NATE CAMPBELL KOŃCZY KARIERĘ
Druga porażka z rzędu skłoniła Nate'a Campbella (33-7-1, 25 KO) do zawieszenia rękawic na kołku. "The Galaxxy Warrior" podczas sobotniej gali w Las Vegas nie poradził sobie z Walterem Estradą (38-13-1, 25 KO) i przegrał niejednogłośnie na punkty po ośmiu rundach. Wcześniej 38-letni Amerykanin zapowiadał powrót do wagi lekkiej, gdzie raz jeszcze zamierzał zunifikować mistrzowskie pasy.
- W pierwszej kolejności chciałem wszystkich zapewnić, że nic mi nie jest. Gdy myślę o przebiegu sobotniej walki, wiem, że decyzja o zakończeniu kariery jest słuszna. Doszło do tego, że wiem co robić w ringu, ale nie nadążam za przeciwnikiem i tracę kolejne szanse na zadawanie mu ciosów. W boksie ułamek sekundy jest niezwykle ważny, a ja nie jestem już tak szybki jak kiedyś. Nie chcę obrażać Estrady, ale skoro nie potrafiłem sobie z nim poradzić, to najwyższy czas odejść. Nie chcę być pięściarzem, na którym inni będą nabijać sobie rekordy. Zacząłem karierę, by zostać mistrzem i to mi się udało. Chciałbym dalej wygrywać walki i kolejne tytuły, ale moje ciało nie jest już takie jak kiedyś. Myślałem, że rehabilitacja pomoże mi wrócić do formy, ale się pomyliłem - oświadczył Campbell.
Pięściarz dodał, że żałuje kilku swoich decyzji. Gdyby mógł cofnąć czas, podpisałby kontrakt z Golden Boy Promotions jeszcze przed walką z Diazem. Teraz Nate zamierza poświęcić się pracy komentatora oraz zapewnia, że każdy młody adept, który zechce posłuchać jego rad, będzie mógł odezwać się do niego na Facebooku. "Galaxxy Warrior" ma przed sobą jeszcze jedną, ostatnią walkę. Dawno temu przyrzekł swojemu doradcy, Terry'emu Trekasowi, że po zakończeniu kariery przeboksuje z nim trzy rundy.