GREEN: WSTYDZĘ SIĘ WALKI Z WARDEM
W ubiegły weekend Allan Green (29-2, 20 KO) zawiódł kibiców bierną postawą podczas walki z czempionem WBA - Andre Wardem (22-0, 13 KO). "Sweetness" tłumaczył słaby występ problemami z wagą i przetrenowaniem. Porażka w turniejowym debiucie zmniejszyła szanse Greena na znalezienie się w półfinałowej czwórce. W trzeciej turze fazy grupowej 30-letni Amerykanin musi znokautować mistrza WBC wagi super średniej - Mikkela Kesslera (43-2, 32 KO) i mieć nadzieję na korzystny przebieg pozostałych pojedynków (zwycięstwa Warda i Abrahama).
- Czuję wstyd po sobotniej walce. Moja postawa w ringu to jakieś nieporozumienie, żenada. Nie byłem sobą i chciałbym wierzyć, że stać mnie na więcej. Rozumiem jednak, że nikt nie ma ochoty tego słuchać i nie będę się już tłumaczył. Przed walką z Wardem gadałem różne bzdury, bo myślałem, że w ringu będę miał nad nim przewagę. To świetny pięściarz, nie mogę mu nic zarzucić. To był jego perfekcyjny występ, miał idealny plan taktyczny. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać na walkę z Kesslerem. Chcę się zrehabilitować. Skoro Mikkel mógł pokonać Frocha, a Dirrell Abrahama, to ja też nie jestem na straconej pozycji. Chciałbym zaznaczyć jeszcze jedno. Nie zamierzam wiele mówić przed walką z Kesslerem. Tym razem porozmawiamy w ringu, a przemawiać będą moje pięści. Dam z siebie wszystko - zapewnia Green.