STEWARD: COTTO WYWALCZYŁ SOBIE MÓJ SZACUNEK
Tydzień temu informowaliśmy o oficjalnym nawiązaniu współpracy między słynnym szkoleniowcem, Emanuelem Stewardem a Miguelem Cotto (34-2, 27 KO), byłym mistrzem globu w wadze junior półśredniej oraz półśredniej. Pierwszym zadaniem legendarnego trenera będzie przygotowanie "Junito" do starcia z czempionem organizacji WBA w kategorii junior średniej, Yurim Foremanem (28-0, 8 KO), które odbędzie się 5 czerwca w Nowym Jorku. Według Stewarda, potyczka z niepokonanym w zawodowej karierze, 29-letnim reprezentantem Izraela nie będzie należała do łatwych.
- Przyjdzie nam sporo popracować – nie ukrywa 65-letni szkoleniowiec. - Dla mnie jest to pewnego rodzaju wyzwanie, czy zdołam na tym etapie swojego życia odrodzić chłopaka, który stanie naprzeciwko przeciwnika o lepszych warunkach fizycznych, o niewygodnym dla każdego rywala stylu boksowania. Zadanie to przypomina mi przygotowania Olivera McCalla do zwycięskiej walki z Lennoxem Lewisem lub Evandera Holyfielda do rewanżu z Riddickiem Bowe.
Steward docenia przede wszystkim wojowniczy charakter 29-letniego Portorykańczyka, który ten niejednonkrotnie demonstrował na przestrzeni całej swojej kariery. - Zawsze byłem sympatykiem Miguela Cotto – przyznaje członek Międzynarodowej Bokserskiej Galerii Sław – jednak zauważyłem, że w swoich ostatnich czterech bądź pięciu walkach, a nawet w tych zwycięskich z Zabem Judah lub Joshuą Clottey'em oraz, przede wszystkim, w potyczkach przeciwko Antonio Margarito i Manny'emu Pacquiao, Miguel przyjmował zbyt wiele ciosów. Nie unikał nikogo z czołówki wagi junior półśredniej i półśredniej, w rezultacie napsuto mu sporo krwi. Mimo wszystko, bił się ze wszystkimi, tym wywalczył sobie mój szacunek.
- Miguel był wielkim małym bokserem, który zwyciężał wszystkich naszych amerykańskich chłopców – oznajmia szkoleniowiec. - Świetnie się poruszał i potrafił boksować. Później, jakimś cudem, przemienił się w małego pięściarza, który idze do przodu jakby w półprzysiadzie, nurkując i robiąc uniki. Nie służy mu to. Obecnie pracujemy nad podstawami techniki, lecz nie próbuję uczyć go rzeczy, których nigdy nie wykonywał. Chciałbym, żeby powrócił do tego, co robił w pewnym momencie swojej kariery, kiedy był bardzo dobry, a o czym zdążył do tej pory zapomnieć.
Porównuje tą walke do legendarnych walk.
Z całym szacunkiem dla mistrza ale jest on co najmniej o klase gorszym bokserem od Cotto, pod każdym względem.