym", należącym do słynnego trenera Freddiego Roacha ściągają najlepsi pięściarze z całego świata. Utalentowani młodzi gniewni zawodowego boksu dają z siebie wszystko w nadziei, że jeden z najlepszych na świecie szkoleniowców poświęci im chwilkę i przekaże choć jedną cenną wskazówkę. Jest jednak jeden chłopak, który postąpił na odwrót. Nazywa się Jose Benavidez (10-0, 9 KO) i ma 18 lat.
Młodziutki pięściarz promowany przez grupę Top Rank, spędził długie miesiące, trenując pod okiem słynnego trenera i sparując z jego najlepszymi podopiecznymi. Jednakże niedawno porzucił Los Angeles, Roacha, jego klub i powrócił do swojego domu w Arizonie. Tam ponownie w rolę trenera wcielił się jego ojciec. Dlaczego tak postąpił? Dlaczego zrezygnował z czegoś o czym inni młodzi bokserzy śnią po nocach?
- Trenowanie pod okiem Freddiego było czymś niezwykłym. On w pełni zasługuje na swoją reputację, jest naprawdę doskonałym nauczycielem. Jednak problem polega na tym, że jest aktualnie strasznie zajęty i brakuje mu czasu dla takich, jak ja.- wyjaśnia Benavidez.- Najwięcej uwagi, co zresztą jest dla mnie w pełni zrozumiałe, poświęca swoim dwóm najlepszym zawodnikom, czyli Manny'emu Pacquiao i Amirowi Khanowi. Przecież nie może się rozdwoić. Podczas mojego pobytu w jego sali i tak zyskałem dużo, za co jestem mu ogromnie wdzięczny.
Jednym z powodów, dla których Jose powrócił do swojej cichej i spokojnej sali w Arizonie, była tłoczna atmosfera panująca w "Wild Card".
- To, co się tam dzieje to istne szaleństwo - wyjaśnia ze śmiechem utalentowany junior półśredni.- Wszyscy pchają się tam drzwiami i oknami i każdy chce żeby Freddie ich trenował. Prawie wszędzie trzeba się wpychać i na jakimś przyrządzie nie można spędzić dłużej niż jedną rundę, bo za twoimi plecami czeka już dziesięciu innych. Zawsze trzeba się spieszyć. W Arizonie mam w końcu święty spokój i czas dla siebie. Ja jestem typem pięściarza, który musi mieć na treningu przestrzeń, a tam jej po prostu brakowało.
Rozstanie z Roachem bynajmniej nie oznacza, że ich relacje uległy pogorszeniu, co sugerowali niektórzy dziennikarze bokserscy.
- Wielu ludzi zaczęło rozpuszczać plotki, że zostałem wyrzucony z "Wild Card Gym", a Freddie nie chce mnie już więcej oglądać i inne takie brednie. Nie ma to nic wspólnego z prawdą. Jesteśmy nadal bardzo dobrymi przyjaciółmi z Freddiem i pozostajemy w ciągłym kontakcie. Być może w przyszłości, kiedy już nie będzie tak zajęty, powrócę ponownie pod jego skrzydła.- zastanawia się Jose.
Tymczasem jego kolejny występ w ringu planowany jest na 19 marca w Meksyku, z nieznanym jeszcze przeciwnikiem. Dotychczas ten 18-latek rozgromił 10 rywali, z czego aż 9 przed czasem. Dopiero ostatni z nich Fernando Rodriguez, wytrzymał z nim w ringu pełen dystans. Całkiem nieźle, jak na nieco ponad rok profesjonalnej kariery. Jako amator Benavidez zwyciężył w prestiżowym turnieju "Golden Gloves" w 2009 roku, a jego rekord to 120 zwycięstw i tylko 5 porażek. Aktualnie jego grupa promotorska wiąże z nim ogromne nadzieje, słusznie chyba upatrując w nim przyszłego czempiona. Sam zawodnik zdaje sobie sprawę ze swojego młodego wieku i z cierpliwością spogląda w przyszłość.
- Nie chcę, aby cokolwiek nastąpiło zbyt szybko. Mam mnóstwo czasu na wywalczenie mistrzowskich pasów i odniesienie sukcesów. Dlatego na razie chcę zdobywać doświadczenie i małymi krokami posuwać się do przodu.