FILM - CINDERELLA MAN (CZŁOWIEK RINGU)
Film Rona Howarda, twórcy takich obrazów jak „Apollo 13”, „Piękny umysł” czy „Kod da Vinci”, przedstawia historię opartą na biografii mistrza świata wagi ciężkiej w latach 1935-37, Jamesa J. Braddocka (46-24-4, 26 KO), granego przez Russella Crowe, zdobywcę Oskara za rolę w „Gladiatorze”. Akcja filmu koncentruje się na najbardziej dramatycznym okresie życia pięściarza, który wraz ze swoją rodziną, podobnie jak miliony Amerykanów przeżywał trudne chwile podczas Wielkiego Kryzysu na początku lat 30-tych XX w. Obiecująca kariera sportowa Braddocka załamała się, przegrywał jeden pojedynek za drugim, ale nieoczekiwanie po kilku latach ten pięściarz uznawany już wówczas za journeymana, wygrał parę kolejnych walk z czołowymi zawodnikami wagi ciężkiej, co otworzyło mu drogę do pojedynku o światowy czempionat. Wygrywając na punkty z Maxem Baerem (68-13, 52 KO) w Madison Square Garden Bowl w czerwcu 1935 roku, Braddock stał się sprawcą jednej z największych niespodzianek w historii zawodowego boksu.
Trailer Cinderella Man>>>Film otwiera scena zwycięskiej walki Braddocka z Tuffy Griffithsem, stoczonej w kategorii półciężkiej w 1928 roku i wygranej przez ciężki nokaut w drugiej rundzie. Ciekawostką jest fakt, że w epizodyczną rolę przeciwnika Braddocka wcielił się pochodzący z Wałbrzycha i mieszkający na stałe w Kanadzie Tomasz Kurzydłowski. Polak, który jako pierwszy pojawia się na ekranie, próbował swoich sił nie tylko na filmowym ringu – w 2007 roku stoczył jedną zawodową walkę. Nie jest to także jedyny polski akcent w filmie Howarda, o czym będzie jeszcze mowa.
Scena triumfu Braddocka, odbierającego gratulacje dziennikarzy i kibiców oraz spore honorarium za walkę od swojego promotora Joe Goulda (znakomita rola Paula Giamattiego, doceniona nominacją do Oskara i Złotego Globu) podczas powrotu do pięknego domu, w którym żyje dostatnio wraz ze swoją żoną Mae (Renée Zellweger, Oskar za „Wzgórze Nadziei”), oraz trójką dzieci, stoi w mocnym kontraście do dalszej akcji filmu, która przenosi się do 1933 roku. Braddock, który stracił życiowy dorobek podczas Wielkiego Kryzysu, zamieszkuje wraz z żoną i trójką dzieci w ubogiej dzielnicy. W domu pięściarza panuje straszliwa bieda, a jego rodzinie powoli zaczyna zaglądać w oczy widmo głodu i eksmisji na bruk za niezapłacone rachunki. Braddock bezskutecznie poszukuje pracy w dokach, oraz próbuje łatać dziury w domowym budżecie skromnymi gażami za walki, do których staje nieprzygotowany i trapiony kontuzjami. Pięściarz zwany w swoim prime time Buldogiem z Bergen, stoczył w najcięższym okresie Wielkiego Kryzysu, a więc w latach 1929-33, aż 30 takich skazanych na porażkę pojedynków, mimo wszystko wychodząc zwycięsko z 11 walk i tylko jedną przegrywając przed czasem z powodu kontuzji.
W filmie ten etap kariery Braddocka, mającej już niewiele wspólnego z profesjonalnym sportem, pokazano przez pryzmat jego walki z Abem Feldmanem w 1933 roku, w której honorarium opiewało zaledwie na 50 dolarów. Pojedynek sprowadzający się głównie do klinczów, ogłoszony został jako no contest z powodu unikania walki przez Braddocka, który złamał prawą rękę w nadgarstku, a obaj pięściarze zostali wygwizdani i obrzuceni jedzeniem przez rozwścieczonych kibiców. Znany bokserski promotor James J. Johnston (w tej roli Bruce McGill), organizujący walki w Madison Square Garden, w tym filmie będący zdecydowanie czarnym charakterem, poirytowany postawą Braddocka doprowadził do odebrania mu licencji. Od zupełnego upadku uratowało pięściarza otrzymanie pracy w dokach, o którą wcześniej bezskutecznie się starał. Ukrywając kontuzję prawej ręki, zmuszony był bardziej obciążać w pracy lewą, co paradoksalnie bardzo pomogło gdy wreszcie udało mu się powrócić na ring. Wcześniej słynął z silnego ciosu z prawej, natomiast dzięki ciężkiej pracy w dokach niesamowicie wzmocnił lewą rękę, którą mógł bić z równie dużą siłą. Nim jednak los szczęśliwie odmienił się dla Braddocka i jego rodziny, czekała ich ciężka próba.
Z powodu zaległości, które przekraczały skromne zarobki Braddocka, odcięty został prąd w jego mieszkaniu, a dzieci zaczęły chorować z wyziębienia i niedożywienia. Żona pięściarza podjęła dramatyczną decyzję odesłania dzieci do krewnych, którym lepiej się powodzi, a on sam załamany tą sytuacją zwrócił się po rządową zapomogę dla biednych. Wreszcie zdecydował się na krok, będący najbardziej wzruszającą sceną w tym filmie. Udał się do Madison Square Garden, gdzie w salce na zapleczu błagał o pomoc zgromadzonych tam promotorów i działaczy, zbierając do czapki otrzymane od nich drobne pieniądze, jak uliczny żebrak. Ta scena stanowi punkt zwrotny akcji filmu. Zebrane środki wraz z zapomogą pozwalają opłacić zaległe rachunki i ratują jedność oraz dalszy byt rodziny Braddocka. Latem 1934 roku nadarza się też szansa nieoczekiwanego powrotu na ring.
Joe Gould, dla Braddocka promotor, sekundant i przyjaciel w jednej osobie, wynegocjował mu odwieszenie licencji na jedną walkę, w której za 250 dolarów miałby zastąpić kontuzjowanego przeciwnika czołowego pięściarza wagi ciężkiej Johna Corna Griffina. Pojedynek był częścią wielkiej gali w nowojorskiej MSG Bowl, na której walką wieczoru było starcie o mistrzostwo świata wszechwag między dzierżącym ten tytuł Primo Carnerą i pretendentem Maxem Baerem. W tej części filmu pojawia się kolejny polski akcent, w postaci pochodzącego z Bielawy kanadyjskiego pięściarza Artura Binkowskiego, który wcielił się w rolę Griffina. Binkowskiego polscy kibice pamiętają doskonale z dramatycznej walki z Raphaelem Butlerem, występu na gali w katowickim Spodku i wreszcie przykrej porażki przed czasem z rąk Mike’a Mollo, która zakończyła jego sportową karierę. Przed czasem przegrał również grany przez niego Griffin, którego Braddock skazywany wówczas przez ekspertów i kibiców na porażkę, nieoczekiwanie rozbił w trzecim starciu. Nikt wtedy nie mógł przypuszczać, że dokładnie rok później w tym samym miejscu, Braddock sprawi jeszcze większą niespodziankę, pokonując Maxa Baera, który tamtego wieczoru zdemolował w ringu olbrzymiego Carnerę i został nowym mistrzem świata.
Od tego momentu akcja filmu nabiera szybszego tempa, zmierzając do finałowej sceny, którą jest walka Braddocka z Baerem. Buldog z Bergen podnosząc się z upadku na sam szczyt wagi ciężkiej otrzymał nowy przydomek – tytułowy Cinderella Man (Pan Kopciuszek), który nadał mu znany dziennikarz Damon Runyon. Nim stanął do walki o mistrzostwo świata, pokonał w ringu na punkty jeszcze dwóch groźnych przeciwników: Johna Henry’ego Lewisa, z którym przegrał dwa lata wcześniej oraz Arta Lasky’ego. Warto zauważyć, że w rolę Lewisa znakomicie wcielił się znany pięściarz wagi cruiser Troy Ross, który przegrał ostatnio w kontrowersyjnych okolicznościach walkę o mistrzostwo świata IBF ze Stevem Cunninghamem. Natomiast cutmana w narożniku Braddocka zagrał legendarny trener Angelo Dundee, który przygotowywał Russella Crowe do roli pięściarza. Listę aktorskich ciekawostek dopełnia… wnuczka Braddocka, Rosemarie DeWitt, grająca żonę jego kolegi z pracy w dokach.
Stając do pojedynku o mistrzostwo świata w wadze ciężkiej James J. Braddock, syn irlandzkich imigrantów, urodzony 30 lat wcześniej zaledwie kilka przecznic od miejsca tego starcia, walczył nie tylko dla siebie i poprawy warunków bytowych swojej rodziny. Nie bez pewnego patosu można stwierdzić, że tego dnia w narożniku sekundowała mu cała Ameryka. Dla milionów Amerykanów pozbawionych przez Wielki Kryzys życiowego dorobku i zepchniętych w nędzę ten pięściarz, który podobnie jak oni sięgnął dna, by pokonać zły los i wspiąć się na sam szczyt, był ucieleśnieniem ich marzeń. Skazany na porażkę, nieoczekiwanie pokonując Baera przywracał godność i wiarę w siebie ludziom poniżonym przez nędzę. Podniósł Amerykę z kolan, jak głosiło jedno z haseł reklamowych filmu. I choć tytuł mistrzowski stracił już w pierwszej obronie, przegrywając przez nokaut w ósmej rundzie z Joe Luisem, którego zresztą powalił prawym podbródkowym na deski w pierwszym starciu, pozostał dla Amerykanów symbolem niezłomności.
Obraz Howarda podzielił krytyków oraz widzów, otrzymując niewiele nominacji Amerykańskiej Akademii Filmowej i ani jednej statuetki Oskara. Zarzucano mu zbytni sentymentalizm i przesadne kreowanie Braddocka na bohatera bez skazy, lub chwalono za ukazanie wzruszającej, a co ważniejsze prawdziwej historii. Rzeczywiście w niektórych scenach nastrój patosu lub wzruszenia jest bardzo mocny, ale nie można zapominać, że film ten był produkowany w Hollywood, z myślą o szerokiej rzeszy odbiorców, a takie obrazy rządzą się swoimi prawami. Więcej pretensji można mieć o dość powierzchowne ukazanie galerii stereotypowych bohaterów, którzy choć są postaciami historycznymi, w filmie prezentują się zbyt jednowymiarowo. Jest wśród nich wspomniany zły promotor, dbający wyłącznie o własny zysk, czy też cyniczny dziennikarz Sporty Lewis, piszący kąśliwe artykuły na temat Braddocka. Również w idealizacji Braddocka scenarzyści filmu posunęli się nieco za daleko. Biografia Braddocka jest oczywiście pozbawiona poważnych wad, jednak jak każdy człowiek popełniał błędy i miał chwile słabości. Film przedstawia jednak herosa bez najmniejszej skazy, a miliony Amerykanów identyfikowały się z Panem Kopciuszkiem nie z powodu jego nieskazitelności ale dlatego, że potrafił pokonać własne słabości i podźwignąć się z upadku.
Idealizacji głównego bohatera służy sam dobór wątków z jego biografii, ukazanych w filmie. Zupełnie marginalnie wspomina się o jego przegranej walce o mistrzostwo świata wagi półciężkiej z Tommym Loughranem, w 1929 roku na słynnym Yankee Stadium w Nowym Jorku, podczas której złamał po raz pierwszy rękę. Pominięto zupełnie zakończone w kontrowersyjnych okolicznościach walki z Rosenbloomem i Ettore – pierwsza była zapewne ustawiona przez obu pięściarzy i z tego względu uznana za no contest, natomiast drugą Braddock przegrał przez dyskwalifikację w czwartej rundzie, z powodu unikania rywalizacji. Również jego finałowego przeciwnika, Maxa Baera ukazano jako niepokonaną maszynę do zabijania, eksponując w filmie informacje o śmierci w ringu dwóch jego rywali. W rzeczywistości Baer słynął z wielkiej siły i demolował swoich oponentów, jednak przed Braddockiem znalazło się kilku zawodników, którzy go pokonali. Wśród nich był m.in. pogromca Braddocka, „półciężki” Tommy Loughran, a śmierć pięściarzy na skutek obrażeń odniesionych w walce była tamtych czasach niestety zjawiskiem znacznie częstszym niż obecnie. Zresztą Frankie Campbell, którego śmierć w ringu pokazana została w filmie, zmarł tak naprawdę następnego dnia w szpitalu, a drugi z pięściarzy, Ernie Schaaf, umarł od ciosów w walce z Primo Carnerą i jedynie dziennikarze spekulowali, że do jego zgonu mogły przyczynić się obrażenia odniesione we wcześniejszym pojedynku z Baerem.
Mimo powyższych uwag trzeba jednak przyznać, że życiorys Braddocka broni się faktami, a nie hollywoodzkim retuszem. Ten pięściarz naprawdę stoczył kilkadziesiąt walk, w większości z dobrymi przeciwnikami, w okresie gdy ciężko pracował w dokach, niekiedy ze złamaną ręką, bez treningu i w stanie niedożywienia. Prawdziwa była również jego troska o rodzinę ukazana w filmie, oraz gest, który wówczas obił się echem równie mocnym jak zwycięstwo nad Baerem – zwrócenie rządowej zapomogi po tym, jak znów zaczął zarabiać na ringu. Wreszcie prawdziwy był także jego powrót na szczyt i finałowy sukces, oraz wspomniana w końcowych napisach, pełna poświęcenia służba wojskowa w trakcie II wojny światowej. Na tle głównego bohatera nieco ciekawej zarysowana została drugoplanowa postać Joe Goulda, opiekującego się Braddockiem. I właśnie to słowo – opiekun, znacznie trafniej oddaje jego stosunek do swego podopiecznego, niż stosowane formalnie – promotor.
Godna uznania jest również scenografia, dobrze oddająca klimat epoki wraz z tłem polityczno-społecznym, oraz bardzo realistyczna choreografia walk, co bez wątpienia jest zasługą występujących w nich prawdziwych pięściarzy, takich jak Binkowski i Ross. Film Howarda, mimo pewnych uproszczeń typowych dla hollywoodzkiej produkcji, można uznać za udaną ekranową biografię byłego mistrza świata wagi ciężkiej, Jamesa „Cinderella Man” Braddocka.
Cinderella Man, reż. Ron Howard, scen. A. Goldman. C.N. Hollingsworth, Ch. Mitchell, zdj. S. Totino, muz. T. Newman, USA 2005, 144 min.
A swoja droga ciekawe czemu tytul jest przetlumaczony "Czlowiek ringu"-man of the ring.Skoro tytul jest Czlowiek Calineczka.
nic nie zostalo dla kogos kto filmu nie widzial bo juz caly zostal opowiedziany
to tak jakbys na poczatku filmu detektywistycznego powiedzial kto jest mordercą a potem kazal go ogladac
Film dobry, Crowe - wysoki poziom jak zawsze.