ODMIENIONY CHAVEZ, BOHATERSKI DUDDY
Prawdziwe okazały się zapowiedzi Freddiego Roacha o diametralnej zmianie stylu boksowania u Julio Cesara Chaveza Jr. (41-0-1, 30 KO), lecz nie dalej od prawdy leży metafora "Zdrowy Irlandczyk jest silny jak plemię Apaczów albo pułk kawalerii". W zakończonym przed chwilą pojedynku, który niewątpliwie będzie kandydował do miana walki roku, John Duddy (29-2, 18 KO) wykazał się nieludzką odpornością na ciosy i wytrzymał pełne dwanaście rund ze znajdującym się w znakomitej dyspozycji Chavezem.
Od pierwszej do ostatniej rundy kibice oglądali kapitalne, obfitujące w wymiany ciosów widowisko. Na samym początku zarysowała się przewaga Chaveza, któremu bez wątpienia należało zapisać pierwszą odsłonę. W drugiej lepszy był Duddy, który mimo przyjęcia wielu sierpowych, za każdym razem odpowiadał swoimi akcjami. Później rozpoczął się koncert Chaveza. Młody Meksykanin błyszczał, zaskakując Irlandczyka najróżniejszymi uderzeniami. Po czwartej rundzie w narożniku Johna zapanowała konsternacja - szkoleniowiec i cutman pytali pięściarza czy na pewno chce kontynuować walkę w obliczu wiszącego w powietrzu nokautu. Duddy nie chciał słyszeć o poddaniu i w kolejnej odsłonie rzucił się na rywala. Gdy w szóstym starciu kołyszący się na miękkich nogach mieszkaniec Nowego Jorku zaskoczył Chaveza ciosem z prawej ręki, zdawać się mogło, że Duddy'ego stać jeszcze na niespodziankę. Do końca istniał już jednak tylko Julio Junior, a półżywy Irlandczyk rozpaczliwie bronił się przed porażką, przyjmując i odpowiadając na wszystko, czym częstował go Meksykanin. Po ostatnim gongu sędziowie jednogłośnie wytypowali zwycięstwo syna meksykańskiej legendy boksu (120-108, 116-112, 117-111). Chavez mistrzem WBC Silver w wadze średniej!
to dyskwalifikuej ta walke w wyscigu o miano walki roku.
Najlepsza walka Chaveza Juniora, a przynajmniej jedyna jaka mi się podobała w jego wydaniu.
Jest poprawność techniczna, dobra kondycja, serce do walki i początki myślenia w ringu, ale geniuszu to jeszcze nie widać.