VAZQUEZ I MARQUEZ PRZED CZWARTĄ WOJNĄ
Israel Vazquez (44-4, 32 KO) i Rafael Marquez (38-5, 34 KO) stworzyli jedną z najpiękniejszych i najbrutalniejszych trylogii w historii boksu. 22 maja w Staples Center w Los Angeles (Kalifornia) dwaj wielcy meksykańscy wojownicy po raz czwarty wyjdą do ringu, by ostatecznie udowodnić sobie i kibicom, który zasłużył na miano lepszego.
- Trzema walkami, które stoczyliśmy dotychczas, utworzyliśmy swoje dziedzictwo w historii tej dyscypliny. Zapytano mnie czy chcę jeszcze raz stanąć z nim oko w oko. Bez zastanowienia się na to zgodziłem. Skoro inni chcą jeszcze raz nas zobaczyć, to czemu nie? Wierzę, że nasza rywalizacja jest ponad innymi. Poza ringiem obydwaj darzymy się wielkim szacunkiem i to jest ta istotna różnica. Dla mnie bardzo wiele to znaczy. Gdy wejdziemy między liny, wszystko inne przestanie się liczyć. Znów każdy z nas da z siebie wszystko. Robiliśmy to już trzykrotnie, więc i tym razem nie będzie inaczej. Skupiam się już tylko na tej sobocie i na wygraniu walki. Jestem przekonany, że Rafa ma podobne podejście. Fizycznie jestem przygotowany na 100% i gotowy na wszystko - zapowiada "El Magnifico".
- Przegrałem ostatnią rundę naszego trzeciego pojedynku, bo mój były cornerman popełnił bardzo wiele błędów. Powiedziano mi, bym wyszedł i boksował, a przecież to była wojna! Oddanie rundy w myślach kosztowało mnie przegraną. To właśnie jedna z przyczyn, dla których zatrudniłem nowego trenera - Daniela Zaragozę. Poświęca mi cały swój czas, jego poprzednik nie mógł powiedzieć tego samego. Jestem gotowy na kolejną walkę z Vazquezem. Jestem przekonany, że doprowadzę do remisu 2-2. Wiem jednak, że przez cały czas muszę być skupiony, bo Vazquez bije straszliwie mocno. Zlekceważ go na sekundę, a zapłacisz wynikiem walki - powiedział 35-letni Marquez.