BARRERA DO DZIŚ NIE POGODZIŁ SIĘ Z PORAŻKĄ Z RĄK MARQUEZA
Marco Antonio Barrera (66-7, 43 KO) nie ma problemu z przyznawaniem się do swoich porażek, lecz do dziś wierzy, że został oszukany w walce z Juanem Manuelem Marquezem (52-5-1, 38 KO). W marcu 2007 roku w Mandalay Bay w Las Vegas dwaj meksykańscy wojownicy stoczyli kapitalny pojedynek, w którym decyzją sędziów zwyciężył Marquez. Końcowy werdykt był jednak bardzo kontrowersyjny. "Dinamita" wygrał wysoko na punkty, choć część obserwatorów była nawet skłonna przyznać zwycięstwo Barrerze. Po zakończonym pojedynku "Morderca o Twarzy Dziecka" był tak wściekły, że odszedł od Golden Boy Promotions, które zajmowało się również karierą Marqueza.
W ostatnim roku swojej kariery Marco Antonio Barrera zamierza zdobyć mistrzowski tytuł w czwartej kategorii wagowej. Pięściarz zdecydowanie wykluczył możliwość rewanżu z Juanmą, twierdząc, że raz już go pokonał. Celem Barrery jest champion WBC - Humberto Soto (54-7-2, 32 KO). Najbliższy pojedynek Marco stoczy 12 lutego. Zapytany o kolejny pojedynek z Erikiem Moralesem (51-6, 35 KO), Barrera odparł, że choć nie wyklucza takiej opcji, wolałby nie plamić historii, która zapamiętała ich trylogię jako jedną z napiękniejszych w historii.
- Morales to wielki mistrz. Jest doskonałym pięściarzem i nie wykluczam kolejnej walki z nim, ale nie chciałbym psuć ogólnego wrażenia po naszej wspaniałej trylogii - powiedział 37-letni Meksykanin.