POLSKIE DRZAZGI W KARIERZE JANA ZAVECKA
Nie ulega wątpliwości, że Jan Zaveck (29-1, 17 KO), niezależnie od wyniku walki z Rafałem Jackiewiczem (36-8-1, 18 KO), pozostanie najjaśniejszą gwiazdą w panteonie sław słoweńskiego boksu. Warto przy tym dodać, że nie ma ich tam zbyt wiele... Jest pierwszym pięściarzem ze Słowenii, który pod swoją narodową flagą zdobył tytuł zawodowego mistrza świata. Wcześniej wprawdzie pas czempiona WBO wagi średniej przywdziewał krótko mający słoweńskie korzenie Armand Krajnc (29-3, 21 KO), jakkolwiek w chwili triumfu był on obywatelem Szwecji.
Jan imponuje pewnością siebie, znakomitym - ponoć - przygotowaniem fizycznym i taktycznym, jakkolwiek nie wykluczone, że w jego psychice tkwi pewna "polska" zadra. Nie chodzi tylko i wyłącznie o przegrany pojedynek z "Wojownikiem", o którym im bliżej było do walki z Rafałem, tym więcej Zaveck miał do powiedzenia.
W 2000 r. w prestiżowym turnieju amatorskim we włoskim Mestre - nota bene będącym eliminatorem do mistrzostw Europy - Słoweniec zmierzył sie z o rok młodszym od siebie mistrzem Polski, Mariuszem Cendrowskim. W ringu karty rozdawał wówczas Cendrowski, nie zostawiając Zaveckowi większych złudzeń, pokonując rywala stosunkiem elektronicznych punktów 7-1.
Może więc, takim leczeniem polskich kompleksów było zakontraktowanie Zaveckowi, 6 miesięcy po porażce z Jackiewiczem, walki z naszym journeymanem, Arkadiuszem Małkiem? Ale nawet wówczas, ten, który łamał ostatnio swoich rywali przed czasem, przeboksował ze skazanym na pożarcie Polakiem pełen dystans. A jak będzie dzisiaj w Ljubljanie?