KIM JEST MICHAEL GRANT?
Kibice boksu musieli to już słyszeć milion razy: "Walka ostatniej szansy!", "Teraz albo nigdy!" - takie frazesy w przypadku pojedynków pięściarskich to niestety nadużywany standard. Ale nie w przypadku najbliższego rywala Tomasza Adamka (41-1, 27 KO), "Big" Michaela Granta (46-3, 34 KO), który z tego, który przed 11 laty miał być przyszłością amerykańskiego boksu, zamienił się w pięściarza, który nigdy nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Żeby odpowiedzieć na pytanie: czego Grantowi zabrakło i jak wielka jest stawka jego walki 21 sierpnia w Newarku z "Góralem" , trzeba przypomnieć sobie kim go przedwcześnie w USA okrzyczano...
"The Next Big Thing"
Grant zdobył brązowy medal na narodowym turnieju Złotych Rękawic w USA, przechodząc na zawodowstwo w 1994 roku. Kiedy miał już na koncie 26 zwycięstw (18 nokautów) nikt jeszcze w niego nie wierzył. To wszystko zmieniło się cztery lata później, po debiutanckiej walce na HBO z Nigeryjczykiem Davidem Izonem. Nikt do dzisiaj nie wie, jakim sposobem słynący z mocnego ciosu Izonritei ani razu nie zdołał trafić Granta, ale kiedy po piątej rundzie tym znokautowanym był Izon, świat - a przynajmniej Ameryka - już wiedział, kto będzie następcą takich bokserów jak George Foreman, Leon Spinks czy Joe Frazier. - "Zabraliśmy go National Football League, zrobimy z niego mistrza boksu" - to wtedy po raz pierwszy usłyszałem o Grancie, czytając entuzjastyczne komentarze na łamach "USA Today" i "Sports Illustrated". Kiedy kilka miesięcy później, także przez nokaut, tym razem w dziewiątej rundzie "Big" wygrał z Obedem Sullivanem, nikt nie miał już wątpliwości - Michael Grant, chłopak z Chicago, który wypowiada się bardziej jak grzeczny członek chóru kościelnego, a nie zabijaka, jest "The Next Big Thing", nie tylko nadzieją, ale pewną przyszłością światowego boksu wagi ciężkiej. Dla porównania - był rok 1998, Tomek Adamek miał 22 lata i wtedy jeszcze zastanawiał się czy nie pojechać na olimpiadę do Sydney, nie mając na koncie ani jednej zawodowej walki...
Gołota... i po karierze
Kiedy pierwszy raz usłyszałem, że Andrzej Gołota, po porażce z Lennoxem Lewisem i sześciu kolejnych zwycięstwach będzie walczył z Grantem, nie byłem optymistą. Andrzej nie miał wyboru, wiadomo było, że musi się - przynajmniej w oczach HBO - zrehabilitować. Nikt tego otwarcie nie mówił, ale wszyscy wiedzieli, że jeśli Gołota wygra z Grantem, ma szansę na rewanż z Lewisem, bo HBO ciągle wierzyło w to, że te kilkadziesiąt sekund Lennoksem w Atlantic City to był tylko "wypadek przy pracy". Zdania prasy amerykańskiej co do szans obu pięściarzy były podzielone - jedni uważali, że Grant zmiecie z ringu Polaka, inni zwracali uwagę, że przy wszystkich swoich zaletach fizycznych, "Big", który na serio zajął się boksem w wieku 20 lat, to ciągle bardzo surowy pięściarz. - Gołota jest bardzo sprytny, przebiegły i bardzo dobry technicznie - mówił mi, kiedy szliśmy na salę do kasyna w Atlantic City Jon Saraceno, piszący wtedy do boksie do wielkonakładowego "USA Today". - On może obnażyć wszystko, czego Michael się po prostu nie zdążył nauczyć. Resztę pamiętam aż za dobrze: Grant dwa razy na deskach w pierwszej rundzie (po raz pierwszy w karierze), dziennikarskie rzędy już prawie nadające korespondencje o triumfalnym powrocie Polaka i... poddanie się Gołoty w dziesiątej rundzie. Karty sędziowskie nie kłamały: Dick Flaherty 81-86, Melvina Lathan 80-87, Chuck Hassett 83-85 dla Gołoty. Andrzej mógł nie zadać do końca walki ani jednego ciosu, unikać walki, a i tak by wygrał. - Walka z Gołotą była moją najlepszą walka w życiu - powiedział Gran Benny Hendersonowi w 2007 roku, przy kolejnym powrocie na ring. - To była walka, w któraj musiałem dać z siebie wszystko przez pełne dziewięć rund.
To była także walka, która uświadomiła jego najbliższym rywalom wszystkie jego braki. W kwietniu 2000 roku Lennox Lewis w Madison Square Garden, w pojedynku o tytuły WBC oraz IBF, wkurzony faktem, że w Ameryce ciągle uważany jest tylko za "niezłego Anglika", zniszczył Granta sprytnymi pięściarskimi sztuczkami (przytrzymywał mu głowę, kiedy bił w zwarciu), umiejętnościami i techniką. - To jest najlepsze, co ma Ameryka przeciwko mnie? To chłopiec, który powinien być w sali treningowej, a nie walczyć o tytuł mistrza świata - mówił Lennoks, który na konferencji prasowej po walce wyglądał tak, jakby walka miała się dopiero odbyć. Jak wyglądał po dwóch rundach i czterech nokdaunach Grant, wystarczy popatrzeć na zdjęcie zrobione wtedy przez Wojtka Kubika.
Grant myślał wtedy, że już gorzej być nie może. Pomylił się. Dziesięć miesięcy później w Las Vegas, przed milionami widzów, przegrał już po 43 sekundach, kiedy celu doszedł pierwszy cios Jameela McCline'a, Grant padł na deski, a na dodatek Michael powiedział sędziemu, że nie może kontynuować walki, bo ma skręconą kostkę. Tym razem HBO nie było już tak wyrozumiałe, praktycznie wykreślając Granta z pięściarzy, których warto pokazywać. Michael nadal walczył, w podrzędnych miejscach, za małe pieniądze, licząc ciągle na to, że dostanie jeszcze jedną szansę. Dostał ją od HBO w czerwcu 2003 roku, kiedy miał sprawdzić wtedy niepokonanego (21-0, 18 nokautów) Dominicka Guinna. Guinn, który kilka miesięcy temu, przed walką z Arreolą sparował z Tomkiem Adamkiem, wygrał przez ciężki nokaut w siódmej rundzie, a komentujący pojedynek trener Emanuel Steward, poradził Michaelowi Grantowi by "jak najszybciej zakończył karierę".
Osiem pod rząd i... Adamek.
Od tamtego pojedynku w 2003 roku, Grant nie był zbyt aktywny, ale wygrał osiem kolejnych pojedynków, dostając już na pewno swoją ostatnią szansę na bycie kimś liczącym się w wadze ciężkiej, podpisując kontrakt z potrzebującym przetarcia z wysokimi rywalami Tomkiem Adamkiem. Nie będę wymieniał ostatnich rywali Granta, bo Adamek pod względem umiejętności przewyższa wszystkich z jakim "Big" wygrał w ostatnich siedmiu latach - razem wziętych. Grant, jeśli przegra przez nokaut, to na pewno zakończy karierę, bo wtedy nikt mu nie da pieniędzy - nawet za walki w restauracjach nowojorskiego Wall Street, gdzie stoczył kilka swoich ostatnich pojedynków. "Big" ma w narożniku znakomitego trenera, trenuje jak szalony w Las Vegas, ma być 21 sierpnia w Prudential Center w Newarku w życiowej. Musi być, bo w każdej innej nie ma z Góralem większych szans - nawet nie wygrać, ale dotrwać do ostatniej rundy. A Adamek? Paradoksalnie jest jedynym w tym pojedynku, który ma wszystko do stracenia i nic do zyskania. Jeśli przegra, szanse na listopadowy pojedynek o mistrzostwo świata spadną do zera. Jeśli nie wygra efektownie, sceptycy powiedzą "to był tylko Grant". Ale Tomasz Adamek już się do presji przyzwyczaił...
Przemek Garczarczyk, ASInfo
Jak go czytałem to pikawa mi waliła jak głupia:P
Ale jak czytam te wszystkie artykuły o wspaniałych bokserach lat 90 to zal mi Gołoty.
Z lewisem moze i by nie wygrał, ale Ruiz i Byrd to byly przeciez "wygrane" walki ale wynik kart sedziowskich odzwierciedlał jak Amerykancy przestali lubic Golote i "nikt" nie chcial miec takiego mistrza.
Obaj budzili wielkie nadzieje, poniewaz byli perwszymi bokserami swojej narodowosci ktorzy pojechali do ameryki podbijac wage ciężką (arreola to pierwszy bokser meksykanczyk w historii hw; a gołota to w sumie pierwszy biały ktory przecisnał sie o czołówki hw w latach '90)
a Botha... no coz on trafil na Moorer'a a Morrison na Mercera, walki zakonczyly sie tak jak wszyscy mysleli i tyle.
pzdr
Miałem tę walkę kiedyś na vhs i oglądałem ja na żywo w tamtych czasach z niemieckiej stacji i na tamtych kamerach było widać jak byk,że padając prawa noga w kostce "zgieła" mu się prawie pod kątem prostym :)Szwabki na powtórkach pokazali tą sprawę bardzo wnikliwie(czego nie idzie dojrzeć na youtube)Po dwa nie można odbierać mu waleczności,bo nie kto inny jak Grant leżąc już na początku na dechach zdołał się "podnieść" i obnażyć całą psychiczną słabość Gołoty...
pzdr
Gołota odpuścił Grantowi (o ile pamiętam ta sama stajnia promotorska), bo Grant miał szansę walki z Lennoxem, której Goły mimo tego co pisze p. Przemek w postaci rewanżu nie dostałby. Jednak Andrzej jak to Andrzej, zawsze był szydercą i nie mógł sobie odpuścić ośmieszenia Granta, co też zrobił.
Jakim piesciarzem byl Michael do walki z Lewisem?Napewno duzym i bardzo pewnym siebie:)Jego wyszkolenie techniczne bylo przecietne.Jak na fenomenalny zasieg ramion jego lewy prosty byl co najwyzej poprawny,praca nog bardzo slaba,czasmi mozna bylo odniesc wrazenie ze Grant ma duze klopty z koordynacja ruchow,kiepski balans.Jego niewatpliwe atuty to bardzo mocna prawa reka,duza sila fizyczna,wiara we wlasne sily,podbrudkowe.Niestety podczas ich zadawania prawa reka nie wracala do obrony przez to byl idealnym celem dla krotkich lewych sierpowych.Po walce z Golota,ktora powinna byc dla niego dzwonkiem alarmowym do zabrania sie za trening Grant jeszcze bardziej uwierzyl w siebie.Wraz z pierwszym gongiem rzucil sie na Lennoxa bez ladu i skladu,o malo ten desperacki atak nie zakonczyl by sie sukcesem.Lewis zostal trafiony,Grant nie wykorzystal sytuacji i to Anglik przeszedl do ataku.Pierwszy nokdaun byl po nieczystym ciosie Lewisa w tyl glowy amerykanina.Grant nie doszedl do siebie w przerwie i w 3 rundzie zostal zmiazdzony.Niestety po tej walce zamiast solidnie trenowac i powalczyc ze slabszymi przeciwnikami rzucona go na McLine'a.W tym pojedynku u Michaela mozna bylo juz zaobserwowac syndrom Goloty.Strach w oczach Granta przed rozopczeciem pojedynku mogl sygnalizowac ze nie potrwa ona dlugo.
Grant po klesce z Lewisem nie odbudowal sie psychicznie,przy dosc przecietnym wyszkoleniu technicznym byl juz tylko miesem armatnim dla kazdego lepszego przeciwnika.Guinn pomimo ze nie nalezy do ringowych geniuszy upokorzyl granta kladac go kilka razy na dechy po takich samych akcjach
Micheal Grant wbrew wszystkiemu nie ma szklanki,granitu tez jest tak gdzies posrodku.Jezeli przez 7 ostatnich lat podszkolil sie techniczno-taktycznie i zapomnial o traumie nokdaunow z przed lat moze dzieki swoim warunkom fizycznym moze byc ciekawym sprawdzianem dla Adamka.Wszystko to jednak wrozenie z fusow.Ja nie wiem w jakiej formie jest Michael,juz za kilka tygodni wszystko sie okaze
Data: 25-07-2010 13:48:38
Grant nie doszedl do siebie w przerwie i w 3 rundzie zostal zmiazdzony.
Uppercut w końcówce 2 rundy zakończył to starcie, co do reszty zgadzam sie. Dodam jeszcze tylko że Grant miał wówczas w stanach niesamowitą promocją (oczekiwania też były duże) podczas gdy Lewis cały czas był pięściarzem niedocenianym. Tez jestem zdania że dla Adamka ta walka wcale nie musi okazać się pięściarskim spacerkiem.
tak to byla 2 runda
Nie wiem czy Andrzej zdobyl by sie kiedys ujawnic kulisy boksu z jego udzialem.Moze prawda jest tryfialna,Goly pekal w chwilach duzego stresu
W teorie a mafi i nielegalnych zakladach trudno mi uwierzyc.
Tlumaczenia o zastrzykach w kolano wydaja sie naiwne i naciagane.Jezeli to jest prawda i tak w nia nikt nie uwierzy,a Andrew narazi sie tylko na kolejna porcje drwin wiec lepiej niech juz tego nie powtarza
Mam nadzieję, że wie co robi.
Ten tekst że Gołota celowo "ośmieszył " Granta to Ty na poważnie????
Ja naprawde nie wiem jak sie odnosić do czegoś takiego. Dałby sobie strzelić kilka bomb w twarz i zaliczyć dechy ? Tak go osmieszył?? Oprócz ucieczki przed Tysonem walka z Grantem to największa siara w karierze Goloty. Gdyby faktycznie miało być jak mówisz( a to jest kompletna bzdura) to zwyczajnie nie wyszedłby do którejś rundy symulując kontuzję a nie dawałby się walić po twarzy. Takie właśnie chore teorie powodują wiele niepotrzebnych sprzeczek .
Ps . Ja naprawdę bardzo lubię Andrzeja i walki z jego udziałem były dla mnie przezyciem niepowtarzalnym . Nawet walki z Mollo, McBride czy Batesem. A np. z powodu stosunkowo wczesnej pory walki z Austinem nie pojechałem z synem na umówioną wizytę u alegrologa.
Ale zanim ktoś zacz\nie pisac takie teorie to niech sie zastanowi czy sie zwyczajnie nie ośmiesza.
Nie przypominam sobie aby Adamek mial ich poslac na deski. Estrada nigdy w karierze nie lezal na deskach, a Arreola lezal 1 raz w walce z bodajze Travisem Walkerem ( nie jestem pewien ). Nawet Vitali nie zdolal go przewrocic. W tych walkach Adamek nie mial okazji zadawac power puchnches, bo to i tak nie prznioslo by odpowiedniego skutku, ale Grant nie ma granitowej szczeki, a Adamek jest coraz mocniejszy. Czas pokaze, ja stawiam na K.O. 8-10 runda.
Nie znasz wszystkiego. Miesiąc później Golota z Rzeźnikiem i Boguckim załatywili Pershinga w Zakopanem. Wykorzystując nieuwagę innych Golota wyciągnął z kieszeni leżącego Pershinga drugą część kasy za Granta.
A tak na poważnie. Ty masz w ogóle pojęcie o zakladach bukmacherskich? Grant był wtedy faworytem w stosunku 8,5:1 . Robiąc wały na zakładach u buków zawsze stawia sie outsiderów ktorzy "nieoczekiwanie" wygrywają.Zakladając podatek zdajesz sobie sprawę ile musiałby Kolikowski postawić by to miało jakiś sens???? A nikt nie dałby mu pewności że nie przydarzy się kontuzja az resztą w 1 rundzie w każdej chwili mógł być koniec . Golota waliłby bezpośredni prawy z pełnym skrętem na brodę ??? W 8 na 10 przypadkow to byłoby KO i rywal już by nie wstał. Pomyśl trochę czasami .
Za calym szacunkiem ale Perhing nie postawil kasy na Granta tylko lwasnie na Golote..Kurs byl jakies 4 do 1 i Pershing mogl ladnie wyjac..
O k...wa heheheheh
A wiesz ile można wyciągnąć obstawiając konckdown w konkretnej rundzie, nawet jeśli obstawiasz faworyta? Masz pojęcie o nielegalnych zakładach zakładach bukmacherskich? Piszesz jakbyś pojadł wszystkie rozumy o boskie, zakładach i roli Pershinga w tej sprawie