WEHIKUŁ CZASU: FOREMAN vs HOLMES
Tytułem wstępu. Jak co roku, sezon letni jest dla kibiców szermierki na pięści okresem posuchy. Na palcach jednej ręki można policzyć bokserskie hity lipca i sierpnia. W najbliższą sobotę odbędzie się rewanż za ubiegłoroczną "Walkę Roku", lecz Juan Manuel Marquez jest zdecydowanym faworytem tego starcia i niewielu daje Juanowi Diazowi szanse na dotrwanie do ostatniego gongu. Jak to zwykle bywa, również i tym razem mamy do czynienia z jednym wyjątkiem. 7. sierpnia zapowiada nam się prawdziwe święto boksu. Na gali Dona Kinga w St. Louis odbędą się aż trzy pojedynki mistrzowskie. Najpierw Cory Spinks wróci do ringu po kilkunastomiesięcznej przerwie i zaboksuje z Corneliusem Bundrage. Następnie Tavoris Cloud stanie do pierwszej obrony pasa IBF w wadze półciężkiej, a jego rywalem będzie wciąż groźny weteran - Glen Johnson. Na sam koniec, w walce wieczoru, kreowany na przyszłego króla P4P Devon Alexander zmierzy się z Andrijem Kotelnikiem. Siedem dni później Chad Dawson stanie przed największym od lat wyzwaniem, mierząc się z Jean Pascalem przed kanadyjską publicznością. Stawką pojedynku będą pasy The Ring, WBC i IBO w limicie do 175 funtów. Kolejny krok w kierunku walki o mistrzostwo wagi ciężkiej uczyni też Tomasz Adamek. 21 sierpnia kibice ponownie zobaczą w akcji najlepszego polskiego pięściarza. Po dwóch ciężkich walkach "Góral" zmierzy się z pozornie mniej groźnym przeciwnikiem. Mistrza dwóch kategorii wagowych przetestuje olbrzymi Michael Grant - były rywal Gołoty i Lewisa.
Redakcja BOKSER.ORG prezentuje nowy cykl, w którym, częściowo w oparciu o sugestie czytelników, naprzeciw siebie stawiać będziemy zawodników z różnych epok lub takich, którym z rozmaitych przyczyn nigdy nie przyszło stanąć w szranki. Na pierwszy ogień rzucamy konik redaktora naczelnego - pojedynek "Big" George'a Foremana (76-5, 68 KO) z Larrym Holmesem (69-6, 44 KO).
Obydwie legendy wagi ciężkiej urodziły się w roku 1949, lecz ich szczyt formy przypadł na dwa zupełnie inne okresy. Foreman już w 1968 roku znalazł się w kadrze olimpijskiej i z Meksyku powrócił ze złotym medalem. W pierwszym pojedynku odprawił Lucjana Trelę i należy zaznaczyć, że Polak był jednym przeciwnikiem, który wytrwał z Amerykaninem do końca walki. Urodzony w Marshall (Teksas) pięściarz zakończył karierę amatorską z bilansem 22-4.
Holmes nie pojechał na Igrzyska Olimpijskie do Monachium i w marcu 1973 roku przeszedł na zawodostwo. W tym czasie "Big" George był już mistrzem federacji WBC i WBA po niespełna sześciuminutowej egzekucji na Joe Frazierze (styczeń 73). Gdy "Easton Assassin" mozolnie piął się w górę, Foreman nokautował kolejnych rywali. Równie szybko jak z Frazierem, rozprawił się również z Kenem Nortonem i przed walką z Muhammadem Ali był zdecydowanym faworytem. "The Greatest" miał wówczas na koncie po dwie walki z Frazierem i Nortonem. W obydwu rywalizacja zatrzymała się na remisie 1-1. Każdy z czterech pojedynków trwał pełen dystans, co tylko umacniało pozycję Foremana. Kontuzja łuku briowego "Big" George'a opóźniła starcie o miesiąc, a Ali doskonale przepracował ten okres i od pierwszych sekund prezentował się zadziwiająco dobrze. Gdy jednak zrozumiał, że nie jest w stanie tańczyć wokół Foremana przez cały czas, obrał taktykę znaną później jako "Rope-a-dope". Zmiana stylu zmusiła przegrywającego do zastosowania pressingu, co przy temperaturze przekraczającej 40 stopni Celsjusza nie mogło zdać egzaminu. Ali doskonale wykorzystywał wszystkie błędy przeciwnika, męcząc go przez osiem rund i nokautując na dwie sekundy przed zbawiennym gongiem. Foreman nie mógł pogodzić się z porażką i przez kilkanaście miesięcy pozostawał nieaktywny.
Głodny rewanżu na Alim, Foreman wrócił w styczniu 1976 roku na walkę z Ronem Lyle, którego Muhammad zastopował kilka miesięcy wcześniej. Już w pierwszej rundzie George bliski był przegranej przed czasem. W drugiej sytuacja się odwróciła i Ron przetrwał dzięki błędowi pomiarowemu (gong rozbrzmiał o minutę za wcześnie, ratując bezradnego Lyle'a). W czwartej odsłonie obydwaj wdali się w brutalną wymianę, po której Foreman znalazł się na deskach. Gdy zdawało się, że pojedynek dobiega końca, to "Big George" nieoczekiwanie posłał Lyle'a na matę ringu. Sytuacja odwróciła się raz jeszcze i kombinacja ciosów Rona doprowadziła do kolejnego nokdaunu, po którym Foreman jakimś cudem zdołał powstać. W piątej rundzie obraz walki nie uległ zmianie, lecz silniejszy fizycznie George przetrwał morderczą wymianę i zastopował Lyle'a po upływie nieco ponad dwóch minut. Pojedynek został później okrzyknięty przez magazyn "The Ring" najlepszym w tamtym roku. Gdy zdawało się, że Ali fizycznie skruszył, a psychicznie złamał Foremana, ten po raz kolejny udowonił swą wielkość, ponownie niszcząc Joe Fraziera. "Big George" wciąż starał się o rewanż ze starzejącym się Muhammadem, który zdawał się słabnąć z walki na walkę, lecz "Największy" wyraźnie unikał go, przeplatając wielkie występy (Frazier II, Lyle, Frazier III, Young, Norton III) pojedynkami z gorszymi przeciwnikami. W 1977 roku Foreman przegrał z Jimmy Youngiem, po czym zakończył karierę.
Tymczasem wróćmy do Holmesa. Rówieśnik "Big George" daleki był od swej szczytowej formy, gdy Foreman w wieku 28 lat odchodził od boksu. Przełomowy okazał się rok 1978. Dotychczas zaledwie dobry "Easton Assasin" najpierw wypunktował piekielnie silnego Earniego Shaversa, a potem odebrał Kenowi Nortonowi pas WBC w wadze ciężkiej, pokonując go jednym punktem u dwóch z trzech sędziów (ostatni widział zwycięstwo weterana). Wówczas rozpoczęła się wieloletnia dominacja Holmesa, który szesnastokrotnie obronił tytuł federacji World Boxing Council, nim nie stracił go, wybierając bardziej opłacalną walkę z nienotowanym w rakingu synem Joe Fraziera - Marvisem, zamiast obrony z obowiązkowym pretendentem - Gregiem Page. Po drodze Larry pokonał m.in. Alfredo Evangelistę, Mike'a Weavera, ponownie Shaversa, podstarzałego Muhammada Ali, Trevora Berbicka, Leona Spinksa, Renaldo Snipesa, Gerry'ego Cooneya i Tima Witherspoona.
Holmes zaakceptował propozycję nowopowstałej federacji International Boxing Federation i zaczął bronić jej tytułu. Larry trzykrotnie obronił pas, lecz jego rywale, choć nie z najwyższej światowej półki, sprawiali mu coraz większe kłopoty. Słynący z doskonałego lewego prostego Holmes dawał się punktować mało znanemu Carlowi Williamsowi przy użyciu własnej broni. Idealny rekord 48 zwycięstw w 48 walkach postawil Larry'ego przed niezwykłą próbą. Blisko 36-letni Ameryknin mógł wyrównać rekord Rockiego Marciano. We wrześniu 1985 roku "Easton Assasin" zmierzył się z Michaelem Spinksem - bratem Leona i zarazem byłym dominatorem wagi półciężkiej. Po piętnastu rundach Holmes nieznacznie, lecz jednogłośnie i przede wszystkim słusznie, przegrał na punkty. Rewanż odbył się w kwietniu następnego roku i Larry ponownie przegrał - tym razem stosunkiem głosów 2-1. Decyzja sędziów była szeroko krytykowana, a znany z kontrowersyjnych wypowiedzi Holmes kazał punktowym "pocałować się tam, gdzie nie dociera światło". Kilka miesięcy później zakończył karierę.
Burzliwe historie powrotów Holmesa i szczególnie Foremana są tematem na inny artykuł. Najpierw skupmy się na przymiotach i wadach obydwu pięściarzy, a potem postaram się we własnym zakresie odpowiedzieć na pytanie "Jak wyglądałaby walka tych dwóch znakomitych ciężkich, gdyby spotkali się w latach 1972-74 - okresie świetności 'Big' George'a, a jak, gdyby pojedynek odbył się kilka lat później - na przełomie dekad (1979-82) - w prime 'Zabójcy z Easton'?"
Witryna boxrec.com podaje, że Foreman miał 192cm wzrostu i 208cm zasięgu ramion. Znakomite, zwłaszcza jak na tamte czasy, warunki fizyczne. Niewiele gorzej prezentował się Larry Holmes, który w obydwu rubrykach ustępuje George'owi tylko o dwa centymetry. "Big" już na początku kariery, w wieku 20 lat, ważył ok. 215-220 funtów. W swoim prime nie przybrał wiele i tylko w niektórych walkach nieznacznie przekraczał 100 kg. Holmes był sporo lżejszy i gdy zaczynał zawodowo boksować wnosił na wagę ok. 200 funtów. W szczytowej formie ważył 210-215.
Foreman miał nad Holmesem olbrzymią przewagę siły. Larry bił umiarkowanie mocno, natomiast "Big" George'a zdecydowana większość ekspertów wymienia jednym tchem obok Earniego Shaversa, Sonny'ego Listona, Joe Louisa i Mike'a Tysona. "Easton Assassin" posiadał natomiast niesamowity timing i doskonale operował lewym prostym. Mówi się, że był to najlepszy jab w historii wagi ciężkiej, choć również i Foreman miał ten cios w swoim arsenale. Holmes znakomicie używał ciosów podbródkowych z obu rąk, podczas gdy George zazwyczaj ustawiał przeciwnika lewą ręką, by krótkimi sierpami bądź podbródowymi z prawej brutalnie go znokautować. Bardzo częstwo trafiał też overhandem i nie zatracił tej umiejętności nawet po wieloletnim rozbracie z ringiem. Przed porażką z Alim, Foreman uważał się za najlepszego pięściarza wagi ciężkiej i nie dopuszczał myśli o porażce. Jego pewność siebie przechylała szalę na jego stronę na długo przed pierwszym gongiem. Również i Holmes należał do pięściarzy, którzy bezgranicznie wierzą w swoje umiętności, jednak jego okres dominacji nie był tak wyraźny - być może z braku odpowiednio charyzmatycznych przeciwników. Należy zaznaczyć, że Larry radził sobie z puncherami, natomiast Foreman miewał problemy z dobrze ułożonymi technikami.
Zdecydowanie łatwiej odpowiedzieć na pierwszą część pytania. Gdy Foreman niepodzielnie rządził królewską kategorią, Holmes stawiał dopiero pierwsze kroki w zawodowum boksie i trzeba przyznać, że w tamtym okresie nic nie zapowiadało nagłego wybuchu jego wielkiego talentu. W tamtym czasie "Big George" (przepraszam za kolokwializm) przetoczyłby sie po nim jak czołg. Nie sądzę, by walka mogła potrwać dłużej niż dwie, trzy rundy, a istnieje spore prawdopodobieństwo, że nienaruszony, rozpędzony Foreman zdemolowałby słabszego fizycznie i nie w pełni ukształowanego Holmesa w kilkadziesiąt sekund.
Najlepszy okres kariery "Zabójcy z Easton" przypadł na czas, gdy zawiedziony kolejnym niepowodzeniem mistrz olimpijski z Meksyku ani myślał o boksie i był od pewnego czasu nieaktywny. Gdyby jednak George nie zatracił formy i wyszedł do ringu przygotowany jak na walkę z Youngiem, wówczas Holmes mógłby pokusić się o punktowe zwycięstwo, nie sądzę jednak, by był w stanie zastopować Foremana. Ten z kolei, jako jeden z największych puncherów w historii tej dyscypliny, w każdym momencie mógłby roztrzygnąć pojedynek na swoją korzyść.
Zwycięzca pojedynku Foreman-Holmes mógłby zyskać miano drugiego - za Muhammadem Ali - pięściarza w historii wagi ciężkiej, lecz na nieszczęście kibiców do takiej walki nigdy nie doszło. Co ciekawe, najbliżej podpisania kontaktów było przed kilkoma laty, kiedy "Big" George zapowiedział kolejny powrót w wieku 55 lat. Larry podchwycił wówczas temat, twierdząc, że Foreman unikał go w latach siedemdziesiątych... Na szczęście spóźniona o trzydzieści (!) lat potyczka nie odbyła się.
Jak Wy widzicie przebieg takiej walki i czyje zwycięstwo typujecie? Zapraszamy do dyskusji.
PS. Kolejna część cyklu planowana jest na przyszły tydzień. Jakich dwóch pięściarzy chcielibyście zestawić? Propozycje proszę przesyłać na adres leszek.dudek@bokser.org
A co do tematu.Według mnie zwycięzcą pojedynku Foreman-Homles, zwyciężył by George. Przede wszystkim jego siła,walka z Moorelem,gdzie jeden cios zadecydował.Choć jeśli nie udało by mu się zyskać przewagi,wynikającej z jego ciosu na punkty wygrał by Larry.
Ale ja osobiście,bardziej cenię Georga Formana.
Co do samej walki to w ringu spotkała by się siła i technika. Ciężko wytypować wynik (zakładając że w obaj pięściarze byliby w swoim prime). Z jednej strony mordercza siła ciosu, z drugiej wyśmienita technika, szczególnie niesamowity lewy prosty.
Andrew to jednak niezły zgrywus:)
Panów mógłby pokonać. Teofilo Stevenson-to był prawdziwy Mistrz.
Warto go przypomnieć - mimo że to " Amator". Jeśli dobrze pamiętam,
to Fidel zgodził się na jego walkę z Mistrzem Zawodowców, ale jakoś do tego nie doszło. Może ktoś wie dlaczego?
Co do walki Foremana i Holmesa to Larry byłby bez szans, z całym szacunkiem dla niego. George był zdecydowanie najlepszym "ciężkim",
mimo tej dziwnej porażki z Alim. Niezapomniana, dziwna walka..
Giedrys,
Zapominasz o aspekcie psychicznym. Bowe miał do Lewisa uraz, uraz który nie pozwalał mu na podjęcie walki mimo, iż wiele razy się odgrażał. Lewis natomiast był pewny swego i był wojownikiem, który jak trzeba było szedł na wymianę (właśnie Mercer, Vitek, past-past-Tyson pierwsza runda, Grant, Briggs i inni i wychodził z tej wymiany zwycięsko). Mógł przyjąć i oddać, Bowe nie wytrzymałby z tak nieustępliwym, mocnym psychicznie groźnym rywalem do tego z kowadłem w łapie.
...ale Ali pokazal wtedy po prostu, ze jest geniuszem i najwiekszym talentem w historii. Chylmy czola przed Alim, bo pojedynek ze znakomitym Georgem byl tym samym co wczesniej z bestialskim Listonem.
A swoja droga, wysmienitym pojedynkiem bylby Liston-Frazier. Szkoda, ze Leotis Martin odebral historii szanse obejrzenia takiego pojedynku.
"Na zdjęciu powyżej kogoś brakuje.. Brakuje kogoś kto wszystkich tych
Panów mógłby pokonać. Teofilo Stevenson-to był prawdziwy Mistrz."
A juz myslalem ze brakuje ci tu Adamka ...