Shane Mosley (46-6-1, 39 KO), który 7 maja zmierzy się z Mannym Pacquiao (52-3-2, 38 KO) o pas mistrza świata federacji WBO w wadze półśredniej, nie zgadza się z krytykami twierdzącymi, że na swojego najbliższego rywala Filipińczyk powinien wybrać Juana Manuela Marqueza lub Andre Berto. Wszyscy trzej pięściarze byli brani pod uwagę jako przeciwnicy "Pacmana" podczas majowej gali w Las Vegas, jednak po tygodniu rozpatrywania poszczególnych ofert, wybór Pacquiao padł na 38-letniego Mosleya.
- Jeśli ktoś otworzy oczy i popatrzy, to starcie Marquez kontra Pacquiao byłoby dobrą walką, ale gdyby ważyli 130 lub 126 funtów (limity kategorii super piórkowej i piórkowej, w których obaj pięściarze mierzyli się odpowiednio w 2008 i 2004 roku, przyp. red). Ale jeśli taki Marquez miałby walczyć ze mną, to kto byłby faworytem? A kto byłby nim, kiedy do ringu wszedłby ze mną Berto? Pacquiao wybrał właściwą osobę. Z drugiej strony, może to nie był jego najlepszy krok, bo w walce ze mną może mieć naprawdę dużo problemów - mówi Mosley, były czempion wagi lekkiej, półśredniej i junior średniej.