NATHAN CLEVERLY, CZYLI WALCZĄCY MATEMATYK
Z pewnością Nathan Cleverly (21-0, 10 KO), mijający rok mógł spokojnie zaliczyć do udanych. Najpierw do wywalczonych wcześniej tytułów mistrza Wielkiej Brytanii i Wspólnoty Brytyjskiej, niepokonany 23-latek dorzucił mistrzostwo Europy w wadze półciężkiej, a następnie tytuł WBO interim. Jakby tego było mało, w między czasie ukończył studia matematyczne na uniwersytecie w Cardiff. Nie mniej hucznie zapowiada się dla tego utalentowanego Walijczyka także i 2011 rok, albowiem jak donosi angielska prasa, już w marcu może się spełnić jego marzenie o zdobyciu mistrzostwa świata.
Według dziennikarzy z wysp, Cleverly już za dwa miesiące spotka się w ringu z czempionem federacji WBO, Juergenem Braehmerem (36-2, 29 KO). Co więcej, starszy o 9 lat niemiecki mańkut, który kilkakrotnie popadał w konflikty z prawem, ma bronić swojego tytułu na terenie Wielkiej Brytanii. Zanim te informacje zostaną oficjalnie potwierdzone, zapraszamy do przeczytania krótkiego wywiadu z tym młodym, mądrym i obiecującym pięściarzem z Walii.
O studenckim życiu.
- Byłem mniej więcej w połowie moich studiów matematycznych, kiedy zdecydowałem się, że potraktuję boksowanie poważnie. Nie było prosto pogodzić profesjonalne uprawianie sportu z nauką. Musiałem się czasami nieźle nakombinować, żeby pogodzić egzaminy z treningami i walkami. Wielu moich kolegów patrzyło na mnie jak na wariata. Na co dzień widzieli mnie z nosem w książkach i na wykładach, a tydzień później oglądali mnie na Sky Sports jak nokautowałem jakiegoś gościa. Można powiedzieć, że nie prowadziłem klasycznego studenckiego życia, ani nie byłem typowym bokserem. Trochę tak pół, na pół (śmiech).
O wielkim szczęściu.
- Miałem w życiu ogromne szczęście uczęszczać na treningi do tej samej sali, w której ćwiczyli tacy wielcy pięściarze jak Joe Calzaghe czy Enzo Maccarinelli. Dorastałem boksersko przy prawdziwych mistrzach. Miałem z nimi wiele ciężkich sparingów, podczas których ogromnie dużo skorzystałem i nauczyłem się walczyć jak profesjonalista. Od zawsze chciałem dorównać i być taki jak Joe.
O nokautach.
- Moja siła budzi respekt, w ostatnich 8 walkach aż 7 zakończyłem przed czasem. To pasmo nokautów zaczęło się odkąd ograniczyłem treningi biegowe. Wcześniej bardzo dużo biegałem, wręcz za dużo i straciłem przez to eksplozywność i moc. Teraz zmieniłem cały mój styl życia. Wiecie o czym mówię, im starszy jesteś tym poważniej i bardziej profesjonalnie zaczynasz trenować. A to przynosi efekty.
O frustracji.
- Mój kolejny pojedynek powinien być już walką mistrzowską o pas WBO. Cała ta sytuacja z tym mistrzem Juergenem Braehmerem jest strasznie frustrująca. Unika walk, ma kłopoty z sądami i prawem. Już prawie rok tak kombinuje. Ja wygrałem walkę eliminacyjną, tytuł WBO interim, ale on ciągle mnie unikał. Jedyne co mogę zrobić, to tylko cierpliwie czekać i myśleć pozytywnie. Wszystko wskazuje na to, że raczej wcześniej niż później w końcu się doczekam i zostanę mistrzem świata.
O strachu.
- Myślę, że Braehmer dlatego mnie tak unika, bo zobaczył mój pojedynek z Karo Muratem i się po prostu przestraszył. Wiem, że pokazywali wtedy we wrześniu 2010 roku moje starcie na żywo w Niemczech. Niedługo po tym on powinien ze mną walczyć jako z obowiązkowym oponentem, ale próbował wybrać innego przeciwnika. To chyba mówi samo za siebie.
O marzeniach w 2011 roku.
- Mój ostatni występ w grudniu 2010, był bardzo ubogi i zdecydowanie poniżej moich własnych oczekiwań, jakie mam w stosunku do siebie. Zamierzam zatrzeć to złe wrażenie po sobie moim najbliższym pojedynkiem. Zamierzam pokonać Braehmera, to moje marzenie. Następnie zamierzam obronić tytuł z jakimś wymagającym przeciwnikiem i być może pod koniec roku zmierzyć się z kimś ze światowej czołówki wagi półciężkiej. Myślę tutaj o Bernardzie Hopkinsie lub Tavorisie Cloudzie. Taka walka byłaby prawdziwą wisienką na torcie wieńczącą 2011 rok. Wiem jednak, że czeka mnie jeszcze dużo ciężkiej pracy, aby do tego doszło.
A nienawidze taki zer jak Mayweather.-Bezmozgowiec i prymityw ktory nawet nie wie ile jest 2 x 2.