JUDAH O PRZESZŁOŚCI I PRZYSZŁOŚCI
- Do kilku walk, jak na przykład z Baldomirem czy z Cotto, nie trenowałem zbyt mocno. Bazowałem tylko na swoim talencie danym od Boga - przyznaje były mistrz świata kategorii półśredniej i junior półśredniej, Zab Judah (40-6, 27 KO). Jednocześnie bokser wspomina o przemianie jaką przeszedł w ostatnich miesiącach i o tym, jak oddał swoje życie w ręce Jezusa (jakie to popularne w USA...).
- Walka z Baldomirem nie za bardzo mnie interesowała. Byłem młody, do tego bezdyskusyjnym mistrzem świata wagi półśredniej, zarabiałem duże pieniądze, a tu przyjechał jakiś chłopak z Argentyny. Pomyślałem sobie, że go zniszczę. Nie przygotowałem się zbyt mocno, choć z drugiej strony cały czas twierdzę, że to ja wtedy wygrałem. Teraz jednak wróciłem do dywizji junior półśredniej, w której czuję się najbardziej komfortowo. Trzeba przecież pamiętać, iż w kategorii półśredniej występują bokserzy ważący często dużo powyżej limitu 147. funtów, tacy jak na przykład Miguel Cotto czy Joshua Clottey. Oni sa tak wielcy, że pomyślałem sobie "Kurcze, walczę z facetami z wagi średniej" - wspomina Judah.
Zab powróci na ring już w kolejną sobotę potyczką z Kaizerem Mabuzą (23-6-3, 14 KO) w ramach walki o wakujący pas federacji IBF.
- Ludzie znów zobaczą dobrego i dominującego Zaba Judah. Mabuza to twardziel, ale jestem w naprawdę dobrej formie. On z pewnością wyjdzie i spróbuje wywrzeć na mnie dużą presję, bo to jedyne co może zrobić. Mam jednak dla niego coś przygotowanego. To może być mój najlepszy występ jaki kiedykolwiek widzieliście - zakończył wciąż tylko 33-letni Amerykanin.
szczerze będę trzymał kciuki za Mabuzę, chociaż ledwo go kojarzę.
Tym niemniej, nigdy nie lubiłem Judaha, a po walce z Mathysse już zawsze będę mu życzył porażki:)