JOHNSON CHCE ZATRZEĆ ZŁE WRAŻENIE
Dziś w nocy po raz pierwszy od czasu porażki z Witalijem Kliczko kibicom pokaże się Kevin Johnson (22-1-1, 9 KO). Reputacja "Kingpina" mocno została nadszarpnięta tamtym występem, kiedy przez pełne dwanaście rund skoncentrował się wyłącznie na głębokiej defensywie, ani trochę nie myśląc nawet o odebraniu mistrzowi jego pasa. Rywalem powracającego pomiędzy liny Johnsona (na zdjęciu) będzie David Saulsberry (6-2, 6 KO), a pojedynek zaplanowana na osiem rund.
Na takim samym dystansie odbędzie się inna ciekawa walka w wadze ciężkiej. Jej bohaterem będzie powracający po... ośmiu latach, potwornie mocno bijący Bert Cooper (36-22, 30 KO), który jako pierwszy posłał na deski Evandera Holyfielda i o mały włos nie odebrał mu tytułu WBA i IBF. Przeciwnikiem 44-letniego już Coopera będzie Corey Winfield (3-6, 2 KO).
A na poważnie to ŻENADA!!!
powinni jakies ograniczenia zrobic wiekowe bo to zaczyna robic sie smieszne, Heavywieght - dywizja samurajów w papuciach:)
Taaa, Kevin walczył świetnie, wszak o tym świadczy, że wytrzymał pełen dystans. Sukces. To śmieszne.