CUNNINGHAM O ODWOŁANIU WALKI Z GODFREY'EM
Steve Cunningham (22-2, 11 KO), były mistrz IBF w kategorii junior ciężkiej, nie obarcza swego niedoszłego rywala Matta Godfrey'a (20-1, 10 KO) winą za odwołanie walki planowanej na 19, a następnie 26 marca. "USS" czekał na ten pojedynek od piętnastu miesięcy, kiedy to utracił swój pas mistrzowski po przegranej z Tomaszem Adamkiem. Nad jego przygotowaniami czuwał Naazim Richardson, uważany powszechnie za jednego z trzech najlepszych trenerów świata.
- Najnowsze wiadomości są bardzo rozczarowujące - przyznał 33-letni Cunningham. - Przez ponad dwa miesiące trenowałem naprawdę ciężko. Czasu i pieniędzy, które w to włożyłem już nie odzyskam. To był taki emocjonalny roller coaster. Dowiadywałem się, że walka się nie odbędzie, a chwilę później dochodziły do mnie zupełnie sprzeczne informacje. I tak w kółko... Zmianie nie uległa tylko jedna rzecz. Do zdobycia jest pas mistrzowski, mój pas. Żadne wieści nie sprawią, że nie będę gotowy go odzyskać.
- Potem, po tych wszystkich zawirowaniach, gdy wiedziałem już o nowym terminie, okazało się, że Matt nie jest gotowy - kontynuuje Amerykanin. - Nie mam o to pretensji. Wygląda na to, że u niego w obozie nie było odpowiedniej komunikacji. Szkoda tylko, że teraz wszyscy za to płacimy. Bez wątpienia środowisko bokserskie to bagno, ale na poziomie mistrzowskim przez cały czas musisz być gotowy na wszystko.
W zaistniałej sytuacji na powrót Steve'a Cunninghama przyjdzie nam jeszcze poczekać, niewiadomą jest też nazwisko jego przeciwika w obliczu rezygnacji Matta Godfrey'a. Media donoszą, że wolne miejse mógłby zapełnić Troy Ross (23-1, 16 KO), lecz nawet przybliżona data pojedynku nie jest jeszcze znana. Być może zdegustowany zaistniałą sytuacją "USS" podpisze kontrakt z Main Events i śladem Tomka Adamka i Johnathona Banksa przeniesie się do wagi ciężkiej, gdzie niewątpliwie prestiż i pieniądze są nieporównywalnie większe.
Co do przejścia do HW bez żadnych szans. Z jego wacianymi rękami szybkość nic nie da, bo każdy będzie liczył na jeden strzał nie oglądając się na obronę, bo i po co :-)
Boi się pewnie, że bez Kinga, gdy nie trafi później na innego konkretnego promotora, już w ogóle może mu się kariera załamać.
Adamek też ma watę, a jednak większość mu daje szane, i to jakie.
Ale dziś nie ma solidnych ciężkich.
Braci odejdą i zostanie cisza.
Nie ma co gdybac ale gdybym byl managerem Cunna to albo bym mu odradzil wage ciezka albo juz nim bym nie byl..
najmądrzejsze co powiedział w wywiadzie ;]