KIBIC WSPOMNIENIOWO, CZYLI JAK HARTOWAŁA SIĘ STAL
W pojedynku dwóch byłych mistrzów wagi junior ciężkiej, Krzysztof „Diablo” Włodarczyk swoim wspaniałym zwycięstwem nad rutynowanym Giacobbe Fragomenim udowodnił, że nadal zalicza się do światowej czołówki tej kategorii wagowej. Dopisał również kolejny ważny rozdział, do trwającej już prawie dwadzieścia lat historii zawodowego boksu w Polsce, bowiem jako pierwszy polski pięściarz zdobył po raz drugi mistrzowski tytuł w tej samej kategorii wagowej.
Warto prześledzić w kronikarskim skrócie kolejne etapy tej historii, od pierwszych, zagranicznych jeszcze kroków Dariusza Michalczewskiego, Przemysława Salety, Andrzeja Gołoty i Marka Piotrowskiego, aż do najnowszych sukcesów Tomasza Adamka, Rafała Jackiewicza, Alberta Sosnowskiego i wspomnianego już Krzysztofa Włodarczyka.
Oczywiście pięściarze polskiego pochodzenia występowali sporadycznie na zawodowych ringach już na początku XX stulecia, ale prawdziwa historia profesjonalnego boksu w Polsce zaczęła się dopiero w 1991 roku. I choć pierwsi polscy pięściarze zawodowi rywalizowali głównie za granicą, a nawet w barwach innych krajów, jak Dariusz Michalczewski, to ich wkład w popularyzację i rozwój profesjonalnego boksu w Polsce jest nie do przecenienia. Dariusz Michalczewski jako pierwszy polski pięściarz sięgnął po tytuł zawodowego mistrza świata. Pokonując Leeonzera Barbera na ringu w Hamburgu w 1994 roku zdobył pas WBO w wadze półciężkiej jako reprezentant Niemiec, a więc można by jego sytuację porównać z dokonaniami wielkich amerykańskich mistrzów wagi średniej polskiego pochodzenia, Stanleya Ketchela czy Tone’go Zale. Jednak w odróżnieniu od tamtych pięściarzy sprzed dziesiątków lat, ostatnie walki jako mistrz świata toczył już pod polską flagą. Dotychczas także jako jedyny polski pięściarz, Michalczewski może poszczycić się udaną unifikacją tytułów, po zwycięstwie nad Virgilem Hillem w 1997 roku. Przemysław Saleta, rozpoczynający w tym samym roku co Michalczewski profesjonalną karierę, był pierwszym polskim zawodowym pięściarzem walczącym na zawodowej gali w ojczyźnie, w Warszawie w 1991 roku, oraz pierwszym Polakiem, który zdobył tytuł zawodowego mistrza Europy, pokonując w 2002 roku Luana Krasniqi w walce o pas EBU w wadze ciężkiej. W 1992 roku do Michalczewskiego i Salety dołączyli na zawodowych ringach kolejni polscy pięściarze – Andrzej Gołota i Marek Piotrowski. Gołota został pierwszym polskim zawodnikiem, który stoczył (wielokrotnie…) walkę o mistrzostwo świata wagi ciężkiej i choć od 1997 roku przez prawie dziesięć lat bezskutecznie dobijał się do tronu tej kategorii wagowej, stał się ikoną zawodowego boksu nad Wisłą. Natomiast Piotrowski, zapisał się w pamięci kibiców bardziej jako wielki mistrz kickboxingu, lecz w ciągu krótkiej, trwającej zaledwie cztery lata kariery pięściarskiej, przerwanej niestety problemami rodzinnymi i zdrowotnymi, odniósł 21 zwycięstw w wadze półciężkiej, pozostając wśród „emerytowanych” polskich pięściarzy jedynym niepokonanym na zawodowym ringu.
Przełom stuleci dzięki czwórce wymienionych pięściarzy obfitował w wiele sportowych emocji, które były udziałem polskich kibiców. Po zakończeniu kariery przez Piotrowskiego i Michalczewskiego, który próbował jeszcze bez powodzenia powrócić w 2005 roku, oraz wejściu w schyłkową fazę sportowej drogi Salety, znaczonej kolejnymi spektakularnymi porażkami, jedynym łącznikiem w pokoleniowej sztafecie polskich pięściarzy zawodowych pozostał Andrzej Gołota. W 2004 roku stoczył swoje dwie najlepsze walki o mistrzowskie tytuły w wadze ciężkiej z Byrdem i Ruizem. Choć zakończone remisem i porażką, w powszechnej opinii uznane zostały za niesprawiedliwie rozstrzygnięte na niekorzyść Gołoty. Początek nowego stulecia to także początek nowej epoki w krótkiej historii zawodowego boksu w Polsce. Pojawiają się pierwsze polskie grupy promotorskie, a kibice coraz częściej mogą być świadkami rywalizacji profesjonalnych pięściarzy na krajowych ringach. Do głosu dochodzi nowe pokolenie, a symbolicznym uwieńczeniem tej trwającej kilka lat zmiany warty wśród polskich zawodowych pięściarzy, stała się pamiętna walka Andrzeja Gołoty z Tomaszem Adamkiem, w październiku ubiegłego roku, na ringu w Łodzi. To właśnie tacy zawodnicy jak Adamek dopisują kolejne ważne rozdziały w ciągle niezbyt obszernej kronice profesjonalnego boksu w Polsce. „Góral” z Gilowic stał się pierwszym polskim pięściarzem, który zdobył tytuł mistrza świata walcząc pod biało-czerwoną flagą, oraz trzy lata później w 2008 roku jako pierwszy Polak sięgnął po tytuł mistrzowski w kolejnej kategorii wagowej (zdobytego w 2007 r. pasa IBO w cruiser nie traktuję poważnie). Adamek jest także pięściarzem, który ma szansę w przyszłym roku przejść do historii już nie tylko polskiego, ale światowego boksu, jako pierwszy mistrz trzech najcięższych kategorii wagowych, od półciężkiej do ciężkiej. W ślady Adamka szybko podążył Krzysztof Włodarczyk, który został mistrzem świata w wadze junior ciężkiej w 2006 roku i jako pierwszy polski pięściarz zdobył po raz drugi tytuł mistrzowski w tej samej kategorii wagowej, o czym była mowa na początku tego artykułu.
Jednak w przeciwieństwie do pięściarzy, którzy w pewnym sensie w osamotnieniu, zarówno sportowym jak i organizacyjnym, przecierali szlaki zawodowego boksu w Polsce, obecni mistrzowie posiadają szerokie zaplecze i liczną konkurencję. Dobitnie świadczą o tym sukcesy z ostatnich kilkunastu miesięcy – kolejne w historii polskiego boksu zawodowego tytuły mistrzów Europy dla Rafała Jackiewicza w wadze półśredniej i Alberta Sosnowskiego w ciężkiej. Obaj wymienieni pięściarze stają przed szansą zapisania kolejnych ważnych kart w historii profesjonalnego boksu w Polsce – jako byli mistrzowie Europy mogą sięgnąć po tytuły światowe. W przypadku Sosnowskiego jest to mało prawdopodobne, ale tym bardziej w razie sukcesu stałoby się wydarzeniem epokowym, gdyż dotychczas niedoceniany i spisany przez wszystkich na straty, skazany na porażkę pięściarz, zostałby pierwszym Polakiem, zasiadającym na tronie królewskiej kategorii. Jednak nawet jeśli za dwa tygodnie walka „Dragona” z Witalijem Kliczko zakończy się zgodnie z przewidywaniami, to w kolejce oczekuje trzecia już mistrzowska zmiana warty w pokoleniowej sztafecie polskich pięściarzy zawodowych, a jej uczestnikami mają szansę zostać tacy zawodnicy jak Mateusz Masternak, Paweł Kołodziej, Andrzej Wawrzyk, Grzegorz Proksa i Dawid Kostecki. Wyraźnie można zauważyć, jak długą drogę przebył boks zawodowy w Polsce od skromnych początków prawie 20 lat temu.
Mój artykuł jest próbą ukazania triumfu Krzysztofa Włodarczyka w zaledwie szkicowo zarysowanym, historycznym kontekście, który tym bardziej uświadamia jego wartość. Ale jest również moim osobistym oddaniem sprawiedliwości pięściarzowi, którego nie doceniałem i niegdyś w prywatnych rozmowach telefonicznych oraz korespondencji mailowej z jego promotorem dawałem temu wyraz, często w formie niewybrednej krytyki. Zdobycie w znakomitym stylu, z groźnym rywalem, najbardziej prestiżowego pasa mistrzowskiego federacji WBC, na którym umieszczono oblicza takich legend zawodowego boksu jak Joe Louis i Muhammad Ali, dobitnie świadczy o tym, jak bardzo myliłem się w mojej ocenie Krzysztofa Włodarczyka. „Diablo”, potrafisz nie tylko tańczyć z gwiazdami, ale także zmuszać przeciwników między linami ringu, aby tańczyli, jak im zagrasz. Szacunek Mistrzu!
Fragomeni zaczął boks w wieku 22 lat więc gadka,o tym jakoby Włodar
sklepał starego Frago można pomiędzy bajki włożyć.
Fragomeni jak Hopkins będzie pewnie do 45 roku walczył,bo nie bazuje na szybkości i refleksie,a to pierwsze opuszcza boksera.
Noi Dawidek Haye siez nim meczył i dostawał oklep jak i meczył siez Valuevem,Dawidek zostanie zniszczony z braćmi.
Taaa,Haye zostanie zniszczony z braćmi.Możesz pomarzyć!!!
co do Diablo-jedna obrona np. z takim Herbie Hidem,by go zabić,a potem albo obrony z jakimiś gościami z czołówki albo kasak z turnieju super six.
Jak miałbym sie czegoś czepić to tylko "CYGANA" jako reprezentanta "następnego pokolenia". Ale ogólnie bardzo fajnie że ktoś zebrał te krótką choć już dosc bogatą historię w zwarty artykuł djacy się jednym tchem przeczytac.
pozdrawiam
W Cruiser nie ma nawet trzech lepszych bokserów od Diablo,a Fragomeni klepał Hayemakera.
Sam pamietam poczatki Polskich sukcesow na zawodowym ringu. Kiedy Michalczewski wchodzil do Barbera to wszedzie byly plakaty rozwieszone. Tez sie wtedy tym jaralem :) Wtedy jeszcze myslalem ze walczy pod Polska flaga. Na koniec niby wrocil do korzeni ale niesmak niestety pozostal.
walczyl na wstecznym i dla ciebie to znaczy ze cienko? nokaut malo przekonujacy? co to nuby znaczy? mial mu łeb odpaść żeby cie przekonac?
smiech
zawodnik znany w Europie i 16 w boxrecu i chyba jak na taka obrone to odpowiedni poziom?
a do tego mysle ze skorzystalby z szansy walki o pas
Hammerfist ile jeszcze będziesz się podniecał tym, że Haye miał ciężko z Fragomenim ? po prostu zachowujesz się jak jakieś rozwydrzone dziecko. Spokojnie, my to wszystko wiemy, nie musisz tego nikomu przypominać.
Miał z nim ciężko, ale nie każdy zawodnik każdemu pasuje! Obejmujesz to jakoś rozumem ? Diablo też miał ciężko w pierwszej walce i co ? Był w stanie pokazać się z lepszej strony ? można powiedzieć, że zaliczył progres od tamtego czasu ? można.
Tak samo Haye, walczył wtedy kiepsko, ale dał rade wygrać... teraz to też zupełnie inny pięściarz. Bardziej ułożony, lepszy niż wtedy, dużo lepszy. Dziś Haye znokautowałby Fragomeniego w pierwszej rundzie jeśli z powrotem wróciłby do CW.
zresztą, ogarnij się troche.
pozdro
Liciny nie ma w 15.
Wydaje sie ze na obecna chwile najlepsze opcja jest Herelius, ewentualnie Wasilewski wciagnie kogos do 15.