BROOK NIE BOI SIĘ JONESA
Amerykanin Mike Jones (23-0, 18 KO) pokonując Jose Soto Karassa (24-5-3, 16 KO) na gali w Arlington i broniąc tym samym pas WBO NABO przybliżył się do walki o pas mistrzowski federacji WBO w kategorii półśredniej. Naturalnym pretendentem do tego pojedynku jest również aktualny posiadacz pasa interkontynentalnego wspomnianej federacji Brytyjczyk Kell Brook (22-0, 15 KO). Pogromca Krzysztofa Bieniasa zdaje się nie zaprzątać sobie głowy z powodu dobrego występu potencjalnego rywala.
-Oglądałem kilka walk Jonesa, oczywiście ostatnią również. Jest to dobry pięściarz ale nie sądze, żebym miał się z jego powodu czegokolwiek obawiać.Zaczynam odczuwać zbliżającą się szansę, jest tym bardzo podekscytowany. Wiem, że zmierzam w odpowiednim kierunku-
Kell Brook najbliższą walkę stoczy w grudniu z doświadczonym rodakiem Michaelem Clarkiem (40-5, ). Clark w 1999 roku bił się z Arturem Grigoraniem o pas WBO kategorii lekkiej. Przegrał w 5. rundzie przez nokaut ale jako plus należy mu zaliczyć, że miał Uzbeka na deskach i w momencie zakończenia walki na kartach punktowych był remis.
-Wiem, że pokonanie Clarka otworzy mi drzwi. Jones nie będzie miał możliwości się schować. Zawsze powtarzałem, że chcę zdobyć mistrzostwo świata w świetnym stylu. Najlepszą drogą do tego jest walka z niepokonanymi Amerykanami. Jones potrafi boksować ale mnie nie pokona- zakończył pewny siebie Brook.
Brooka widziałem tylko raz, więc nie wiem, na ile go stać. Zobaczymy w sobotę, bo ten Clark to wcale nie taki leszcz, chociaż latka lecą.
A co do walk z Amerykanami, to przyznaje 100% racji. Wystarczy spojrzeć, jak odmieniła się sytuacja Martineza, albo Piroga po zaledwie 1 wygranej z solidnym amerykańskim zawodnikiem.