ARREOLA WYGRYWA NA PUNKTY
Tym razem obiekt Citizens Business Bank Arena w Ontario (Kalifornia) okazał się dla Chrisa Arreoli (29-2, 25 KO) bardziej szczęśliwy, niż ostatnio. Po dwunastu niespecjalnie ekscytujących rundach "Koszmar" pokonał Manny'ego Quezadę (29-6, 18 KO) jednogłośną decyzją sędziów.
Dopiero dziewiąta odsłona przyniosła nieco emocji, a to za sprawą dwóch nokdaunów, jakie Arreola zafundował przeciwnikowi. 32-letni Quezada dotrwał jednak do gongu kończącego to starcie, po czym... wygrał dziesiątą rundę. Dwie kolejne odsłony również nie układały się po myśli Chrisa, lecz mniej więcej na minutę przed końcem ostatniego starcia Arreola jeszcze raz posłał rywala na deski.
Sędziowie nie mieli problemu z wytypowaniem zwycięzcy i jednomyślnie wskazali bardziej aktywnego pięściarza, punktując 117-108, 118-107, 118-107 dla Arreoli, który kończył pojedynek mocno zakrwawiony. Występowi "Koszmaru" przyglądali się przedstawiciele HBO, którzy zapowiadali przed walką, że od jego dyspozycji zależeć będzie czy w najbliższym czasie powróci na antenę największej sportowej stacji. Póki co Chris będzie jednak musiał zadowolić się ESPN.
A Quezada to taki mniejszy, wolniejszy Arreola. Styl walki chyba bardzo odpowiadał Chrisowi - ciągłe wymiany na nie do końca wspaniałych obrotach. Walka mnie nie zachwyciła i pomimo sympatii do Chrisa nie widzę przed nim już niesamowitej przyszłości. Ale na 15 hw może wystarczy.
To chyba już stała informacja będzie :P
http://www.youtube.com/watch?v=zpyQ7WdfeNE
Co do rozbicia Chrisa, to rzeczywiście jego twarz wygląda dużo gorzej niż Quezady. Poza tym to była taka uliczna napierdzielanka gdyby Chris w takiej formie trafił na technika z mocnym ciosem (Solis, Powetkin) skończyło by się do 8 rundy.
Nuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuudy!!! Przede wszystkim strasznie słaby poziom Quezady. Facet w ogóle nie wie że ma jeszcze nogi, cytując pewnego trenera (walka Grant - Lewis) "use your leeeeeegs, meeeeeeeeeen". Dopiero teraz zrozumiałem, jak nietuzinkowym i jak ciężkim przeciwnikiem na wagę ciężką jest Adamek (co niejednokrotnie podkreślali komentatorzy, mówiąc jaką "mały Adamek" ma świetną technikę i balans ciałem) który ani myśli stać w miejscu i iść na bezsensowne wymiany ciosów z silniejszymi przeciwnikami. Quezada na to poszedł i 3 nokdauny to i tak mało w porównaniu z tym co mogłoby go czekać, gdyby Arreola bardziej się przyłożył do treningów. Adamek zniszczyłby i Quezadę i jeszcze raz Arreolę. Komentatorzy cały czas wyśmiewali się z przygotowania tłuścioszka, opuścił tylko 2 dni w czasie przygotowań a nie całe tygodnie, dziwnym trafem ważył 6 funtów ciężej, jak widać grunt to dobrze przepracowany okres przygotowawczy ;-) Ja myślę że ręce miał nie tyle kontuzjowane co po prostu zmęczone, stracił paliwo (czego nie zmieni atak desperacji na minutę przed końcem walki) tylko nie chce się do tego przyznać. Jeśli chodzi o Arreolę - cieszę się że wygrał, bo jego przegrana oznaczałaby dla wielu słabość Adamka, pokonał słabiutkiego Arreolę przecież ;) A tak liczę na to, że gruby weźmie się za siebie i dalej będzie czołowym ciężkim oraz że będzie walczył ze znanymi przeciwnikami.
Jestem strasznie spokojny o walkę Adamek - Grant, po oglądnięciu kilku walk Granta. Facet jest typowym ciężkim, stoi w miejscu i próbuje utrzymywać dystans, czasami wdaje się w wymiany. Adamek będzie skakał wokół niego jak indianin dookoła ogniska i będzie punktował, a przy okazji czuje coś że Grant dechy zaliczy ;)
Dopiero na tle innych bokserów widać jak trudnym przeciwnikiem jest Tomek.
Co do Cristobala, to uważam, że niestety jest coraz łatwiejszym oponentem dla przeciwników i w takiej dyspozycji Tomek pozamykałby mu oczy dwa razy bardziej niż w kwietniu. Tendencja spadkowa...niestety.