WYWIAD - DARIUSZ MICHALCZEWSKI
Sylwetki Dariusza Michalczewskiego (48-2, 38 KO) nie trzeba przedstawiać żadnemu szanującemu się kibicowi boksu w Polsce i na świecie. Prezentujemy wywiad z najbardziej utytułowanym Polakiem w historii boksu zawodowego, w którym opowiada o początkach bokserskich treningów, owocnej karierze zawodowej oraz trudnościach, z jakimi zmaga się każdy pięściarz. „Tygrys” zdradza również, dlaczego nigdy nie doszło do jego walki z Royem Jonesem Jr, a także wyjaśnia, dlaczego w wywiadach nie szczędził gorzkich słów Andrzejowi Gołocie. Michalczewski dzieli się także swoimi odczuciami związanymi z karierą Tomasza Adamka i zdradza, dlaczego tak bardzo spodobało mu się bieganie maratonów. Życzymy przyjemnej lektury!
Adam Jarecki: Jak rozpoczęła się kariera dotychczas najlepszego zawodowca pochodzącego z Polski?
Dariusz Michalczewski: Boks towarzyszył mojej rodzinie całe życie - boksował mój wujek, boksował tata, dziadek był prezesem sekcji w Gedanii Gdańsk. Po śmierci ojca zaczęły się ze mną problemy, nie wiedziałem co ze sobą zrobić i mama postanowiła wysłać mnie na pierwszy trening do wujka, który był trenerem Stoczniowca.
- W ciągu całej pana kariery miał Pan aż 24 obrony pasa. Która z nich była najtrudniejsza?
DM: Walki same w sobie raz były cięższe, raz mniej, ale przede wszystkim ciężkie były przygotowania. Każda walka niosła za sobą taką samą presję psychiczną. Ale jakbym miał wymienić jakiegoś oponenta, który sprawił mi najwięcej problemów podczas obron pasa, to był nim chyba Virgil Hill. Obaj przyjęliśmy sporo ciosów.
- Grupa zawodowa, z którą był pan związany praktycznie przez całe życie, jest w sporych tarapatach. Jak pan myśli, jaki jest powód kryzysu w Universum?
DM: Problemy stajni zaczęły się po moim odejściu. Nie było kogoś, kto przyciągnąłby uwagę telewizji, kibiców, w grupie brakowało też hierarchii. To w największym stopniu przyczyniło się do upadku tej grupy.
- Boks zawodowy to sława, pieniądze, ale wiąże się również z wieloma negatywnymi aspektami. Który z nich był dla pana najgorszy?
DM: Zdecydowanie stres, to przez to w sumie skończyłem karierę. Zawsze była we mnie obawa, że w przypadku porażki trudne chwile będzie musiała przeżywać moja mama, rodzina, przyjaciele, Ciążyła na mnie ogromna presja.
- Między walkami nie stronił pan od imprez, nie ukrywa pan tego. Nie odbijało to się później na kolejnych okresach przygotowawczych? Promotorzy i trenerzy nie mieli nigdy obiekcji na temat tych imprez?
DM: Po walkach zwykle przyjeżdżało do mnie kilkunastu znajomych z lat młodzieńczych, z którymi robiliśmy huczne imprezy. Trwały one nieraz dwa, trzy, cztery dni. Jednak nie chodziło o to, żeby się upić, tu chodziło o atmosferę. Wszyscy tańczyli, śpiewali, wygłupiali się - to było w tym wszystkim najpiękniejsze. Oczywiście piliśmy, ale nie więcej niż wszyscy. Zresztą wiadomo, że gdyby było inaczej, to nie byłbym mistrzem świata tak długo. Podczas okresów przygotowawczych byłem wzorem sportowca - nie było alkoholu, papierosów, nie było dopingu, do tego pracowałem na treningach za dwóch. Trener dobrze o tym wiedział i mógł mieć pretensje w wypadku, gdy nie przyszedłem na trening, a nie jak zrobiłem jakąś imprezę po walce.
- Wielokrotnie kibice zarzucali panu to, że miał pan słabych przeciwników w obronach pasa oraz fakt, że walczył pan pod niemiecką flagą. Jak odpowiedziałby pan na ich zarzuty?
DM: Tak, ale kto kieruje te zarzuty? To nie są fachowcy, a fachowcy mówią co innego. To są ludzie, którzy kryją się pod płaszczem Internetu, pisząc anonimowo. Nie mogliby mi tego powiedzieć w twarz? Jakoś uargumentować? W czasie kariery przeważnie ma się trzy, cztery, pięć wielkich walk, nie więcej. Ja takie walki miałem.
- Jedną z największych walk, której wyniku nigdy nie poznamy jest walka Roy Jones Jr - Michalczewski. Dlaczego nigdy do niej nie doszło?
DM: To niestety nie leżało w mojej gestii. Głównym powodem był konflikt telewizji ZDF, z którą miałem kontrakt i HBO z, którą umowa wiązała Roya Jonesa Jr. HBO nie była zainteresowana, by wykładać ogromne pieniądze na walkę w Niemczech, a ZDF na walkę w USA. To była główna przyczyna.
- Zostańmy przy temacie Roya Jonesa Jr i zawodników z czasów pańskich walk. Roy został zdeklasowany przez Joe Calzaghe, znokautował go Danny Green. Dwukrotnie pokonał go też Antonio Tarver, który z kolei dwa razy przegrał z Dawsonem. Co pan sądzi o tych zawodnikach, którzy rozmieniają kariery na drobne?
DM: Boks to nasza pasja, ale również dla każdego boksera zawodowego jest to źródło utrzymania. Jeżeli ktoś nie zgromadził odpowiednich pieniędzy podczas swojej kariery, żeby później móc spokojnie żyć, to później musi wrócić na ring i stąd biorą się te przykre powroty.
- Wielokrotnie w wywiadach deprecjonował pan osiągnięcia Andrzeja Gołoty. Nie uważa pan, że były to oceny nieco na wyrost? W końcu wielu ekspertów uważa, że w walkach z Ruizem bądź Byrdem Andrzej zrobił wystarczająco dużo, aby zdobyć pas.
DM: Ja szanuję każdego boksera, dobrze wiem jak ciężka jest to praca, ale przytoczę pewną sytuację. Niedawno otwierając pewną gazetę natknąłem się na nagłówek: "Andrzej nie umie tańczyć, ale i tak go kochamy ". Powiem tak – zamiast bycia kochanym przez ludzi wolę mieć na swoim koncie sukcesy. Wolę nawet, żeby ludzie mi zazdrościli, niż mają się nade mną litować. Tego bym nie przeżył. U nas w Polsce wykładnik jest następujący - im masz więcej krytyków, zazdrośników, tym więcej osiągnąłeś. Nie identyfikujemy się z ludźmi sukcesu, a z tymi, którzy nic nie osiągnęli. Trochę to śmieszne.
- Aktualnie najlepszym aktywnym zawodowcem jest oczywiście Tomek Adamek. Coraz więcej mówi się o jego walkach z którymś z braci Kliczko. Jak pan ocenia szanse Tomka na osiągnięcie sukcesu w ewentualnych walkach z dominatorami wagi ciężkiej?
DM: Tomek jest o krok od wejścia na szczyt i myślę, że uda mu się ten ostatni krok postawić. Ma na to papiery i jest bardzo dobrze prowadzony. Debiut z Andrzejem Gołotą był strzałem w dziesiątkę. Później walka z Chrisem Arreolą i ostatni świetny pojedynek z Michaelem Grantem. Szczególnie ostatnia walka bardzo mi się podobała, ponieważ Grant to gabarytowo zupełnie inny zawodnik niż poprzednicy, a Tomek i tak świetnie sobie poradził. Co do Kliczków - myślę, że ma szansę na ich pokonanie.
- Z boksem jest pan związany od małego. Czego nauczył pana boks w życiu?
DM: Przede wszystkim nauczył mnie szacunku do wszystkich ludzi. Do starszych, młodszych, większych, mniejszych, bogatszych i biedniejszych. Tego często brakuje dzisiejszej młodzieży. Tak samo traktuję panią w supermarkecie, jak prezesa jakiejś firmy. Każdemu mówię dziękuję, do widzenia, przepraszam, nie jestem arogancki ze względu na to, że ja byłem mistrzem, a komuś się nie udało. To właśnie wyniosłem z boksu, w którym szacunek miałem do wszystkich swoich przeciwników.
- Pańska fundacja „Równe szanse” to piękna inicjatywa wspierająca boks amatorski, a w szczególny sposób jej najmłodszych adeptów. Skąd wziął się pomysł tego przedsięwzięcia?
DM: Fundacja tak się rozwinęła, że teraz wspieramy również kolarzy i pływaków. Zaczęło się od tego, że mój przyjaciel Tomek Wolsztyniak powiedział: „Darek, czas coś zrobić!”. Stąd wziął się pomysł założenia fundacji. Jestem bardzo dumny z tego projektu, ponieważ pomagać tym młodym zawodnikom, wręczać im te stypendia i patrzeć na ich radość, to jest coś naprawdę wzruszającego. Wielkie podziękowania również dla Krzysia Langa, który udostępnił nam największą sportową imprezę w Polsce - Tour de Pologne, na której również wręczaliśmy stypendia.
- Wśród stypendystów dostrzega pan jakiś szczególny talent?
DM: Ciężko to określić, ponieważ przeważnie są to bardzo młodzi zawodnicy, jeszcze nie do końca ukształtowani i nam bardziej zależy na wspieraniu ich, a nie wyłapywaniu talentów. Dajemy im możliwości, a reszta zależy od nich. Przykro patrzeć na to, co się w dzieje w Polsce. Mamy wielu nieodpowiednich ludzi na nieodpowiednich stanowiskach. Powinni ich zastąpić menedżerowie, którzy będą organizowali pieniądze na rozwój tych młodych ludzi.
- Mimo, że zakończył pan karierę jako bokser, nadal pozostaje pan aktywny jako sportowiec. Jak idzie bieganie? Szykuje się jakiś kolejny maraton?
DM: Po maratonie w Hamburgu muszę trochę odpocząć, ponieważ trochę się wyniszczyłem. Właśnie przed chwilą biegałem dziesięć kilometrów. Bieganie długodystansowe to ciężki sport, może nie tak ciężki jak boks, ale również bardzo wyczerpujący. Maraton to walka, pod koniec zawsze przychodzą kryzysy i trzeba je przezwyciężyć. Jest to dla mnie dobra sposobność do sprawdzenia się.
- Dziękuję za wywiad.
DM: Dziękuję również.
DM: Tak, ale kto kieruje te zarzuty? To nie są fachowcy, a fachowcy mówią co innego. To są ludzie, którzy kryją się pod płaszczem Internetu, pisząc anonimowo. Nie mogliby mi tego powiedzieć w twarz? Jakoś uargumentować? W czasie kariery przeważnie ma się trzy, cztery, pięć wielkich walk, nie więcej. Ja takie walki miałem.HaHa..i dlatego Darek olewając kibiców i zarzucając im brak kompetencji i brak wiedzy nigdy nie bedziesz lubiany i nigdy nie dorównasz popularnością i szacunkiem jakim większośc kibiców darzy Andrzeja Gołote.
Chyba ci w Polsce i w Niemczech, wielokrotnie słyszałem opinię amerykańskich ekspertów na temat Michalczewskiego i nie zawsze były one w pełni pochlebne.
To są ludzie, którzy kryją się pod płaszczem Internetu, pisząc anonimowo. Nie mogliby mi tego powiedzieć w twarz? Jakoś uargumentować?
-Wielokrotnie w wywiadach deprecjonował pan osiągnięcia Andrzeja Gołoty. Nie uważa pan, że były to oceny nieco na wyrost? W końcu wielu ekspertów uważa, że w walkach z Ruizem bądź Byrdem Andrzej zrobił wystarczająco dużo, aby zdobyć pas.
Prawda jest taka, że Darek wcale nie szanuję Andrzeja powiem więcej bał się walki z nim. I jego słowa wobec Gołoty nigdy nie były bez stronnicze.
Mam do Darka jeszcze kilka tzn. "ale", aczkolwiek szanuję jego talent oraz to co osiągnął.
Chyba to dużo, trudniejszy. Mam szukać kontaktu z Darkiem i mówić mu to w twarz. Jeśli kiedyś będę miał okazję, chętnie bym porozmawiał z nim o jego przeciwnikach, mogę mogę bez problemu uargumentować.
Ale cóż jestem tylko schowanym pod płaszczem internetu, anonimowym kibicem boksu.
Walka z Lakatosem też była straszna, straszny nokaut.
W drugiej walce Darek zbiera totalny łomot i przechyla jednak szalę na swoją korzyść.
Niesamowity bokser. Lewy prosty dopracowany do perfekcji. Szczęka z betonu.
23 obrony stawiają go na drugim miejscu pod względem obron w historii.
Dla mnie zdecydowany kandydat do Hall of Fame, żywa legenda.
Długo nie mogłem dojść do siebie po walce z Tiozzo, ale Darek znów pokazał mistrzowską klasę schodząc godnie ze sceny.
Dla mnie zawsze będzie mistrzem.
pozdrawiam
Widzisz, taki Sven Ottke jest juz nominowany chociaż również w USA nie walczył a Michalczewski nie. Co więcej, nie wiem czy kiedykolwiek będzie
Ottke to najnudniejszy mistrz w dziejach, nie raz wygrywający po naciąganych werdyktach.
Jeżeli wprowadzą go do Hall of Fame będzie to hańba dla tego miejsca.
pozdrawiam
Data: 09-10-2010 20:49:04
"Legionnaire a kim ty jesteś i kto daje ci prawo osądzać w tym wypadku potężną arnię jak ty to mowisz''roboli'' któży stoją za Gołotą."
Slowo robol = przecietny czlowiek, ja nikogo nie osadzam , a do jakies elity rownierz nie naleze.
Data: 09-10-2010 20:55:04
Legionnaire- "przeciętnemu robolowi..." yntelygent przez duże Y HAHA
Przez duze Y to chyba ty jestes , a moze raczej przez duze WDR czyli w dupe ruchany!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Przez duze Y to chyba ty jestes , a moze raczej przez duze WDR czyli w dupe ruchany!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Legionnaire- Być może to twoje marzenie. Spróbuj- może znajdziesz kogoś, kto cię zasadzi w cynamonowe oko muehehehe
:) To była bardzo inteligentna riposta, brawo!:) szkoda słów....
"a co do Goloty i jego popularnosci to chyba kazdy wie, ze przecietnemu robolowi jest sie latwiej identyfikowac z czlowiekiem ktory przegral wszystko co tylko bylo do wygrania niz na odwrot.
dziękuję za szczerość w imieniu wszystkich fanów Andrzeja Gołoty. Choć nie uważam się za robola ani za przegranego, więc sam nie wiem dlaczego utożsamiam się jako wielbiciel talentu Andrzeja:)
Wnioskuje po wpisie ze to Twoje dzielo..Gratuluje, bo naprawde solidna robota i pelna profeska..pozdrawiam..
No tak tylko ze Golota to byl naturalny ciezki, w dodatku duzy ciezki a Darek walczyl w polciezkiej..Roznica wagi w ich przypadku wynosila jakies 25-27 kg..Nie sadzisz ze to" troszke" bylo by nie fair?
Nie ma cienia watpliwosci ale raz jeszcze dzielila ich przepasc dwoch kategorii..
Rekord ma czysty a i nie przypominam sobie jakis szczegolncy afer i kontrowersji z werdyktem z udzialem Joe..
Tylko ze to byl Jones Junior i to byl Ruiz..
Nie rozumiem dlaczego tego człowieka nazywa się polskim bokserem? Przecież na zawodowym ringu pod polską flagą stoczył DWIE walki i OBIE przegrał. Nie wiem w ogóle kto pozwolił mu zhańbić biało-czerwone barwy jego plugawym obliczem po tym jak walczył dla Niemców. Gołota tym się od ciebie zawsze różnił i ma coś, czego ty nigdy nie miałeś - godność. Klepał biede jako kierowca cięzarówek i zwykły robol dopóki nie zaczął boksować w Stanach a jednak nigdy nie walczył pod amerykańską flagą i pozostał Polakiem. A niemiaszek tłumaczy się biedą, kontraktami i karierą, której rzekomo bez niemieckiego paszportu by nie zrobił. Jak ktoś umie boksować to wybije się nieważne skąd pochodzi. I to się tyczy Andrzeja. Michalczewski właśnie tego mu zazdrości, że się nie sprzedał jak on.
Nie znasz realiow boksu zawodowego USA i boksu w Niemczech i nie zdajesz sobie chyba sprawy z ogromnych roznic..Golota i Miachalczewski to dwie rozne historie i nie mozna oceniac jednego przez pryzmat drugiego..
Co do GOŁOTY to powiem tyle że przez wiele lat dawał piękne chwile miłośnikom boksu wiele nieprzespanych nocy bez względu co było pod koniec jego wielkiej kariery trzeba gdyby miał się urodzić jeszcze raz dalej bym mu kibicował nawet po niesmacznie przegranej walce
Fajny wywiad, jest tam parę zdań które są trochę smutne ale prawdziwe.
I faktycznie, przynajmniej jemu nikt nie kibicował z litości.
Dariusz Michalczewski od wielu lat negatywnie wypowiada się o Andrzeju Gołocie. Ten jest nieco bardziej powściągliwy, ale też zdarza mu się ostro potraktować „Tygrysa”. Ten pierwszy zdradził po latach, przyczyny ich konfliktu.
Początek ich niechęci sięga jeszcze czasów juniorskich obydwu pięściarzy. Michalczewski zawsze był w centrum zainteresowania... Gołota? Raczej z boku. On był za duży dla małych, za głupi dla mądrych. Albo jakoś tak. Odludek, trochę inny, zawsze z boku - opowiada Michalczewski na łamach „Przeglądu Sportowego".W reprezentacji Polski „Tygrys” był wówczas przewodniczącym rady obozu.
Często musiałem Andrzeja karać np. za to, że za późno wrócił, że trenerzy gdzieś go na czymś przyłapali. Trenerzy oddawali takie sprawy w nasze ręce. Ale gdyby kara była za słaba, daliby mu większą. Wilk musiał być syty i owca cała. I Andrzej był na to wkurzony - opisuje były mistrz świata wagi półciężkiej i junior ciężkiej.
Według innych bokserów, z ówczesnej reprezentacji Polski, Gołota popalał wtedy papierosy w pokoju Michalczewskiego. Ten zwrócił mu uwagę, od słowa do słowa i wywiązała się bójka.
Kiedyś Andrzej wszedł do mojego pokoju i zaczął wariować. A ja sobie na to nie pozwalałem. To, że on był większy i silniejszy, nic nie znaczyło. Rzuciliśmy się na siebie, musieli nas rozdzielać - przyznał Michalczewski.
A co do walki z Royem J.Jr. to Golota sie wypowiadal(jest na you tube) ze zna managera Johnsa,rozmawial z nim i Michalczewski bal sie tej walki i dlatego do niej nie doszlo.Poprostu nie chcial walczyc z Royem.
Mam do Gołego duży szacunek za to jakim jest człowiekiem, nigdy nie mówi o nikim źle.
Popieram ,
on nie ma prawa być nazywanym polskim bokserem ,
jak pokazała historia jest tylko jedna rzecz która jest bezcenna dla Polaka,tą rzeczą jest Honor !
on walcząc pod flagą niemiecką wyzbył się honoru
Data: 10-10-2010 11:36:56
"Hugo7
Popieram ,
on nie ma prawa być nazywanym polskim bokserem ,
jak pokazała historia jest tylko jedna rzecz która jest bezcenna dla Polaka,tą rzeczą jest Honor !
on walcząc pod flagą niemiecką wyzbył się honoru "
W takim razie tysiace Polakow pracujacych w Niemczech wyzbylo sie honoru????