BRADLEY PODZIELA ZDANIE OSCARA
Tak jak można było się spodziewać, nadal nie milkną echa wokół zeszłotygodniowego pojedynku Zaba Judaha (40-6, 27 KO) z Lucasem Matthysse (27-1, 25 KO). Walka zakończyła się niejednogłośnym (114-113, 113-114, 114-113) zwycięstwem Amerykanina, choć zdaniem większości obserwatorów lepszy był Argentyńczyk.
Po dziewięciu bardzo wyrównanych rundach minimalną przewagę zdołał wyrobić sobie "Super", ale w dziesiątej zapoznał się w końcu z deskami. Ostatnie cztery odsłony wygrał Matthysse, ale sędziowie przyznali zwycięstwo jego rywalowi.
Oscar De La Hoya, który promuje Argentyńczyka, powiedział, że porażka nie przekreśla kariery Matthysse. Podobno styl Lucasa spodobał się włodarzom stacji HBO, która chętnie pokaże kolejne jego walki. "Złoty Chłopiec" dodał, że w jego opinii Matthysse zdecydowanie pokonał Judaha, ale walczył na terenie przeciwnika i nie mógł zostać ogłoszony zwycięzcą. Podobne zdanie na ten temat ma Timothy Bradley (26-0, 11 KO), mistrz WBO w kategorii junior półśredniej.
- Matthysse został okradziony z wygranej. Zab nic nie robił przez całą noc. Uderzał prawym prostym, ale to było wszystko, a Lucas cały czas obijał jego tułów. Sędziowie nie docenili tej taktyki. Judah obrywał dziesiątki ciosów na korpus. W końcu Zab stracił nogi i nie mógł się ruszać. Potem Matthysse w końcu uderzył na górę i rzucił go na deski. Zdecydowanie wygrał ostatnie cztery rundy. Zab uderzał czasem tym prawym prostym, ale Lucas szedł do przodu i trafiał go raz za razem. Matthysse zadał więcej ciosów, był dokładniejszy, a i tak przegrał. Myślałem, że to jakiś żart. Zab dobrze się rusza, ale jego nogi bywają zawodne. Ciosy na korpus dobrze się sprawdziły. Judah zostaje w miejscu po zadaniu ciosu i obrywa kontry. Gdy widziałem ile zebrał ciosów na korpus, zastanawiałem się czy dotrwa do końca. Byłem zdziwiony, że dał radę - powiedział mistrz "Desert Storm".