KOSTECKI PRZED GDYNIĄ
Już jutro w Gdyni Dawid Kostecki (33-1, 23 KO) zmierzy się z Rumunem Giulianem Ilie (15-3-2, 3 KO) w pojedynku o wakujący pas mistrza świata federacji WBF w kategorii półciężkiej. Zapraszamy do zapoznania się z tym, co 28-letni "Cygan" miał nam do powiedzenia przed kolejną galą z cyklu Wojak Boxing Night.
- Dawid, jak dużo wiesz na temat przeciwnika, przeciwko któremu będziesz walczył w Gdyni?
Dawid Kostecki: Zacznę od tego, że nie mam ostatnio szczęścia do zawodników, którzy potrzebują wizy, aby przyjechać do Polski. Miałem walczyć z bardzo silnie bijącym zawodnikiem z Ghany, w którego rekordzie nie ma porażki. Szukaliśmy zawodnika, który był w treningu. Takim bokserem okazał się być Rumun Ilie, na codzień boksujący we Francji. Znam go tylko na papierze, wydaje się być zawodnikiem twardym, ani razu nie przegrał przed czasem. Jeśli chodzi o warunki fizyczne, to jest o dwa centymetry niższy niż ja (Kostecki mierzy 1,83 m, przyp. red.), praworęczny. Jeśli chcę znaleźć się w elicie wagi półciężkiej, z takim zawodnikiem powinienem sobie dawać radę z marszu. Przygotowania były ciężkie, wszystko wykonałem tak, jak należy. Nie obyło się bez kontuzji, ale nie wpłynęły one na moją formę i pokażę boks przynajmniej na takim samym poziomie jak ostatnio w Rzeszowie.
- Twoja walka wieczoru w Gdyni zakontraktowana jest na dwanaście rund. Ostatnio na takim dystansie walczyłeś pięć lat temu przeciwko Ismailowi Abdoulowi. Czy jesteś gotowy na takie obciążenie kondycyjne?
DK: Na pewno, w swojej karierze dwukrotnie boksowałem przecież na pełnym dystansie walki 10-rundowe. Tak naprawdę nie ma wielkiej różnicy między "dziesiątką" a "dwunastką", wszystko to należy sobie poukładać przede wszystkim w głowie. Wiele już stoczyłem w swoim życu sparingów 12-rundowych, więc nawet nie wyobrażam sobie, że mogłoby się coś złego przydarzyć. Jeśli na treningach pracuje się rzetelnie, to w walce nie może stać się nic nieoczekiwanego. "Dwunastki" mnie nie przerażają, wystarczy dobrze rozłożyć siły.
- Trzy tygodnie po gali w Gdyni wystąpisz w Łodzi. Będzie to wielkie wydarzenie, budżet gali jest bardzo wysoki, o pas mistrza świata WBC walczył będzie Krzysztof Włodarczyk. Czy wobec tego możesz liczyć, że twój przeciwnik nie będzie zaledwie przeciętniakiem?
DK: Szczerze mówiąc, nie wiem. Jeśli chodzi o mnie, to chciałbym walczyć z zawodnikami coraz lepszymi. Jeżeli w Łodzi dostanę przeciwnika mocniejszego, będę się z tego powodu tylko i wyłącznie cieszył. Nie będzie dla mnie problemem, aby walczyć z kimś mocniejszym.
- Pokonując Dario Cichello w Rzeszowie zdobyłeś pas IBC, teraz czeka cię pojedynek o tytuł federacji WBF. Jaką wartość stanowią dla Ciebie wymienione trofea?
DK: Powiem szczerze, że kiedy byłem młodym chłopakiem z Rzeszowa i zaczynałem dopiero swoją przygodę z zawodowstwem, marzył mi się pas. Nieważne jaki, byleby ktoś podarował mi go po walce. To wówczas był szczyt moich marzeń. Później te marzenia zaczęły się spełniać, lecz ciągle podnosiłem sobie poprzeczkę, aby być coraz lepszym. Nie oszukujmy się, na świecie liczą się tylko cztery organizacje. Pamiętam jak Maciek Zegan sięgnął po swój pierwszy tytuł w Polsce. Po tej walce tak naprawdę nikt nie nazywał go mistrzem świata. Jeśli chodzi o mnie, to wolałbym pokonać bokserską legendę w zwykłym pojedynku niż zdobyć pas WBC wygrywając z przeciętniakiem. Swoje pasy cenię, ale mam ambicję, żeby dążyć do tytułów prestiżowych organizacji.
- Jeśli mówimy o poważniejszych wyzwaniach, to wspomnieć należy, że w rankingach notowany jesteś wysoko. Zajmujesz 14. miejsce w notowaniu IBF, 9. w WBA oraz 4. w WBC. Czy zatem wnioskować można, że najkrótsza droga do pojedynku eliminacyjnego bądź mistrzowskiego czeka Cię w tej ostatniej organizacji?
DK: Zanosi się na to, że tak. Zresztą, jeśli zajmuje się miejsce w czołowej "15" rankingu, to oferta walki o tytuł może przyjść w każdej chwili, jeśli mistrz zdecyduje się na dobrowolną obronę pasa. Czekam na takie wyzwanie i jestem na nie mentalnie gotowy. Z drugiej strony, analizując to, jak się rozwijam, wiem, że im później taka szansa przyjdzie, tym lepiej dla mnie. Jestem pewien, że jeśli walka odbyłaby się za rok, to byłbym na nią lepiej przygotowany niż gdyby miała odbyć się teraz. Teoretycznie najbliżej jestem eliminatora w WBC, ale praktycznie szansa walki o tytuł może przyjść również z IBF czy WBA. Czasami mistrzowie specjalnie wybierają sobie zawodnika z dalszej pozycji, zamierzając stoczyć łatwą walkę. Niejednokrotnie ktoś się już na tym przejechał. Na tym polega piękno boksu.
Kiedy? W pięćdziesiątej walce?
Cygan wreszcie zawalczy z zawodnikiem o znanym nazwisku.
Niewielu jednak wie że zakontraktowane zostały już kolejne walki Cygana aż do roku 2015. Same tuzy. Prawdziwy gwiazdozbiór. Teraz Ilie, a kolejni rywale to takie gwiazdy jak: Nemeth, Slovaćek, Popescu, Cirok, Gergely, Nagy, Najmanescu...Przygotujmy sie na grzmoty!
1. Jak Cygan chce walkę o mistrza to nie może iść tokiem myślenia o wyborze boksera z dalszej pozycji dla łatwej walki. Gdyby naprawdę chciał, to by celował w kogoś chociaz z pierwszej trzydziestki rankingu (bo o kogoś nad nim w rankingu bym sie nie spodziewał).
2. Nie chciałbym się stać wrogiem publicznym numer jeden, ale przydałoby sie żeby jakiś kelner popsuł rekord jakiejś naszej gwiazdeczce.
3. O ile rozumiem,że Masternak jeszcze walczy z członkami ekip remontowych, to 28-letni Kostecki marnuje najlepszy okres życia (chodzi mi o wiek). W tym kraju zapewne jest jeszcze perspektywiczny.
http://boxrec.com/list_bouts.php?human_id=90061&cat=boxer
napompowany wynik to nie wszystko.
aż miło popatrzeć na rozebranych Panów :)