WINKY WRIGHT ZDRADZA SPOSÓB NA MOSLEYA
Były mistrz wagi junior średniej, Ronald Wright (51-5-1, 25 KO), wyjaśnia jak obecny król P4P, Manny Pacquiao (52-3-2, 38 KO) może poradzić sobie z Shanem Mosleyem (46-6-1, 39 KO). W 2004 roku Winky dwukrotnie walczył ze "Słodkim" i za każdym razem opuszczał ring jako zwycięzca. W pierwszym starciu wygrał jednogłośnie po dwunastu rundach i do pasa IBF dorzucił tytuły federacji WBC i WBO. W rewanżu w stawce znalazły się tylko dwa ostatnie trofea, a Wright ponownie ograł Mosleya, lecz tym razem tylko dwa do remisu (115-113, 114-114, 115-113).
Winky pokonał Sugar Shane'a dzięki znakomitemu prawemu prostemu oraz przewadze w warunkach fizycznych. Poza tym Wright przez cały czas wywierał presję i nie pozwolił rywalowi narzucić sobie swojego stylu. "Pacman" słynie z olbrzymiej ilość zadawanych ciosów, niesamowitej szybkości i nieustannego ataku, co dla 39-letniego Mosleya może oznaczać spore kłopoty.
- Ciosy proste zabierają Mosleyowi szybkość. Gdy zwolnił, po prostu korzystałem z moich warunków fizycznych, które wyraźnie go przytłaczały. Byłem silniejszy, więc cały czas dawałem mu to odczuć. Zarzucałem go ciosami - wspomina Wright.
Winky zgadza się z panującą powszechnie opinią, że Shane nie ma wielkich szans na pokonanie Pacquiao, lecz uważa, że nie można lekceważyć byłego mistrza.
- Pacquiao niszczy wszystkich, ale Shane to żywy przeciwnik, a nie worek treningowy. Jest szybki i silny, nie wiadomo tylko jak bardzo chce wygrać tę walkę - zastanawia się Wright.