OSCAR: PACQUIAO ZASŁUGUJE NA MIANO NAJLEPSZEGO, ALE FLOYD BY GO POKONAŁ
Prezydent grupy Golden Boy Promotions, Oscar De La Hoya, nie ma wątpliwości, że Floyd Mayweather Jr. (41-0, 25 KO) uporałby się z Mannym Pacquiao (52-3-2, 38 KO), gdyby kiedykolwiek doszło do ich walki.
- W mojej opinii Floyd bez trudu pokonałby Pacquiao, bo styl robi walkę. Mayweather byłby cierpliwy i czekałby na błędy. Manny jest niesamowicie szybki, ale Floyd ma doskonały timing. Szanuję Manny'ego i doceniam jego rolę w tym sporcie, ale jestem przekonany, że Mayweather pokonałby każdego, kto nie ma dobrego lewego prostego i nie potrafi walczyć z dystansu - uważa Oscar, który omal nie zadał Amerykaninowi pierwszej porażki.
- Jestem sfrustrowany, bo gdyby Golden Boy mógł wypromować tę walkę, to każdy zarobiłby na niej krocie. Wierzę, że obaj chcą wyjść do ringu, lecz Manny ma wokół siebie ludzi, którzy wolą dobierać mu łatwiejszych rywali. Niedługo skończą się potencjalni przeciwnicy, a Pacquiao i Mayweather będą w końcu musieli wyłonić lepszego. Pacman to prawdziwy mistrz i zasługuje na bycie nazywanym najlepszym pięściarzem świata - powiedział De La Hoya.
Floyd to wspaniały bokser:-o Powinno dojść do ich walki.
Na walkę floyd-pacquiao czeka CAŁY świat;-)
Co ten palant dela Hoya bredzi?
Pacquiao go zbil jak lapsa,odeslal go na sportowa emeryture,a teraz ten glupoty wygaduje,bo tylko w taki sposob moze sie odgrysc.
Pacquiao zamiotl by Mayweatherem ring.Co maja potencjalni przeciwnicy do walki Pacquiao vs Mayweather jak Mayweather sie boi i unika tej walki tak jak Haye unika Vitalija.
Co to za bzdura?
Vitalij zasluguje na miano najlepszego,ale Povietkin by go pokonal.
Skoro Manny zasługuje na miano najlepszego, to konsekwentnie powinien być lepszy od Floyda i go pokonać. Jeśli Floyd pokonałby Pacmana, to Manny nie zasługuje na miano najlepszego.
Zgadzam się natomiast z tym, że Floyd ma doskonały timing. Chyba najlepszy w historii.
Z kolei redakcja dość emocjonalnie pisze, moim zdaniem błędnie. Oscar nie był bliski zwycięstwa z Floydem.
Obóz Mannego dobiera słabszych przeciwników...?? Moim zdaniem walczą na zmiane z tymi samymi!!!! Hehehe!!!
bzzzyk tak walczą, lecz Maywather walczył z Oskarem wcześniej i nie kazał mu zbijać wagi itp.....
Głos rozsądku...
To byli lub są znakomici bokserzy i ja tego nie kwestionuję. Chodzi mi o to, że gdyby pochodzili z innego kraju, niż USA, to nie byłoby koło nich tego tego całego szumu medialnego, który wykreował ich na jakieś supergwiazdy. W tym samym czasie, czyli powiedzmy w ostatnich 20 latach było na świecie co najmniej kilkunastu bokserów podobnej klasy co Jones, De La Hoya, czy Mayweather. Uważam, że np. Michalczewski w swoich najlepszych walkach też boksował wspaniale i miał talent nie mniejszy od Jonesa.
"Styl robi walkę" to jeden z bardziej niefortunnych bokserskich frazesów. Styl nie walczy, tylko umiejętności zawodnika. Gdyby styl robił walkę, to każdy, który miałby styl Tysona byłby dominatorem i ringowym zabijaką.
Przy okazji często się powtarza inny frazes - że ten, który narzuci swój styl, to wygra. Bokser o jednym stylu, taktyce, technice - jest przewidywalny i w pewnym sensie ubogi. Nierzadko bywają walki, gdzie kluczem jest dostosowanie się do stylu przeciwnika lub zmiana własnego pomysłu na walkę.
Przykład z Cotto nie jest dobry. Cotto w tej walce przegrywał dość wysoko, więc Manny mógł sobie trochę "odpuścić", co wyszło mu na dobre bo skończyło się TKO w 12 rundzie. Cotto nie bił wówczas z kontry, lecz zwyczajnie przyjął postawę defensywną.
To, że Floyd walczy z kontry a Manny tego nie lubi, o niczym nie przesądza. To tylko jeden z bardzo wielu czynników.
Mocno fantazjujesz albo masz "gumowe uszy" na boks.
Styl robi walkę i nie jest to żaden wyświechtany frazes, typu "nie ma odpornych bokserów, są tylko źle trafieni".
Pacquiao, nie lubi kontrbokserów, nie lubi bokserów z dobrą pracą nóg, inteligentnych w ringu, potrafiących się dostosować, gibkich i świetnych w defensywie, co w stu procentach opisuje styl walki Floyda. De la Hoya walczył z obydwoma i nie wiem jak można dyskutować z kimś kto ma takie porównanie. Tym bardziej, że nie łączą go żadne interesy z żadną ze stron.
Różnica jest natomiast tego typu, że Floyd walczył już z past, ale jednak De la Hoyą. Manny walczył ze szkieletorem, bo Arum zajebał wówczas ważącemu grubo ponad 160 lbs Oscarowi limit 145 funtów. Oskar wtedy wyszedł już tylko po wypłatę.
Pisanie:
"Pacquiao go zbil jak lapsa,odeslal go na sportowa emeryture,a teraz ten glupoty wygaduje,bo tylko w taki sposob moze sie odgrysc."
Jak to można powyżej przeczytać, pokazuje tylko jak bardzo ktoś piszący takie brednie jest zorientowany w temacie. Ok, to jest bokser.org, wiem że tutaj z fanatykami Mannego się nie wygra, nie ważne jak racjonalne argumenty się przytoczy.
Tak to jest jak się ogląda walki z komentarzem Jerzego Kuleja, który widzi ciosy, których nie było. Jak ktoś pruje w powietrze lub uderza w bark, albo jego ciosy się ześlizgują to są dla p. Jurka "soczyste trafienia".
Walczą bokserzy, istotne są ich umiejętności. Myślisz, że wystarczy mieć styl Tysona żeby przewracać wszystkich? Nie. Myślisz, że wystarczy walczyć w stylu FMJ żeby wszystkich pokonywać? Nie.
Twoje argumenty odnośnie stylów Floyda i Manny`ego są słuszne. Ale to tylko jeden z czynników. Równie dobrze może być tak, że ta broń okaże się nieskurczenia. To są ludzi a nie klocki Lego gdzie widać gołym okiem, że jeden nie pasuje do drugiego, w dodatku są to zawodnicy jedni z najlepszych w historii.
Oskar pruł w powietrzę, nie trafiał, bądź w najlepszym razie uderzał obcierkami w bark lub gardę Floyda. Floyd, po przepuszczeniu tych ciosów, wyprowadzał serię 4-6, które dochodziły. Wszystkie statystyki to potwierdzają... Robieniem wiatru i aplauzem ze strony widowni walk się nie wygrywa.
Można mieć albo własne zdanie, albo przyjmować za swoje to, o którym w kółko trąbi propaganda. Ja mam "gumowe uszy" na propagandę, ale nie mam "gumowych oczu" na boks.
STYL ROBI WALKĘ - skończmy na tym.
Żeby zobrazować na świeższych i bardziej znanych przykładach:
K2 - Władymir i Vitali.
Vitali preferuje dużych, wolniejszych, łatwiejszych do trafienia puncherów-swarmerów od małych, gibkich/śliskich i szybkich techników. Właśnie takich jak Briggs, Arreola, Peter czy Williams - typowych kloców.
Wladymir dla odmiany woli małych, cruisero-podobnych bokserów takich jak Chambers, Brock, Byrd, szybkich, gibkich, których może zdominować swoim jabem, szybkością i świetną pracą nóg, bez zagrożenia ze strony siły ciosu.
Vitali, miał problemy z szybkim, świetnym technicznie, gibkim Byrdem, którego Władymir zdominował, zmasakrował i zrobił z twarzy pizzę.
Władymir natomiast miał jedną z najtrudniejszych walk w karierze z Peterem (I), podczas gdy Vitali wracając po długiej przerwie obił go jak kotleta w 8 rund.
Tak samo Chambers został zdominowany, przez Władymira, a z Vitalim dałby prawdopodobnie dobrą walkę urywając 2-3 rundy. Przykład mieliśmy z Johnsonem, którego defensywny styl nijak pasował Vitowi i nie mógł mu się przez 12 rund dobrać do tyłka.
To jest przecież oczywiste, że jeden zawodnik preferuje przeciwników z określonym stylem i jest on głównym wykładnikiem tego jak dana walka może wyglądać.
Ja nie uważam, że można mieć własne zdanie w każdej kwestii. 2+2=4 i nie można mieć tutaj własnego zdania ani nawet prawa do własnego zdania. Jeśli twierdzisz, że w ostatnich 20 latach mieliśmy kilkunastu takich jak Floyd i Roy, to z pełną świadomością piszę, że masz "gumowe uszy" na boks.
KidDynamite
Dlaczego mamy na tym poprzestawać, skoro to nieprawda?
Przykład Vitka i Władka jest chybiony. Oni walczyli prawie zawsze z o wiele słabszymi od siebie.
No i nadal mylisz styl z umiejętnościami.
Po raz trzeci napiszę, że można mieć styl Tysona, ale to nic nie będzie oznaczało.
Podobne (z całym szacunkiem) głupie pytania zadawano niegdyś Bruce`owi Lee. Równie głupie (z całym szacunkiem) dywagacje można snuć na temat, kto byłby lepszy w konfrontacji karateki i boksera.
To, że każdy zawodnik preferuje innych z określonym stylem jest prawdą o tyle, o ile chodzi o konkretnych ZAWODNIKÓW.
Stylem nie wygrywa się walk! Styl obydwu bokserów nadaje tej walce OKREŚLONY wygląd i o to tutaj chodzi. Kiedy walczą ze sobą dwaj najlepsi bokserzy p4p to właśnie styl może być czynnikiem decydującym, jak dana walka będzie wyglądać i kto ją wygra.
To Floydowi pasują zawodnicy pokroju Pacquiao - atakujący, agresywni, idący do przodu. Takich Floyd kocha kontrować i sprawiać, że odechciewa im się walczyć.
Odwrotnie to nie działa, Pacquiao nie lubi techników, z dobrą pracą nóg, bokserów nastawionych defensywnie, kontrujących.
TO SPRAWIA RÓŻNICĘ. Tu styl ROBI walkę.
Oczywiście Arum i Pac, poczekają jeszcze 2 lata, kiedy Floyd się spłucze i będzie już dostatecznie zardzewiały-podstarzały (tak jak z większością washed-up opponents dla Pacquiao), wtedy pewnie walną jeszcze limit i go pobiją - nie twierdzę, że nie. Ciekawostką jest fakt, że jeszcze 3-4 lata Arum i Roach nawet nie chcieli słyszeć o Floydzie. Analogia jest prosta, świetna robota teamu Pacquiao pod względem match-makingu. Dobrać takiego rywala, który będzie jak najmniejszym zagrożeniem w danym momencie. Ostatnie przykłady Margarito i Mosley'a tylko to potwierdzają. Widzą to eksperci pokroju Dana Rafaela, którego tak często cytują tu użytkownicy, jednak nie widzą tego zwykli kibice boksu na tej stronie. Kolejny paradoks.
Od kiedy w boksie chodzi o określony wygląd? Skoro nie chodzi o to, że dzięki stylowi wygrywa się walki, to wszelkie Twoje dywagacje są jałowe i błędne. Bo w walce Floyd-Pacman, walka ze względu na styl, będzie miała tylko "określony wygląd" i nie będzie miała głębszego znaczenia bo "stylem nie wygrywa się walki".
Właśnie z tego powodu (jak sam już zauważasz) mówienie, że ktoś ma większe szanse ze względu na styl, jest błędnym myśleniem. Właśnie dlatego, jak piszesz "stylem nie wygrywa się walk!", mówienie, że Floyd ma większe szanse, bo jego styl nie pasuje Pacmanowi, a Floydowi pasuje Pacmana - jest błędem.
Boks to nie jest sport wymierny, więc porównanie do matematyki jest chybione. Więc pozostań przy swoim zdaniu, a mi pozwól pozostać przy moim. Chyba, że jesteś zwolennikiem jedynie słusznych poglądów.
Nie porównałem boksu do matematyki. Matematyka posłużyła jako przykład by pokazać, że nie w każdym przypadku można mieć własne zdanie.
"Chyba, że jesteś zwolennikiem jedynie słusznych poglądów". A można być zwolennikiem niesłusznych poglądów?
Wygląd w rozumieniu, przebieg, sytuację w ringu na przestrzeni całego pojedynku.
Pacman będzie pasował Floydowi nie odwrotnie. Tak jak Adamek będzie pasował Władymirowi. Tak Vitowi pasował będzie Solis, itp.
Samym stylem nie wygrywa się walki - źle to interpretujesz.
Dobrze to interpretuję. Ty natomiast nie możesz zrozumieć, że problem leży w umiejętnościach a nie stylu. Adamek nie będzie pasował stylem Władkowi, ale to nie ma żadnego znaczenia bo Władek po prostu jest lepszy.
Po raz chyba czwarty napiszę, że można mieć styl Tysona... i nic z tego nie wyniknie.
Jaki styl Tysona? Co ma styl Tysona do czegokolwiek w tym temacie?
Nie rozumiem Twojej dziwnej analogii do stylu Tysona.
Twierdzisz, że styl robi walkę - to podaję Ci przykłady, że styl nie robi walki.
Tyson również męczył się (może nie tyle męczył), ile więcej problemów sprawiali mu wyżsi, silni zawodnicy którzy szli z nim na bokserskie toe-to-toe, klinczowali i próbowali wyprowadzić go z równowagi. Przykładowy Donovan Ruddock, który sprawił Tysonowi sporo problemów, Tucker czy Smith.
Jeżeli nie ma obiektywnej możliwości wykazania, który pogląd jest słuszny, to do poglądu każdego człowieka należy podchodzić z szacunkiem. Można ewentualnie próbować taki pogląd zmienić za pomocą argumentów, ale nie epitetów ("gumowe uszy")
Nie rozumiesz naprawdę, czy żartujesz?
Raz jeszcze powtórzę. Twierdzisz, że styl robi walkę - to podaję Ci przykłady, że styl to tylko instrument. Walczą zawodnicy, a nie style.
Nadal podajesz przykłady zawodników, a nie stylów - jesteś niekonsekwentny. Gdyby styl przesądzał o zwycięstwach, to wystarczyłoby opanować styl, zamiast trenować.
Styl to narzędzie, a boks to nie klocki lego.
no juz dokładniej "styl czyni walkę" wytłumaczyć nie można.
deter
jak mozna dać przykład na to, że styl NIE robi walki, skoro robi? :)
Styl robi walkę (z grubsza bardzo):
Zawodnik A walczy w dystansie, zawodnik B w półdystansie, zawodnik C też dystans, a zawodnik D to Ruiz :)
To trzy różne style. Każdy będzie chciał wykorzystać swoje atuty niwelując przewagi przeciwnika. Walki pomiedzy nimi wszystkimi będą wyglądały zupełnie inaczej.
Umiejętności to inna para kaloszy - one kreują styl. One i kilka innch czynników jak warunki fizyczne i, ewentualnie, strategia na daną walkę jesli bokser jest na tyle dobry, by znacząco zmieniać styl, czyli sposób walki, w różnych pojedynkach.
Tak mi się zdaje, ale chętnie przyznaję, że na boksie to się nie znam.
Wielu wybitnych trenerów i zawodników to mówi i mówiło no, ale w końcu Deter jest tym najwybitniejszym z najwybitniejszych i nie ma o czym nawet dyskutować :)
"Gdyby styl robił walkę, to każdy, który miałby styl Tysona byłby dominatorem i ringowym zabijaką. "
Tak, gdyby to była kopia Tysona z takim pierdolnięciem i taką dynamiką i tak fenomenalnie szybkim zejściem do półdystansu to byłby dominatorem i ringową zabijaką, problem w tym, że w ostatnich 25 lat nie było takiego pięściarza a jedyne co potrafili to tylko mocno uderzać.
Robić można chleb w piekarni :)
Każda walka wygląda inaczej, raczej nic odkrywczego nie napisałeś. Zgodnie z teorią (styl robi walkę), każdy walka zawodnika o stylu A z zawodnikiem o stylu B powinna tak samo przebiegać i jeden ze stylów ma większe szansę na zwycięstwo.
To jest oczywiste, że styl determinuje technikę i taktykę przez co przebieg walki będzie wynikał (również) ze stylu.
Ale styl nie wpływa na to, kto wygra walkę i kto będzie miał większe szansę.
Moja teza od początku jest taka, że błędne są argumenty: "A pokona B, bo zawodnikowi A pasuje styl B, z kolei stylowi B nie pasuje A".
Tim
Lepiej chyba dyskutować niż błyszczeć kąśliwą ironią.
Nie. Nie chodzi o kopię CAŁEGO Tysona, ale o styl. Siła ciosu to już nie jest styl.
Absolutnie! Style robią walkę, ale nie określają Z GÓRY wyniku. Zgadzam się. Walka jest tu i teraz, ewentualnie na dvd :)
Zabawy w proroctwa mnie nie zajmują za bardzo, jestem dość cierpliwy, by poczekać do meczu. Ale niektórzy lubią.
Raczej nic odkrywczego nie napiszę - też się zgadzam. Wszystko już zostało powiedziane, nieprawdaż?
Zgadzam się :)
Data: 17-01-2011 10:01:20
"W tym samym czasie, czyli powiedzmy w ostatnich 20 latach było na świecie co najmniej kilkunastu bokserów podobnej klasy co Jones, De La Hoya, czy Mayweather. Uważam, że np. Michalczewski w swoich najlepszych walkach też boksował wspaniale i miał talent nie mniejszy od Jonesa"
Jeśli chodzi o sam talent, to Michalczewski nie miał nawet 1/5 tego talentu jaki miał Jones.
"Jeśli chodzi o sam talent, to Michalczewski nie miał nawet 1/5 tego talentu jaki miał Jones"
Skąd zaczerpnęłaś dane?
Weź po uwagę, że talent w boksie, to nie tylko naturalna murzyńska koordynacja ruchów, ale także siła ciosu. Porównaj % nokautów Michalczewskiego i Jonesa i wyciągnij wnioski. Jakbyś jeszcze miała wątpliwości, to obejrzyj sobie stare walki Michalczewskiego ze szczególnym uwzględnieniem tych, po których jego przeciwników trzeba było długo reanimować.
Chyba nie sądzicie że w tamtych latach Michalczewski byłby w stanie wygrać z Jonesem. Wtedy nie było żadnego bata na Juniora, pokonał zresztą lepszych bokserów niż tygrys.
Na temat walki Michalczewski-RJJ mogę powiedzieć tylko jedno - chciałbym, by sie odbyła.
MIKE TYSONE.KidDynamite,Bestia, WYBITNY.
Wienc pewne poruwnania to Chore lub zazdrosc.
Pozdrawiam cie KidDynamite!
A niechęć Oscara znana jest od dawna. Przypominam, że Manny zerwał kontrakt ze stajnią Golden Boy Promotions i przeszedł do Aruma. Oscarowi tak elektryzujący i generujący kasę zawodnik jak Manny nie może przez gardło przejść. Nie wypowiadał się w od tego czasu ani razu pozytywnie o Filipińczyku. Jest więc ewidentnie nieobiektywny.
Wzystko prawda i ze wszystkim się zgadzam prócz jednego.
Nie pisz, proszę, że Castillo pokonał Floyda.
Najlepiej kontrujący bokser - JMM - pokazał, że taki styl nie leży PacManowi, ale było to jednak dość dawno. Podobnie dawno, jak Castillo zmęczył Pieniążka.
Chłopaki sie jednak wciąz uczą i dojrzewają.
Castillo pokonał Floyda w pierwszej potyczce i tyle. Pokazały to miażdżące na niekorzyść Amerykanina na końcu walki statystyki. Haye dostał pas w prezencie, Huck zachowywał niejednokrotnie pas w przekręcie, Pascal zachował pas w prezencie od sędziów i tak samo Mayweather Jr. Jest jeszcze wielu innych, którzy w historii boksu dostawali pasy w prezencie od sędziów. Uważam, że takie rzeczy należy piętnować. Boks to sport, a w sporcie z założenia wygrywa ten lepszy, szkuteczniejszy. Gdy daje się zwycięstwo przegranemu w prezencie, to to nie jest już sport, lecz polityka.
Mam tę walkę na płycie. Widziałem ją kilkukrotnie, bo jestem fanem talentu Mayweathera i, tak się składa, Castillo.
Statystyki to ciekawostka.
Statystyki wygrywają w boksie amatorskim. W moim przypadku - statystyki zamordowały radość z oglądania tej dyscypliny.
Co do tematu
Mayweather wygrał. Jeszcze sprawdzę na boxrec, jak się podniesie, ale pamiętam dość dobrze czyja ręka powędrowała do góry.
Mayweather wygrał przekrętem. Nie bądźmy idiotami. U innych mistrzów widzimy przekręty, a u niego nie?
Boks zawodowy ma więcej wspólnego z amatorskim niż myślisz. W boksie amatorskim liczy się tylko technika, bo nokaut zdarza się sporadycznie. Sędziowie amatorscy powinni być lepszymi znawcami tematyki boksu niż zawodowi sędziowie. Muszą przecież zwracać przede wszystkim uwagę na poprawność wykonywanych technik( z którymi łączą się ściśle wymogi bezpieczeństwa zawodników) i na celność. Tak samo jest w boksie zawodowym. Jeżeli nie zadecyduje nokdaun to decyduje trzech panów, którzy muszą oglądać pojedynek przede wszystkim pod kątem poprawności technik i celności. Prosto tłumacząc. Bokser który celniej i częściej trafiał wygrywa.
A tak było w walce z Castillo.
Castillo ulokował 203 celne ciosy (40% skuteczności), Mayweather 157 (35% skuteczności). 173 ciosy Castillo to power punches- (silne ciosy) a Mayweathera liczba power punches to zaledwie 66. Po to siedzą sędziowie w ringu, by takie rzeczy dostrzegać. Mieli do tego statystykę ciosów i widzieli, że góruje Castillo. Podarowali celowo zwycięstwo Amerykaninowi. Dali mu prezent. To był szwindel. W przypadku braku decydującego nokdaunu decydują celność i ilość ulokowanych ciosów. Takie są ogólne zasady sędziowania. Nie krzywdzi się celowo jednego boksera na korzyść drugiego. To fundamentalne prawo.
Wiesz równie dobrze jak ja, a pewnie i lepiej, że liczba ciosów jest tylko jednym z kilku elemntów branych pod uwagę w rozstrzyganiu rundy.
Walki mozna podzielić na ewidentnie oszukane, jak te, które wymieniłeś wcześniej, na zakończone przed czasem, na oczywiste do orzeczenie i na "w życiu nie chciałbym być sędzią tego pojedynku".
Statystyki ciosów nie są jakąś ostateczną wykładnią rózwnież z powodu
specyfiki punktowania walki - punktuje się każdą rundę z osobna, stąd też nazywam boks "grą na punkty". Mozna zadać sto celnych ciosów w jednej i drugiej rundzie i wygrać je (jesli nie ma kondaunu) 10:8, ale w kazdej następnej trafiać 30 własnych do 50 przeciwnika i gładko przegrać. O ile tylko liczba ciosów byłaby brana pod uwagę.
W każdym razie, po przekopaniu się przed laty przez różnego rodzaju publikacje dotyczące zasad i sposbów sędziowania doszedłem do jednego wniosku: w wypadku walk typu "w życiu nie chciałbym być sędzią tego pojedynku" nie dyskutuję o wyniku podjętym przez tych trzech gentelmanów, którzy więcej wiedzą, lepiej widzą i biorą za to pieniądze od czasów, gdy ja łapałem równowagę na nocniku.
I tak się nie przekonamy nawzajem, ale dzieki za dyskusję.
Pozdrawiam
nadmienię tylko, że ta walka podzieliła wielu. Sam Ledermann (bardzo solidny obserwator) punktował 4 rundami na korzyść Meksykanina i podobnie to w walce wyglądało. Castillo w każdej rundzie sukcesywnie parł do przodu zadając więcej ciosów( łącznie 506). Floyd praktycznie cały czas zepchnięty od obrony, od czasu do czasu wyskakiwał a akcją ofensywną. Meksykanin był dużo aktywniejszy od Floyda. Skoro częściej trafiał, to musiał mieć więc siłą rzeczy więcej przeprowadzonych akcji od Amerykanina. Nie twierdzę, że Castillo jest lepszym bokserem niż Maywaether. Jose był wtedy lepiej przygotowany od Moneya. Floyd miał złą strategię, a Castillo optymalną. W tamtej walce lepszy był Meksykanin pod każdym względem i powinien ją wygrać. Słowa amerykańskiego dziennikarza po werdykcie pamiętasz? "Nie po raz pierwszy to się zdarzyło". Buczenie trybun pamiętasz?
Floyd buduje swój wizerunek jako niepokonanego boksera. Często podkreśla "jestem niepokonany". Ma jedną porażkę! Widać to za każdym razem, gdy się ponownie tę walkę ogląda na youtube.
Wszyscy fani Moneya piszą o jego cudownej precyzji. To jego broń. W walce z ODLH wielu widziało wygraną Oscara. Golden Boy przecież non stop atakował a chwilami wydawał się dominować. Dopiero po publikacji statystyki każdy kibic zrozumiał, że wynik był sprawiedliwy. Money atakował rzadko, ale zadał więcej ciosów celnych. Wynik sędziów poparty był typową wnikliwą obserwacją i korzystaniem z pomocy statystyki. Dlaczego więc w walce Mayweathera Jr z Castillo nie kierowano się tym? Castillo zadał więcej ciosów (był aktywniejszy), częściej trafiał, mniej przyjmował. Czyli lepszy atak, lepsza obrona, lepsza wydolność.
Dlaczego tak wielu fanów Floyda zaciera skrzętnie ten niewygodny temat?
No, nas podzieliła :) Ale jest z pewnościa wiele innych, gdzie się zgodzimy.
Co by nie mówić, jst to pojedynek, o którym wciąz sie dyskutuje i pozostaje jedynym, w którym zwycięstwo Floyda było powaznie zagrożone. Bo z tym się zgadzam - wynik mógł pójśc w obie strony.
Jeszcze jedno. Wydaje mi się, że gdyby Floyd znalazł swojego Chico, mało kto by mu wypominał pierwszą walkę z Castillo. Wiekszość by o niej zapomniała albo pogodziła się z werdyktem sędziów. Przywołuje się ją tak często, bo Castillo miał potem swoją walkę stulecia, a Mayweather swoją (nudną dla niektórych) dominację.
Od razu zastrzegam - zdaję sobie sprawę, że Ciebie to nie dotyczy.