JONES: HOPKINS WYGLĄDA JAKBY MIAŁ 52 LATA
Już za kilka dni Roy Jones Junior (54-6, 40 KO) stoczy być może ostatni wielki pojedynek. Jego przeciwnikiem będzie odwieczny rywal - Bernard Hopkins (50-5-1, 32 KO). Dwie legendy spotkały się w ringu przed siedemnastu laty, gdy obaj byli jeszcze u progu swych wielkich karier. Wówczas górą był Jones, który dość gładko wypunktował "Kata", pomimo kontuzji ręki. Później każdy z nich poszedł swoją drogą. Jones został mistrzem świata w czterech różnych kategoriach wagowych, Hopkins przez wiele lat dominował w wadze średniej, by po 40-stce przenieść się o dwie kategorie wyżej i tam odnieść najbardziej spektakularne zwycięstwa. 3 kwietnia przyszli członkowie bokserskiej "Hall of Fame" spotkają się po raz drugi i żaden z nich nie zechce zejść z ringu pokonany.
- Bernard Hopkins to rekin. Żywi się tym co znajdzie na dnie. Jest jak sum - przyrównuje rywala 41-letni Jones. - Gdy coś umiera, on wietrzy swoją szansę. Gdy coś jest martwe, on tego próbuje. Dopóki jest żywe, Bernard nie chce mieć z tym nic wspólnego. Ale jeśli ta sama rzecz jest bliska śmierci, on spróbuje się na nią rzucić.
- Czekał, aż będzie po mnie. Nie miał już gdzie pójść, więc przyszedł po swoją zemstę i myśli, że w blasku chwały uda się ku zachodowi słońca. On patrzy na to w ten sposób. To się nie stanie, ale taki jest jego scenariusz - twierdzi Roy. - Pojedynek będzie wyglądał jak nasza pierwsza walka. Z tą różnicą, że tym razem Bernard wyląduje na deskach. Jestem za młody, żeby zadawać się z takimi starcami. Nie wyglądam nawet na 40 lat, a jemu dałbym conajmniej 52 - kończy Jones w swoim stylu.
- On jest szalony. Ja też, ale mam przy tym więcej sprytu - konynuuje pięściarz z Pensacoli. - Właśnie dlatego wtedy go pokonałem, on o tym wie. Myśli teraz, że Roy jest skończony i musi tylko mnie złapać ciosem w tył głowy i gotowe. Ma w głowie plan: "Przejdę do półdystansu, przyprę go do lin i zacznę okładać jego ramiona i ręce, żeby nie mógł mnie bić. A potem trafię go w tył głowy i będzie nokaut". To cały jego plan. Ale to się nie wydarzy. On nie ma już nic poza tym. Walka będzie trwała tak długo, aż postanowię ją zakończyć. Gdy będę gotowy wyłączę światło i zapalę świeczkę.
Stawiam na Roya, ostatnią Australię wymazuję z pamięci.
Kur%a Roy,nie prowokuj mnie,żebym na Ciebie postawił.Bukmacherzy kuszą niesamowicie...
Naprawdę, Roy? A Pavlik?
A co do Hopkinsa to proponuje zmiane przydomku z kat na sum :P
mniej gadaj wiecej pokaz w ringu albo koncz kariere
Pieniądze są ważne ale zdrowie ważniejsze, tu już nie chodzi o żaden prestiż czy porachunki sprzed lat, tylko dwaj dziadkowie chcą zarobić i wciskają kibicom kit (starają się)
Żenada
dwaj "byli" wielcy bokserzy
obecnie-żenada, dno, piach,grengolada
to nie film Rocky, w tym wieku już nie czas walczyc w ringu
Gdyby było tak jak piszecie, tz "chodzi tylko o kase" to takiego pojedynku by nikt nie zrobił.
Widać zaangażowanie ze strony Roy'a, chce pokazać i udowodnić, że ostatnia walka była tylko wypadkiem przy pracy.
Hopkins natomiast nigdy nie lubił Jones'a, o czym zresztą wszyscy wiemy.
Ta walka ma podłoże nie tylko materialne, ale także sportowe i psychiczne :)
Tyle ode mnie.
Pozdrawiam
" Bernard Hopkins to rekin. Żywi się tym co znajdzie na dnie. Jest jak sum"
No to kurna rekin czy sum? Amerykańska edukacja wychodzi uszami :)
Cos w tym jest :D
Data: 24-03-2010 20:59:22
racja ;).
Van masz 100% racji.