MERCANTE JR. NIE ŻAŁUJE DECYZJI
Arthur Mercante Junior, który podczas walki wieczoru na sobotniej gali na Yankee Stadium był trzecią osobą w ringu, nie żałuje swej kontrowersyjnej decyzji o nieprzerwaniu pojedynku w ósmym starciu. Narożnik kontuzjowanego Yuri Foremana (28-1, 8 KO) rzucił ręcznik na znak poddania swego zawodnika, lecz Mercante, widząc dezaprobatę ówczesnego czempiona, postanowił nie przerywać walki i nakazał wszystkim opuszczenie ringu.
- Nie jestem sędzią, który lubi dyskwalifikować i zabierać punkty. Nie chciałem, by mistrz przegrywał w taki sposób. Odrzuciłem ręcznik, ale wszyscy znaleźni sie już między linami. Krzyknąłem: "Wstrzymać czas. Niech wszyscy zejdą z ringu! Walka się nie skończyła". Zaptałem Yuriego czy wszystko w porządku i może kontynuować. On był zawiedziony decyzją Joe Griera - powiedział Mercante.
- Arthur Mercante pozwolił mi spróbować. Jestem mistrzem, a właściwie byłym mistrzem. Nie ma opcji, żebym się poddał. Nie chciałem, by walka była przerywana. To dawna kontuzja. Dużo się ruszałem po śliskiej nawierzchni. Nagle poczułem ostry ból i dlatego upadłem - twierdzi Foreman.
Dla mnie od lat 90' , kiedy zacząłem oglądać boks, ręcznik rzucony przez narożnik zawsze oznaczał koniec walki. To narożnik decyduje o tym, czy kończyć walkę, bo zawodnik często nie jest na to gotowy emocjonalnie.
Nikt nie lubi się poddawać.
A rzucony ręcznik to czerwone światło i basta.
Byłem w szoku, jak sędzia nakazał kontynuowanie walki. Przecierałem oczy ze zdumienia, bo przecież Foreman nie nadawał się do żadnej walki.
Marcante naraził na szwank jego zdrowie, i niech się Yuri cieszy, że Cotto zakończył to ciosem na wątrobę a nie brutalną serią na głowę.
Zła, zła decyzja sędziego. Byłem zawiedziony jego postawą.
pozdrawiam