WYWIAD Z JOE CALZAGHE
Jedyny niepokonany brytyjski mistrz świata Joe Calzaghe (46-0, 32 KO), zdradza w poniższym wywiadzie, między innymi dlaczego uważał swojego ojca za dupka, co łączy go z milionem dolarów i za co chce przeprosić wszystkich swoich kibiców.
- Od twojego debiutu w 1993 roku, aż do ostatniej walki w 2008 pozostałeś na ringu niepokonany. Jak tego dokonałeś?
Joe Calzaghe: Wieczny głód walki, motywacja i niedopuszczenie do siebie nigdy myśli o porażce. Kiedy byłem młody, zawsze najbardziej obawiałem się przegranej. Nigdy nie bałem się przeciwnika, tylko tego, że mogę przegrać. Jako amator zostałem pokonany chyba 9 razy. Ostatnio przegrałem w 1990 roku, na mistrzostwach Europy juniorów. Pamiętam jakby to było wczoraj. Byłem wtedy strasznie smutny i rozżalony z tego powodu. Nienawidziłem tego okropnego uczucia. Dlatego postanowiłem, że gdy będę w przyszłości zawodowym mistrzem świata, to nie pozwolę nigdy, przenigdy, aby to uczucie powróciło.
- Czy pamiętasz co czułeś w swojej pierwszej walce zawodowej przeciwko Paulowi Hanlonowi?
JC: Wiedziałem, że muszę tam wyjść i go znokautować. Paul Hanlon był journeymanem, ja boksowałem już od 13 lat i miałem na swoim koncie 6 tytułów brytyjskich, dlatego byłem gotowy na profesjonalny boks. Wiadomo było, że te pierwsze walki toczyłem z facetami, z którymi wręcz musiałem wygrywać. Dużo ważniejsze było dla mnie, aby za każdym razem wyglądać w ringu, jak milion dolarów i załatwiać ich w takim stylu, aby wszyscy kibice uwierzyli, że kiedyś wywalczę tytuł mistrza świata.
- Jak bardzo do twojego sukcesu przyczynił się twój tata?
JC: On odegrał ogromną rolę w mojej karierze. Po pierwsze, to on zachęcił mnie do boksowania. Po drugie, nauczył mnie jak walczyć i zawsze mnie wspierał. Po trzecie, potrafił utrzymać mnie w ryzach gdy byłem nastolatkiem. Wiadomo, że byłem jak każdy młody chłopak w tym wieku. Chciałem gdzieś wyjść z kumplami, podrywać dziewczyny, napić się, poszaleć w klubach i tak dalej. Jednakże dzięki mojemu tacie, pozostawałem cały czas skupiony tylko i wyłącznie na boksie. Możesz się domyślić, że wiele razy nie zgadzałem się z jego metodami i uważałem go za dupka. On ciągle mówił tylko, że nie mogę zrobić tego, czy tamtego i ja, co zrozumiałe, buntowałem się. Mój tata zobaczył jednak we mnie talent i wiedział, że w przyszłości zdobędę mistrzostwo świata, dlatego robił wszystko, aby utrzymać mnie z dala od kłopotów i imprez. Dzisiaj wiem, że miał rację i jestem mu za to ogromnie wdzięczny.
- Czy kiedykolwiek musiałeś zmienić swój sposób myślenia, aby pozostać na szczycie?
JC: Zawsze przygotowywałem się do każdej walki jakbym był pretendentem. Kiedy wygrałem tytuł w 1997 roku, nie miałem zbyt wiele pieniędzy, mój synek miał wówczas kilka miesięcy i dodatkowo musiałem jeszcze spłacać pożyczkę. Musiało minąć jeszcze wiele czasu zanim moja sytuacja materialna stała się komfortowa. To wszystko, ten głód sukcesu, wizja przyszłego życia w którym nie będę się musiał martwić o pieniądze, to było moją najlepszą motywacją. Wtedy marzyłem o chwili, kiedy już nie będę musiał ponownie walczyć i taka chwila nadeszła w 2006 roku. Trochę musiałem na nią czekać, ale kiedy to już się stało, z przyjemnością zacząłem czerpać z życia najlepsze rzeczy i stwierdziłem, że warto było czekać tak długo.
- Czy kokaina będzie kolejną przeszkodą, z którą będziesz musiał się teraz zmierzyć?
JC: Wiem co masz na myśli, pewnie ten artykuł w ‘News Of The World’. Zdaję sobie sprawę, jak takie historie mogą negatywnie wpłynąć na młodych ludzi, nastolatków i bardzo, ale to bardzo przepraszam, że stałem się negatywnym bohaterem takiego skandalu. Podkreślam jeszcze raz, że to nie jest i nigdy nie był żaden poważny problem w moim życiu. Chciałem także, jeszcze raz szczerze przeprosić za to całą moją rodzinę, przyjaciół i wszystkich wspaniałych kibiców. Zaangażowałem się teraz w wiele projektów charytatywnych, aby odbudować swoje dobre imię. Cóż mogę więcej dodać? To był wielki błąd i bardzo tego żałuję.