JONES Z PROBLEMAMI POKONAŁ KARASSA
Kreowany przez niektórych na przyszłą gwiazdę kategorii półśredniej Mike Jones (23-0, 18 KO) przeżywał bardzo trudne chwile, ale ostatecznie pokonał po trochę kontrowersyjnym werdykcie dwa do remisu walecznego Jesusa Soto Karassa (24-5-3, 16 KO).
Początkowo nic nie zapowiadało takiego obrotu spraw. Jones w pierwszym starciu dwukrotnie skarcił Jesusa kontrą z prawej ręki, a w drugim po zadaniu prawego podbródkowego dopadł do rywala i w minutę zadał kilkadziesiąt ciosów, z których przynajmniej połowa doszła do celu. Karass przypłacił tę nawałnicę rozcięciem obu łuków brwiowych, ale z kolei Mike ledwo co łapał oddech. Jesus zauważył to i od trzeciej rundy, jak na Meksykanina przystało, zaczął konsekwentnie obijać tułów rywala. Jones miał wyraźny kryzys i dał się zepchnąć do głębokiej defensywy. Po krótkim zrywie w piątej odsłonie wszystko wróciło do normy i Karass cały czas nacierał na wyczerpanego oponenta.
Na swoje szczęście Amerykanin doszedł do siebie w samej końcówce i wygrał rzutem na taśmę dwie ostatnie odsłony. Mimo wszystko wydawało się to spóźnionym trochę finiszem. Po ostatnim gongu jeden sędzia typował remis 94:94, a dwóch pozostałych widziało przewagę Jonesa - 95:94 i 97:93, choć ten ostatni werdykt z pewnością jest mocno naciąganą punktacją.
Tym samym Mike Jones (WBC/IBF #4, WBA/WBO #2) obronił pasy NABA i WBO NABO kategorii półśredniej, dorzucając jeszcze do kolekcji tytuł WBC Continental Americas.
A że publika gwizdała? Cóż, Meksykanów tam na pewno sporo. Tym bym się nie sugerował.
Nie rób sobie jaj :) Ani 2. a już zwłaszcza 1. 10-8? Szaleństwo!
To wałek.
Meksykanin powinien wygrać - Jones powystrzelał się w drugiej rundzie,zresztą większosc tych ciosów nie dochodziła.
I już do końca meczu prawie mu się skończyły baterie.
A presja Meksykanina totalna.
Nawet komentatorzy byli zdziwieni decyzją i Ja też :)
"Tak się zrehabilitował, że skończy karierę..."
Ta walka na pewno ujmy mu nie przyniosła. Nikt go na emeryturę nie wysyła, a sam nie odejdzie. Za wcześnie. Co więcej. Drugi raz na PacMana nie trafi, ak więc może sobie ciułać kasiorkę w kolejnych 3-4 walkach. Będzie kto do obicia, chyba, że załapie cykora.